Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

PUBLICYSTYKA

"... Ino nie idź na gruba"

 

Ciężka praca na kopalni rzadko kiedy jest marzeniem młodego człowieka. Na Śląsku o wiele częściej bywa ona koniecznością. Ci, którzy nigdy nie zjechali na dół, narzekają na liczne przywileje górnicze i relatywnie wyższe od innych grup społecznych zarobki. Jednak krytyka topnieje niczym asfalt w wakacyjny upał, kiedy tylko dojdzie do tragicznego wypadku. Gdy ratownicy rozpoczynają walkę z czasem, aby zdążyć, zanim być może jeszcze żyjącym ludziom zabraknie powietrza, każdy spoza tej branży po cichu dziękuje Opatrzności, że pracuje gdzie indziej.

 

Górnictwo to nie tylko zawód, ale i "stan umysłu". Człowiek spędzający kilka godzin dziennie kilometr pod ziemią zupełnie inaczej patrzy na świat. Dlatego właśnie pan Jerzy Gawliczek wraz z kolegami z oddziału PTTK Radlin postanowił przypomnieć o "Ofiarach Górniczego Stanu". Poprzez odwiedzanie miejsc pamięci o ludziach, którzy w tragiczny sposób stracili życie, liczący sobie siedemdziesiąt dwie wiosny pan Jerzy od ponad roku prowadzi listę takich lokalizacji (jest ich już ponad sto pięćdziesiąt) i zachęca do "turystyki pamięci", za którą można otrzymać piękną okolicznościową odznakę. W Jastrzębiu-Zdroju mamy na razie tylko jedno takie miejsce. To cechownia KWK Jas-Mos, gdzie znajduje się pamiątkowa tablica dotycząca katastrofy z 2002 roku, w której zginęło dziesięciu górników. Liczymy, że po rozmowie z panem Jurkiem na Jego liście pojawią się kolejne pozycje związane z naszym miastem. Warto pamiętać o "Ofiarach Górniczego Stanu". To nasz obowiązek.

 

- Pojęcie "Ofiar Górniczego Stanu" kojarzy się przede wszystkim z wypadkami na dole, tudzież zomowskim morderstwem na KWK Wujek.
Jerzy Gawliczek - To prawda, jednak my za "Ofiary Górniczego Stanu" uważamy również tych, którzy stracili życie na powierzchni czy w drodze do pracy. Tak było chociażby w Wilczym Jarze, gdzie w 1978 roku dwa autokary z jadącymi do pracy ludźmi wpadły do Jeziora Żywieckiego. Zginęło tam trzydziestu górników, którzy jechali na szychtę na KWK Brzeszcze, KWK Mysłowice i KWK Ziemowit.

 

- Zanim przejdziemy do sedna akcji, chciałbym zapytać o Pana motywację. Skąd pomysł na takie turystyczno-sportowe uczczenie pamięci?
- Kilka lat temu miałem okazję trafić na artykuł Doroty Świtały-Trybek pod tytułem: "Kamienni świadkowie tragicznych zdarzeń". Autorka jest doktorem habilitowanym na  Uniwersytecie Opolskim. To naprawdę godna podziwu i polecenia lektura, w której zawarte zostały informacje właśnie o pomnikach "Ofiar Górniczego Stanu". Jednak zakres omawianego w niej materiału obejmował tylko Katowice, Bytom czy Chorzów. Nasz region, czyli Rybnik, Jastrzębie, Żory i Wodzisław nie został tam ujęty. Stwierdziłem, że koniecznie należy coś z tym zrobić.

 

- Nie dziwi mnie to. Jak nie Pan, to kto? Rozmawialiśmy kilka lat temu o Pana drugiej pasji, jaką jest morsowanie. Prowadził Pan wspaniałą kronikę Regionalnego Klubu Morsów, która dziś jest encyklopedią wiedzy o środowisku kąpieli zimnowodnych dwadzieścia czy trzydzieści lat temu. Do dziś odwiedza Pan zimą Kąpielisko Zdrój.
- To prawda, mam zacięcie do takiej kronikarskiej roboty (śmiech). Jednak nie to jest najważniejsze. Wraz z kolegami, pasjonatami kolarstwa z Sokoła Radlin, postanowiliśmy w jakiś sposób odkurzyć te stare dzieje, aby w pogoni za dniem współczesnym nie zostało to zapomniane.

