Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

Hokej



PHL - faza zasadnicza 2020/21

11.09 Zagłębie Sosn. (d)-:-
13.09 Stoczniowiec (w)-:-
18.09 GKS Tychy (d)-:-
20.09 Unia Oświęcim (w)-:-
25.09 STS Sanok (d)-:-
27.09 GKS Katowice (d)-:-
29.09 Kadra U23 (d)-:-
02.10 Podhale N. T. (w)-:-
04.10 Cracovia (d)-:-
09.10 Energa Toruń (w)-:-
11.10 Zagłębie Sosn. (w)-:-
16.10 Stoczniowiec (d)-:-
18.10 GKS Tychy (w)-:-
23.10 Unia Oświęcim (d)-:-
25.10 STS Sanok (w)-:-
30.10 GKS Katowice (w)-:-
13.11 Podhale N. T. (d)-:-
15.11 Cracovia (w)-:-
20.11 Energa Toruń (d)-:-
22.11 Zagłębie Sosn. (d)-:-
27.11 Stoczniowiec (w)-:-
29.11 GKS Tychy (d)-:-
04.12 Unia Oświęcim (w)-:-
06.12 STS Sanok (d)-:-
11.12 GKS Katowice (d)-:-
05.01 Podhale N. T. (w)-:-
08.01 Cracovia (d)-:-
10.01 Energa Toruń (w)-:-
15.01 Zagłębie Sosn. (w)-:-
17.01 Stoczniowiec (d)-:-
19.01 Kadra U23 (d)-:-
22.01 GKS Tychy (w)-:-
24.01 Unia Oświęcim (d)-:-
29.01 STS Sanok (w)-:-
31.01 GKS Katowice (w)-:-
05.02 Podhale N. T. (d)-:-
17.02 Cracovia (w)-:-
19.02 Energa Toruń (d)-:-

Tabela - PHL

GKS Tychy
Unia Oświęcim
JKH GKS
GKS Katowice
Podhale N. T.
Cracovia
Energa Toruń
Zagłębie S.
Stoczniowiec G.
STS Sanok
Kadra U23
       
Informacje o klubie
Rok założenia: 1952 (Jastrzębianka), 1963 (Górnik Jas-Mos), 2005 (JKH Czarne)
Barwy: zielono-czarno-żółte
Adres: al. Jana Pawła II 6A, 44-335 Jastrzębie Zdrój
Obiekt: Lodowisko Jastor, al. Jana Pawła II 6A
Rozgrywki: Polska Hokej Liga
 
Prezes: Kazimierz Szynal
Trener: Robert Kalaber (Svk)
Asystent trenera: Rafał Bernacki
Kierownik drużyny: Jerzy Błaszczyk
Kierownik ds. tech.: Dariusz Wywiał
 
Kadra:
Bramkarze: David Marek [1] (Cze), Patrik Nechvatal, Oskar Prokop [90]
Obrońcy: Mateusz Bryk, Jakub Gimiński [94], Kamil Górny [17], Marcin Horzelski, Maris Jass [3] (Lat), Arkadiusz Kostek [16], Patryk Matusik [24], Jakub Michałowski [5]
Napastnicy: Marek Hovorka (Svk), Dominik Jarosz [98], Martin Kasperlik (Cze) [27], Łukasz Nalewajka [20], Radosław Nalewajka [22], Dominik Paś [14], Patryk Pelaczyk [17], Roman Rac (Svk), Jan Sołtys [7], Maciej Urbanowicz [92], Kamil Wałęga [21], Kamil Wróbel [15]
 

« powrót

ZAPOWIEDZI

PUBLICYSTYKA

"Hokej był, jest i będzie częścią mnie"

Tomasz Kulas w jastrzębskich barwach w 2008 i 2019 roku...

 

Tomasz Kulas żegna się z jastrzębską taflą. W połowie maja klub z Jastora poinformował, że w przyszłym sezonie nie zobaczymy w ekipie trenera Roberta Kalabera jednego z symboli naszego hokeja. Kontrakt z 30-letnim napastnikiem rodem z ul. Beskidzkiej nie został przedłużony, a to oznacza, że zespół opuszcza zawodnik, który był z nami... od zawsze. W specjalnym wywiadzie dla JasNetu podsumowujemy wraz z "Kulim" tę piękną przygodę. W tej długiej rozmowie nie brakuje wspomnień, anegdot i podziękowań. Zapraszamy do lektury z nadzieją, iż rozstanie Tomasza Kulasa z Jastorem nie jest definitywne.

