Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

PUBLICYSTYKA

"Japonia jest moim natchnieniem"

Klub Judo Koka to jedna ze sportowych wizytówek Jastrzębia Zdroju. Klub doczekał się nawet występów swoich wychowanków na igrzyskach olimpijskich, co jest nie lada osiągnięciem. Takie tradycje zobowiązują. Obecnie w klubie trenuje spore grono młodych ludzi, z których chyba każdy marzy o powtórzeniu tamtego sukcesu. Na razie jednak zdobywają medale na gruncie krajowym i wojewódzkim. Jednym z symboli klubu jest trener Robert Radlak, który pracuje nie tylko w Jastrzębiu, ale zyskał również zaufanie władz Polskiego Związku Judo i przygotowuje nasze panie do Londynu. Niestety, w tym aspekcie szkoleniowiec nie jest optymistą...

- W minionym roku trener Robert Radlak sporo podróżował...
- Cóż, na pewno podróże kształcą i każda wnosi coś nowego. Ale nie są to podróże w potocznym rozumieniu tego słowa. Taki wyjazd to kolejno lotnisko, hotel, hala, hotel, hala, hotel, hala... I tak cały czas. Rzadko kiedy zdarzy się wolna chwila, którą można poświęcić na zwiedzanie. Czasami zawodnicy są na tyle zmęczeni, że otrzymują pół dnia przerwy w treningach. Ale wtedy przede wszystkim się odpoczywa, a nie ogląda miasto. Dla mnie osobiście taki wyjazd to przede wszystkim czas nauki. Bardzo nie lubię ludzi, którzy uważają, że już wszystko wiedzą i nie muszą się uczyć. Tymczasem każdy wyjazd to kolejne cenne doświadczenia. Mam okazję zobaczyć, jak trenują Czarni, Biali i Żółci... Judo jest sportem niezwykle popularnym w świecie. Czasami na zawody przyjeżdżają przedstawiciele krajów, o których przed walką nie słyszałem.

- Ale Polacy z nimi jeszcze nie przegrywają?
- Nie (śmiech). Ale ja bardzo podziwiam tych ludzi. Mają niewielkie umiejętności, ale ogromną chęć do nauki. Nie ukrywam, że dla mnie najcenniejszą nauką jest każdy pobyt w Japonii. Kontakt z mieszkańcami Kraju Kwitnącej Wiśni naprawdę wiele daje. Dla kogoś patrzącego "z boku" pewnie nie widać różnicy. Tu judo i tam judo. Jednak według mnie między nimi a nami jest ogromna przepaść w podejściu do treningu, w zaangażowaniu w sport, w przeżywaniu tego wszystkiego. Japonia jest dla mnie prawdziwym natchnieniem. Człowiek wraca stamtąd utrudzony podróżą, ale zmęczenie szybko mija. Zostaje to, czego się nauczyłem. Jednocześnie trzeba przyznać, że od Japończyków ciężko się uczy. Oni niechętnie dzielą się swoją wiedzą.

- Cechuje ich niesamowity etos pracy.
- Tak jest. We wszystkim są perfekcjonistami. Potrafią powtarzać jeden ruch tysiące razy. Mają zupełnie inną mentalność. Nie nudzi ich trzygodzinny trening nad dwoma elementami, podczas gdy Polacy, czy szerzej Europejczycy, marudziliby po dziesięciu minutach i żądali zmiany.

- To jest chyba ilustracja hasła, które widnieje w gablotce przy siedzibie klubu Koka: "Zwycięzcy robią to, czego nie chciało się przegranym".
- Japończycy udowadniają to na każdym kroku. W Kraju Wschodzącego Słońca trenowaliśmy w klubie, który mógł się poszczycić złotą, srebrną i brązową medalistką mistrzostw świata. Czymkolwiek się zajmują, robią to w stu procentach. Osiągają sukcesy w wielu różnych dziedzinach właśnie dzięki niesamowitej pracy i poświęceniu. To jest naprawdę imponujące. Na dodatek w przypadku judo stworzono system, który gwarantuje wyczynowym judokom zatrudnienie po zakończeniu kariery. Taki człowiek jest pewien, że znajdzie swoje miejsce pracy na uczelni, w wojsku czy policji. 