 

- Młodzi nie mają na to czasu?
- Nie wiem. Ale skoro my możemy to robić i mamy na to czas oraz możliwości, to staramy się tego nie zaniedbać.

 

- W Radlinie zapewne macie kilka takich miejsc pamięci.
- Oczywiście, od tego generalnie wszystko się zaczęło. Na cmentarzu w Biertułtowach istnieje zbiorowa mogiła Polaków, którzy zostali żywcem wrzuceni przez hitlerowców do zalanego szybu "Reden" w styczniu 1945 roku. Stało się to przed samym wyzwoleniem miasta przez Armię Czerwoną. Stąd nazwa Parku im. Ofiar Szybu Reden. Ponadto jest tu mogiła 86 jeńców radzieckich, którzy pracowali na KWK Marcel, czyli wówczas "Emmie", i zostali bestialsko zamordowani przez Niemców. Ale mamy też i starsze miejsca pamięci. "Ofiary Górniczego Stanu" czcimy niezależnie od ich narodowości. Wiedział pan, że ponad sto lat temu na "Emmie" doszło do straszliwego pożaru, w którym zginęło siedemnastu górników?

 

- Niestety nie.
- No właśnie! I dlatego my działamy, bo o tych ludziach nikt nie pamięta. Mamy w naszej bazie również ofiary Batalionów Robotniczych, które kazał formować marszałek Konstanty Rokossowski. To była straszna zbrodnia.

 

- Straszna i równie strasznie zapomniana.
- Niestety.

 

- Proszę o tym opowiedzieć.
- W latach 1949-1959 powoływano do wojska młodych chłopaków, a potem wysyłano nieprzeszkolonych na dół, w miejsce Ślązaków wywiezionych przez Sowietów do pracy w ich zakładach. Ci ludzie mieszkali w warunkach łagrowych! Głodowali. Nie mieli wykształcenia i doświadczenia. Ginęli pod ziemią, bo brakowało odpowiednio przygotowanych przełożonych. Nikt się nimi nie interesował i nie przejmował. Nie prowadzono ewidencji liczby zgonów. Nie ma dokumentacji. Był człowiek, nie ma człowieka. I to niewolnictwo miało miejsce w Polsce tylko nieco ponad pół wieku temu! Mieliśmy okazję z kolegami z Sokoła Radlin brać udział w odczycie na ten temat w "Akademii po Szychcie" w Muzeum Górnictwa w Zabrzu. Kustosz tej placówki doktor Zenon Szmidtke opowiadał, jak to wyglądało.

 

- Ile macie takich miejsc pamięci?
- Na chwilę obecną około stu pięćdziesięciu, ale ta liczba wciąż rośnie. Gdy jakiś czas temu ukazał się artykuł w "Gościu Niedzielnym" na nasz temat, to ruszyła mała lawina zgłoszeń w tej sprawie. Liczę, że podobnie będzie i w przypadku JasNetu. My sami nie jesteśmy w stanie wszystkiego odnaleźć i udokumentować. Sporo pomników "Ofiar Górniczego Stanu" jest zadbanych. Ludzie przynoszą kwiaty i od czasu do czasu zapalą znicze. Jednak wiele zostało zapomnianych. Marnieją gdzieś w szczerym polu lub w starych częściach cmentarzy i czekają na dokonanie swojego losu, gdy ktoś je wreszcie zlikwiduje, bo będzie budował kolejny market. Przede wszystkim tak jest z pomnikami opisanymi w języku niemieckim.

 

- Przecież nie ma pewności, że to niemieckie pomniki. Równie dobrze to mogli być Polacy mieszkający na Śląsku od pokoleń. To chyba nie kwestia narodowości.
- Być może, ale tym bardziej trzeba to sobie wyrzucać. Sobie, czyli naszemu śląskiemu społeczeństwu, które żyje z węgla i wychowało się na węglu. Szacunek do pracy górnika musi być zawsze. Jastrzębianom tego chyba tłumaczyć nie trzeba.