- Zacznijmy od twojej osobistej opinii. Dlaczego właśnie teraz rozmawiamy o końcu długiej przygody Tomasza Kulasa z pierwszą drużyną JKH GKS Jastrzębie?
Tomasz Kulas - Czemu? Cóż, coś się skończyło... Miniony sezon nie był najlepszy w moim wykonaniu. Nie spełniłem oczekiwań i nie można ukrywać, że było inaczej. Dopadł mnie też mały pech, ponieważ miałem pęknięte żebro i dwukrotnie szytą twarz, więc na moment wypadłem z zespołu. Klub walczy o najwyższe cele, a ja najwyraźniej nie dałem argumentów sztabowi trenerskiemu, aby dalej grać w Jastrzębiu.

- Trzy lata temu rozmawialiśmy na trybunach Jastora i wówczas powiedziałeś, że twoją niechęć do zmiany klimatu można podsumować słowami: "Za dobrze się tu czuję, aby cokolwiek zmieniać". Zatem może od razu rozwiejmy wątpliwości, co dalej z "Kulim"?
- Hokej był, jest i będzie częścią mnie. Dlatego chciałbym możliwie jak najdłużej funkcjonować w tym środowisku. Jeśli nie mogę być już zawodnikiem w Jastrzębiu, to chciałbym pracować tu jako trener. Mam już odpowiednie papiery. Inna sprawa, że aktualnie w klubie niekoniecznie musi być miejsce na kolejnego szkoleniowca młodzieży... Istnieje jednak jeszcze jedna opcja. Ktoś chce wyciągnąć do mnie rękę i pomóc mi w pozostaniu na lodzie. Czas pokaże, co z tego wyniknie.

- Rozumiem, że jest to osoba spoza Jastrzębia?
- Tak. Ale nie chcę ujawniać szczegółów. Nie dopytuj, bo i tak nie powiem.

- Na portalu hokej.net przy okazji informacji o pożegnaniu z JKH GKS pojawiło się twoje zdjęcie na lodowisku Unii Oświęcim. Kilku kibiców tego klubu stwierdziło, że przydałbyś się przy ul. Chemików.
- Bardzo mi miło (śmiech). Cieszę się, że fani innych drużyn darzą mnie sympatią. Niemniej, kwestia mojej hokejowej przyszłości pozostaje otwarta. Nie ukrywam, że wolałbym zostać w Jastrzębiu, ale... czasem zmiana potrafi przynieść dobre owoce.

- Rozegrałeś w jastrzębskich barwach ponad pół tysiąca meczów w ekstralidze, notując prawie dwieście punktów za gole i asysty. Doliczając pojedynki w pierwszej lidze i w grupach młodzieżowych JKH GKS, będzie tego spokojnie ponad tysiąc. Tak szczerze, kiedy dotarła do ciebie ta decyzja, to jaka była pierwsza myśl? "A więc tak wygląda koniec", czy też "To była fajna przygoda, czas na nową"?
- Tak po prawdzie, to pierwsze sygnały w tej sprawie dotarły do mnie miesiąc temu. Oczywiście przed pojawieniem się informacji w przestrzeni publicznej zadzwonił do mnie prezes Jan Miszek i przekazał... "ciężką prawdę". Nie ukrywam, że nie było to dla mnie łatwe. Od razu jednak wyjaśnię, że nie traktuję tego jako mojej życiowej porażki. Chcę, aby była to motywacja do dalszej pracy. Coś się kończy, więc coś się zaczyna.

- A czy ta decyzja jest dla ciebie zrozumiała? Masz wprawdzie trzydzieści lat, ale przecież to jeszcze nie jest sportowa emerytura. Niektórzy kibice pisali nawet, że z jednej strony odchodzi 30-letni Kulas, a z drugiej do JKH GKS dołącza jego rówieśnik Mateusz Bryk.
- Nie chcę komentować pozyskania mojego kolegi przez JKH GKS Jastrzębie, bo nie jest to moją rolą. Jak już wspomniałem, w mojej opinii w minionym sezonie nie dałem argumentów, aby trener mógł dalej na mnie stawiać. Stwierdzono, że już się nie przydam i po części jest to zrozumiałe. Jako szkoleniowiec walczący o medale chcesz mieć w drużynie zawodników, którzy spełniają twoje oczekiwania.

- W wywiadzie dla oficjalnej strony klubu trener Robert Kalaber szczerze ci dziękował za te wszystkie lata. Klub zapewne przygotuje ci także okolicznościowy benefis.
- Bardzo dziękuję trenerowi za miłe słowa. Również chciałbym mu podziękować za pięć sezonów współpracy. Pół dekady to jednak szmat czasu. Jestem pewien, że nie mógł na mnie narzekać pod względem walki podczas meczów, zaangażowania na treningach oraz ilości wylanego potu. Wiem jednak, że dla każdego szkoleniowca najważniejszy jest wynik i pod tym kątem także Robert Kalaber układa kadrę. Cóż, osobiście mam nadzieję, że jeśli jeszcze będzie mi dane zagrać w ekstralidze przeciw JKH GKS Jastrzębie, to w jakiś sposób udowodnię trenerowi Kalaberowi, ile byłem..., ile jestem wart jako hokeista.

- Kontynuujmy zatem ten wątek. W minionym sezonie, jak sam wspomniałeś, z twoją formą nie było najlepiej. Zostałeś nawet "zesłany" do pierwszoligowych rezerw.
- To nie tak. Moje występy w pierwszej lidze nie były "karą". Wręcz przeciwnie! Trener szukał sposobu na to, abym wrócił do swojej dawnej dyspozycji. Ja również nie uważałem tej decyzji za jakąś "zsyłkę". Chciałem odbudować formę i sam czułem, że po prostu potrzebuję ligowego ogrania oraz przełamania w meczach na nieco niższym poziomie. Nie jest przecież wielką tajemnicą, że w pierwszej drużynie najczęściej występowałem w czwartej piątce. Nie ukrywam, że też zastanawiałem się nad tym, dlaczego dyspozycja poszła w dół...

- I do jakich doszedłeś wniosków?
- Chodzi mi po głowie to, że przez ostatnie trzy lata nie miałem okresu roztrenowania. Być może po prostu mój organizm postanowił powiedzieć: "Dość!". Myślę, że obecna przerwa dobrze mi zrobi. Przez ostatnie dwa i pół miesiąca wprawdzie codziennie ćwiczyłem, ale unikałem cięższych treningów. Zobaczymy, jak będzie.

- Niezależnie od wszystkiego, twój wizerunek nadal będzie zdobił szklaną bramę główną Jastora.
- Tak, to bardzo sympatyczne, że znalazłem się w tym miejscu. Paru kibiców będzie dzięki temu pamiętać o mojej grze dla Jastrzębia. Dziś pół-żartem można powiedzieć, że pomysłodawcy takiego układu zawodników na bramie lodowiska przewidzieli przyszłość. Zostałem umiejscowiony na boku od strony Zdroju i... teraz czuję się tak trochę "z boku" drużyny (śmiech).

- A jak na tę sytuację reagują twoi bliscy? Jak wiadomo, do hokeja trafiłeś za sprawą mamy Agaty.
- Ani mama, ani nikt z członków mojej rodziny nie wierzy, że to już koniec mojej przygody z hokejem. Czuję mocne wsparcie z ich strony niezależnie od tego, jaką decyzję podejmę w sprawie mojej przyszłości. Niemniej, oni doskonale wiedzą, iż nie jest to pierwszy trudny moment w mojej karierze. Wszyscy zdają sobie sprawę, jak wiele znaczy dla mnie ta dyscyplina. Jednak takie jest życie i... taki jest rynek transferowy w czasie epidemii.

- Przejdźmy teraz do nieco weselszych spraw. Mieliśmy tu przecież podsumowywać twoją piękną przygodę z jastrzębską taflą. A zatem uaktualnijmy naszą rozmowę sprzed trzech lat. Naj... bardziej pamiętny mecz?
- Nadal pozostaje nim pojedynek finałowy Mistrzostw Polski Juniorów z 2007 roku. Raz, że zdobyliśmy historyczne złoto, czego naszym następcom nie udało się powtórzyć. Dwa, że cała drużyna była z Jastrzębia. Fajna paczka, super wspomnienia. Graliśmy razem od małego i byliśmy w zasadzie rówieśnikami, bo najstarsza grupa wiekowa Mateusza Danieluka to rocznik 1986, natomiast najmłodsi urodzili się w 1990 roku. Wspaniałe było też to, że do Gdańska bynajmniej nie jechaliśmy w roli faworytów, a mimo to zdobyliśmy mistrzostwo Polski.