 

- Zachęcacie mieszkańców naszego regionu do pamięci o tych lokalizacjach poprzez stworzenie szlaku oraz odznak turystycznych.
- Nasza akcja skierowana jest do wszystkich pasjonatów turystyki rowerowej, pieszej itd. Chcemy zachęcić do odwiedzania miejsc wypadków oraz katastrof górniczych i rozbudzić wśród turystów zainteresowanie tymi tragicznymi historiami, bo górnictwo to zawód zasługujący na najwyższy szacunek. Dlatego jako zarząd PTTK Sokół Radlin stworzyliśmy specjalną odznakę, której wzór można znaleźć na naszej oficjalnej stronie internetowej. Zachęcam do odwiedzin i zapoznania się z regulaminem. Dołączcie do nas. Im więcej osób będzie pamiętać o "Ofiarach Górniczego Stanu", tym trudniejsze stanie się wymazanie z pamięci społecznej tych wszystkich tragedii, które są przestrogą na przyszłość.

 

- Jak zdefiniowaliście termin "miejsce pamięci"? W Jastrzębiu-Zdroju istnieje na razie tylko jedna taka lokalizacja, a przecież wypadków było znacznie więcej.
- Cechownia KWK Jas-Mos, gdzie znajduje się ołtarz św. Barbary, jest na razie jedynym jastrzębskim punktem na naszej trasie. Mam jednak nadzieję, że po naszej rozmowie rzeczywiście będzie tych punktów więcej. Natomiast my odwiedzamy przede wszystkim tablice, figury, pomniki, rzeźby, nawet ulice, których nazwy upamiętniają te katastrofy, jak "Dziewięciu z Wujka" w Katowicach czy "Poległych Górników" w Zabrzu. Mogą się one znajdować tak w przestrzeni publicznej, jak i miejscach zamkniętych, czyli kościołach czy zakładach pracy. Ponadto miejscem pamięci jest mogiła indywidualna lub zbiorowa, o której oficjalnie według zamieszczonego na niej opisu wiadomo, że jest miejscem spoczynku "Ofiary Górniczego Stanu".

 

- Czyli grób jednego górnika, który zginął na kopalni, też zaliczacie do swojej listy?
- Tak, ale pod warunkiem zaistnienia na nim oficjalnego opisu, że pochowany tu człowiek zginął śmiercią tragiczną na kopalni czy w drodze do pracy, tudzież wskazania i zgody rodziny na zamieszczenie tego grobu w naszym wykazie. Na przykład w Niedośpielinie czy w Tarnogrodzie są pojedyncze groby górników zamordowanych na KWK Wujek. I oczywiście znalazły się na naszej liście.

 

- Mój pradziadek zginął w drodze do pracy na "Emmie". Co w takiej sytuacji zrobić? Na nagrobku brakuje stosownej informacji.
- Jeśli mamy potwierdzenie najbliższej rodziny i jej zgodę na zamieszczenie takiego pojedynczego grobu w naszym wykazie, to nawet bez informacji na płycie o tragicznej śmierci niezwłocznie dopisujemy go do listy.

 

- W jaki sposób można zdobyć tę odznakę? Trzeba umawiać się z Panami na rowerowe wypady?
- Nie, absolutnie nie jest to wymagane, choć oczywiście zapraszamy do naszego grona wszystkich chętnych. W grupie raźniej. Ale można dokonać tego równie dobrze zupełnie indywidualnie, zarówno pieszo, jak i na rowerze. Liczy się turystyka i pamięć. Forma jest mniej ważna niż sam fakt odwiedzenia miejsca pamięci. Odznaki mamy brązowe, srebrne,  złote i honorowe, w zależności od ilości zdobytych punktów za zaliczenie odpowiedniej liczby lokalizacji. O odznakę może starać się każdy dorosły oraz dziecko od siódmego roku życia. Jest to zatem akcja dla całych rodzin. Czas zdobycia odznaki jest dowolny, więc można spokojnie objeżdżać ślady "Ofiar Górniczego Stanu" bez spoglądania w kalendarz. Potwierdzeniem dla nas jest dostarczenie nam zdjęć wraz z opisem pobytu na miejscu. Krótko mówiąc – po przybyciu na miejsce należy zrobić sobie fotografię wraz z miejscem pamięci. Jeśli zwiedzamy indywidualnie i nie ma możliwości, aby ktoś zrobił nam zdjęcie, to fotografujemy cel podróży i siebie w taki sposób, aby udowodnić swoją obecność w tym miejscu. Następnie trzeba ten materiał krótko opisać i dostarczyć do nas, czy to osobiście, czy mailowo. To wszystko. Nie ma żadnych pieczątek, punktów kontrolnych i komisji sędziowskich, które mierzą czas.