- Idźmy dalej. Naj... bardziej pamiętny gol?
- (chwila ciszy) W tym wszystkim najgorsze jest to, że w minionym sezonie strzeliłem tylko jedną bramkę, przeciw Naprzodowi Janów. Nie ma zatem powodu do chwały z ostatniego gola w klubowych barwach. Natomiast jeśli chodzi o bramki zdobyte przed paroma laty, to świetnie pracowało mi się z Artemem Bondariewem i Tomaszem Kominkiem. Gole zdobywane w tamtych latach sprawiały mi najwięcej radości.

- Wydawało mi się, że znów wymienisz tylko Bondariewa. W sezonie 2014/2015 biłeś rekordy strzeleckie, kiedy graliście w jednej piątce.
- To prawda. Jednak tamten wywiad czytał potem m.in. właśnie Kominek i wypomniał mi to (śmiech). Przecież koledzy żartowali w szatni, że z Kominkiem... tylko ja potrafię sensownie zagrać. Przemyślałem sprawę i z czystym sumieniem dopisuję Tomka do tej krótkiej listy. Czasem tak jest, że między niektórymi graczami pojawia się trudna do zdefiniowania "chemia", która daje fantastyczne efekty.

- Jak wyliczył statystyk JKH GKS Krzysztof Gorczyca, spędziłeś na ekstraligowej ławce kar w sumie 222 minuty. Które z nich były naj... dziwniejsze?
- Nigdy nie byłem znany z agresywnej czy chamskiej gry. Myślę, że nikt temu nie zaprzeczy. Na ławce kar siadałem w rezultacie normalnej walki na lodzie, ale też niedopatrzenia lub złej interpretacji danej sytuacji przez sędziego. A za najdziwniejszą karę uważam zesłanie mnie na ławkę kar na dziesięć minut za niesportowe zachowanie....

- Tu też była zła interpretacja?
- Problem polegał na tym, że winowajcą w tej sytuacji był Richard Bordowski, a sędzia ukarał mnie (śmiech). To była po prostu pomyłka rozjemcy.

- A co myśli zawodnik wysłany na ławkę kar? Jako kibice nie mamy okazji doświadczyć tego zaszczytu.
- Szczerze mówiąc, to w moim przypadku myśl zawsze była jedna i ta sama: "Obyśmy nie stracili gola". To wszystko. Nikogo nie wyzywam ani w rzeczywistości, ani w myślach. Skupiam się raczej na przebiegu gry.

- A czy naj... bardziej wzruszającym momentem pozostaje pożegnanie Damiana Kiełbasy?
- Zdecydowanie tak! "Danek" był moim pierwszym autorytetem w dziedzinie ciężkiej pracy. Mieliśmy świetne relacje i spędziliśmy razem wiele czasu. Przyjaciel, wzór, sąsiad zza lasu... Super chwile.

- A czy taką wzruszającą chwilą było także dla ciebie pojawienie się na trybunach Jastora transparentu "Kuli, dziękujemy za 500+" po przekroczeniu bariery pół tysiąca meczów w ekstralidze?
- Oczywiście, to bardzo sympatyczne wspomnienie. Dziękuję kibicom za pamięć i wiele miłych słów. Dlatego po tamtym spotkaniu poprosiłem kolegów z zespołu o wspólne pamiątkowe zdjęcie. Na stare lata będzie co wspominać.

- Jako że byłeś z nami przez te wszystkie lata, chciałbym zapytać cię o kilka zdań skojarzeń z trenerami, z którymi miałeś okazję pracować w Jastrzębiu. Zacznijmy od Marka Kozyry...
- Był moim pierwszym trenerem, który zaszczepił we mnie hokejową pasję. Mam wiele miłych wspomnień związanym z Markiem Kozyrą, pod wodzą którego osiągałem pierwsze sukcesy. Jako Czarne Jastrzębie nie byliśmy znaną drużyną, a potrafiliśmy walczyć o najwyższe cele. Trener Kozyra umiał nas, dzieciaki z Jastrzębia, zmotywować do roboty.

- Następnie trafiłeś pod skrzydła Edwarda Miłuszewa.
- Człowiek "do rany przyłóż". Poświęcał mi mnóstwo czasu. Bardzo mile go wspominam i bardzo wiele mu zawdzięczam. Wszak to właśnie Miłuszew wprowadził mnie do seniorskiego hokeja. To on pewnego dnia zadecydował, że w pierwszym zespole zagra młody chłopak z Jastrzębia, a nie ktoś z Gdańska.

- Pozostajemy za wschodnią granicą. Stanisław Małkow.
- Z nim akurat miałem niewielki kontakt. Stawiał na mnie, ale był bardziej "szefem zawodników" aniżeli "wychowawcą", za jakiego uważam Miłuszewa.

- Po Małkowie rozpoczął się kierunek czeski. Alesz Tomaszek.
- Wspominam go jako bardzo wesołego człowieka. Fajny trener, lubiany przez zawodników. Jeśli ktoś miał problem, trener zawsze starał się pomóc.

- Czas na jedynego polskiego trenera w tym "seniorskim" gronie, czyli Wojciecha Matczaka.
- Super gość, bardzo dobre wspomnienia. Również stawiał na mnie i mieliśmy dobry kontakt. Można było z nim pożartować, oczywiście bez przekraczania pewnych granic. Matczak był bardzo komunikatywny, jeśli mogę użyć takiego słowa. Jeśli o coś pytał, to naprawdę chciał usłyszeć odpowiedź, a nie jedynie potwierdzenie swojego zdania.

- Wracamy do Czech. Jirzi Reznar, czyli wicemistrzostwo i Puchar Polski w sezonie 2012/2013.
- Reznar także mi ufał i stawiał na mnie. Jako szkoleniowiec był bardzo surowy, ale też i sprawiedliwy. Wspominam go właśnie w ten sposób, jako niezwykle surowego i sprawiedliwego trenera.

- Po Reznarze mieliśmy w Jastrzębiu Mojmira Trliczika, którego wspominamy z umiarkowanym entuzjazmem.
- Trliczik uważał, że nie nadaję się do hokeja. Wprost stwierdził, że nie będę u niego grał. Cóż, taka była jego decyzja. Widocznie moje atuty go nie porywały...

- No i od 2014 roku rozpoczęła się słowacka era trenera Kalabera.
- Podobnie jak Reznar, także bardzo surowy szkoleniowiec. Dla niego liczy się tylko zwycięstwo. Jak już mówiłem, dziękuję mu za te wszystkie lata współpracy i nie mam żalu, że musiałem odejść z pierwszej drużyny JKH GKS Jastrzębie. Przypomnę, że właśnie w pierwszym sezonie pod wodzą Roberta Kalabera tak dobrze mi szło w duecie z Bondariewem.

- Na koniec chciałbym ci zadać kilka pytań natury osobistej. Jeździsz dość niecodziennym autem. Trzydrzwiowy bordowy Mercedes Benz klasy E Coupe sprzed ćwierćwiecza to dość osobliwy widok pod Jastorem.
- Wobec samochodów także jestem stały w uczuciach. Zawsze marzyłem, aby mieć starą maszynę. Miłość do takich eksponatów zaszczepił mi mój tata, który z kolei był zakochany w motocyklach, od komarków przez WSK-i, MZ po Javy. Ja natomiast "poszedłem" w auta. Kiedy pojawił się pomysł na ten model mercedesa, pojechałem do mojego przyjaciela Dariusza Czarneckiego, który pomógł mi podjąć decyzję. To właściciel warsztatu samochodowego, który wcześniej był też kierownikiem drużyny juniorów. W rezultacie poruszam się teraz właśnie takim bordowym mercedesem. Mam już jednak także kolejne marzenie - chciałbym być szczęśliwym posiadaczem Mercedesa Klasy G drugiej generacji W463. Może kiedyś się uda...