 

- Mistrzowie Photoshopa będą mieli wyzwanie.
- Myślę, że łatwiej będzie gdzieś podjechać niż retuszować siebie w programie graficznym (śmiech). Nasze odznaki są symboliczne. Myślę, że możemy liczyć na uczciwość i dojrzałość tych, którzy chcieliby włączyć się w naszą akcję. Każde miejsce pamięci jest punktowane według naszego regulaminu. Brązową odznakę można dostać już za dwadzieścia punktów z polskich miejsc pamięci. Najcenniejsza jest odznaka honorowa – tu potrzeba pięćdziesięciu punktów, ale aż dwadzieścia z nich należy zdobyć za granicą, np. w Czechach, ale też we Francji czy w Kazachstanie. Za pięć punktów liczy się grobowiec lub mogiła powyżej dwóch ofiar oraz nasze pomniki przy szybie "Reden" Biertułtowach. Za dwa punkty zaliczamy pozostałe miejsca pamięci, czyli groby jednej lub dwóch ofiar, obeliski, pomniki i tablice. Każde miejsce poza Polską to dodatkowy jeden punkt. Ponadto za pokonanie całości "Drogi Krzyżowej Górniczego Trudu" w Boguszowie-Gorcach na szczyt Chełmca można dostać kolejne dwadzieścia punktów. To czternaście stacji z obeliskami ku pamięci górników z różnych stron świata. Wszystko jest w regulaminie, który ustaliliśmy w marcu 2014 roku.

 

- Na koniec słowo o Panu. Miał Pan również sporo do czynienia z tragediami górniczymi.
- To niestety prawda. Mam 72 lata, ale do dziś pamiętam słowa ojca: "Rób co chcesz, ino nie idź na gruba". Ojciec przeżył zawał na "Emmie" i dziewięć miesięcy spędził w szpitalu. A ja i tak trafiłem na kopalnię. Pracowałem w Górniczych Rybnickich Zakładach Naprawczych, na KWK 1 Maja, a następnie w Jastrzębiu, na "Manifeście Lipcowym". Gdy pracowałem na "1 Maja", to zdarzył się wypadek, w którym zginęły cztery osoby, a 23 zostały poszkodowane. To było czterdzieści lat temu... Straszny to był czas w moim życiu. Potem pracowałem jako zawodowy ratownik górniczy, więc również miałem do czynienia z tymi tragediami. Doskonale wiem, co to jest śmierć na kopalni. Dlatego tak bardzo zależy mi na uczczeniu tych "Ofiar Górniczego Stanu". Chcę, aby ta pamięć trwała.

 

Od redakcji - wyrażamy nadzieję, że lektura powyższego wywiadu oraz dokumentacja fotograficzna zachęcą naszych Czytelników nie tylko do odwiedzania miejsc pamięci, ale i do kontaktu z panem Jerzym, który tworzy bazę pomników "Ofiar Górniczego Stanu" (więcej informacji na stronie Sokoła Radlin >>>).

 

 

zobacz galerię ›

rozm. mg

KOMENTARZE

  • mors | 26/08 godz. 12:16

    Brawo panie Jurku. Wielki szacunek za pasję.

  • Emeryt | 23/08 godz. 11:26

    Super gość fajne prowadził ćwiczenia na OSRG Wodzisław duzo opowiadał nawet w RPA był na akcji pożarowej , pozdrawiam go

  • Toto | 22/08 godz. 18:48

    Przeczytałem ten wywiad rzeka. Wielki szacunek dla takich ludzi! Dziękuję redakcji za teksty o takich pozytywnych ludziach.

  • jabolek | 22/08 godz. 10:12

    fajne, i fajnie ze sie odnalazł

  • jasnet.pl | 21/08 godz. 16:35

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X