- W kwestionariuszu dla oficjalnej strony klubu poinformowałeś, że jako młody zawodnik padłeś ofiarą dość okrutnego żartu ze strony kolegi z drużyny. Podszył się on pod dziennikarza, któremu udzieliłeś wywiadu przez telefon. Rozwiń temat.
- Dowcipy w szatni były, są i zawsze będą. Nie ma zmiłuj dla nikogo. Akurat wróciłem ze zgrupowania reprezentacji Polski do lat osiemnastu. Wtedy Jakub Radwan wymyślił, że poda się za redaktora "Dziennika Zachodniego". Zadzwonił, ale szedłem właśnie na trening, więc poprosiłem o kontakt następnego dnia. I rzeczywiście, "dziennikarz" zatelefonował ponownie. Zadawał pytania, a ja naiwny odpowiadałem na poważnie. Byłem tak zafascynowany, że ktoś chce ze mną przeprowadzić wywiad, iż nie poznałem głosu kolegi z drużyny i nie dosłyszałem śmiechów w tle. Żeby było jeszcze zabawniej, to nie tylko przygotowałem się do rozmowy, ale nawet ćwiczyłem ją wcześniej (śmiech). Potem wszyscy w szatni mieli z tego ogromną radochę, a mnie było... trochę przykro. Jednak w hokeju trzeba mieć twardy tyłek i nie obrażać się o byle co.

- Rozumiem. To teraz wyjaśnij to: "Gdzie dwóch się bije, tam Kuli więcej zje".
- Celem tego pytania w kwestionariuszu było autorskie dokończenie znanego przysłowia. W związku z tym dokończyłem właśnie w ten sposób, co odnosi się do mojego wilczego apetytu. Wprawdzie nie widać tego po mnie, ale wręcz uwielbiam jeść. Wymyśliłem zatem, że gdy dwóch się bije, to ja mogę udać się na posiłek. Lubię też gotować i chyba nieźle mi to wychodzi, bo ani narzeczona, ani mama nie narzekają. Teraz chodzi mi po głowie langosz, smażony ser i kofola.

- Mówiłeś kiedyś, że jako mały chłopiec chodziłeś na lodowisko, aby zgarniać książki - nagrody za ślizgawkę. Rozumiem, że wciąż lubisz czytać. Co ci wpadło w ręce w ostatnim epidemicznym czasie?
- W kwestii lektur zmieniło się tyle, że wolę czytać książki, z których mogę coś użytecznego dla siebie wyciągnąć. Ostatnio bardzo zainteresował mnie temat nieruchomości, więc czas wolny poświęcam właśnie na taką tematykę.

- Na sam koniec wspomnienie. W 2017 roku powiedziałeś mi coś takiego: "Niczego nie można wykluczyć, ale życie nauczyło mnie, że nie ma sensu sztywno trzymać się planów. Co roku spotykasz nowych ludzi. Pojawiają się nowe perspektywy i możliwości. Na pewno jednak chciałbym zostać w hokeju. Mam papiery trenerskie, ukończyłem AWF. Żyję sportem. Chciałbym grać jak najdłużej, ale co będzie w przyszłości - nie mam zielonego pojęcia. Poza tym we wrześniu skończę 28 lat i w końcu należałoby pomyśleć o założeniu rodziny". Teraz masz niespełna 31 lat. Podtrzymujesz w całej rozciągłości, czy coś się zmieniło?
- Wszystko jest aktualne, przy czym sprawa założenia rodziny ruszyła do przodu, bo dokładnie za rok mam wesele! Dlatego to na ten moment mój najważniejszy życiowy cel. Natomiast jeśli chodzi o sport, to zobaczymy, co stanie się w najbliższej przyszłości. Jeśli mimo wszystko nie zostanę w Jastrzębiu, to będę chciał podziękować zarządowi klubu oraz chłopakom z drużyny za ten piękny, wspólny czas...

Fot. Magdalena Kowolik & mg

 

WWW.SPORT.JASNET.PL

 

rozm. mg

KOMENTARZE

  • Miro | 29/05 godz. 13:58

    Troche maruda na lodzie i w szatni!

  • dr Pajchiwo | 28/05 godz. 22:09

    Dzięki Tomasz za wierne reprezentowanie barw jastrzębskiego hokeja. Powodzenia w dalszej karierze sportowej i życiu osobistym.

  • Kibic | 28/05 godz. 18:42

    :( głupota dach ?????????? Brednie ja żałuje ze go jest jaki jest nie znam człowieka

  • Rodz | 28/05 godz. 16:40

    Kuli fajny gość.Kuli został w hokeju a reszta kolegów robi karierę na kopalni...finanse nieporównywalne ...taka (nie)dola hokeisty

  • Kibic | 28/05 godz. 13:08

    „10” musi powędrować pod dach Jastoru!

  • jasnet.pl | 28/05 godz. 08:25

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X