- Biegacz Marcin Lewandowski celem poprawy wyników zamieszkał na jakiś czas w Kenii i żył jak miejscowi. Jadł z nimi i trenował. Czy w judo jest ktoś, kto stał się bardziej japoński niż Japończycy?
- Mam swoje zdanie na ten temat. Uważam, że nie warto być na siłę japońskim. Nie da się tego zrobić, bo my swoje zachowania mamy w genach. Warto wiedzieć, jak coś robią, ale po to, by dobrze poznać przeciwnika. Czasami obserwuję treningi w klubach, gdzie szkoli się wschodnie sztuki walki, nie tylko judo. Zastanawiam się, dlaczego niektórzy na siłę chcą być Japończykami. Przecież jesteśmy w Polsce. Wiadomo, że poprzez treningi chcemy przybliżać w jakiś sposób japońską kulturę i styl życia. Ale przybliżanie kultury to nie konieczność zmiany narodowości. Tego między innymi nauczyłem się dzięki wyjazdom. Mam taką, a nie inną mentalność. Jestem Polakiem i Europejczykiem. Starając się dorównać Japończykom należy się od nich uczyć i próbować znaleźć klucz do adaptacji niektórych aspektów na naszym gruncie.

- Czy trener Robert Radlak wie, gdzie tego klucza szukać?
- Myślę, że tak. Wyniosłem z podróży wiele przemyśleń, dzięki czemu inaczej podchodzę do treningów. Staram się, aby był on nasycony japońskimi wartościami, ale nie przekraczam pewnych granic.

- Czyli zawodnicy nie muszą jeść ryżu na śniadanie, obiad i kolację?
- Nie (śmiech).

- O pierwszym wyjeździe do Japonii rozmawialiśmy przed rokiem. Mówił pan, iż wybiera się do Kraju Kwitnącej Wiśni latem. Był Pan również w Brazylii.
- Ten drugi wyjazd do Japonii to obóz szkoleniowy w Tsukubie, gdzie są liczne uniwersytety i ośrodki naukowo-badawcze. Na miejscu trenowaliśmy i aklimatyzowaliśmy się przed mistrzostwami świata. Natomiast jeśli chodzi o Brazylię, to byliśmy w Rio de Janeiro.

- Aklimatyzacja przed olimpiadą?
- Jeszcze nie (śmiech). Brazylia to kraj o dwóch obliczach. Z jednej strony slumsy, które sprawiają bardzo przykry widok, a z drugiej piękne plaże, hotele i... piękne kobiety. Trenowaliśmy tam wspólnie z Brazylijczykami. W tym państwie judo jest bowiem bardzo popularne. Ponadto można było posparować z przedstawicielami brazylijskiego jujitsu.

- Co nowego u Pana podopiecznej Urszuli Sadkowskiej.
- Po mistrzostwach świata w Japonii zakończyliśmy współpracę. Po prostu wygasła nasza umowa. Prowadziłem Sadkowską przez wiele lat. W tym okresie stawała na podium Pucharu Świata i mistrzostw Europy. Cykl zakończyły ostatnie Mistrzostwa Świata 2010 w Japonii, gdzie Urszula nie zdobyła niestety medalu. Nie ukrywam, że Sadkowska to trudny przypadek. Zawodniczka obdarzona jest świetnymi warunkami fizycznymi, natomiast ma pewne problemy z mentalnością. Powinna nad tym popracować i więcej trenować, a także myśleć o odpowiednim odżywianiu się. Nie będę również robił tajemnicy z faktu, że również moja praca w Polskim Związku Judo stoi pod znakiem zapytania

- Ostatnio miały miejsce pewne przetasowania...
- Tak, Adam Maj został trenerem-koordynatorem obu kadr, zarówno pań, jak i panów. Ale będzie bardziej zajmował się pracą związaną z organizacją. Nie będzie miał kontaktu z zawodnikami. Natomiast ja na tą chwilę nie potrafię znaleźć wspólnego języka z prezesem i zarządem Polskiego Związku Judo. Mam inny pomysł na przygotowania olimpijskie. Według mnie powinniśmy oprzeć się na przygotowaniu za granicą, najlepiej w Azji. W Polsce poziom judo jest taki, jaki jest. Kluby są bardzo słabe. Oczywiście, można trenować w Polsce, przygotowując się do mistrzostw Europy. Ale na mistrzostwach świata czy igrzyskach nie mamy czego szukać, bo przepaść między nami i Azjatami jest zbyt duża. Moja koncepcja opierała się nawet o sześciomiesięczny pobyt w Azji.

- Może związek nie ma na to pieniędzy.
- Myślę, że jest to jeden z czynników. Ale jednocześnie na inne rzeczy są pieniądze... A na przygotowania do igrzysk olimpijskich brakuje. W Polsce można oczywiście trenować. Ale najzwyczajniej w świecie nie podniesie się w ten sposób poziomu sportowego danego zawodnika. To jest nie do wykonania, jeśli wszystko odbywa się w kraju.

- Czyli na medal w Londynie w judo nie mamy co liczyć?
- Niestety. Takie jest moje zdanie na ten temat. Ale mam nadzieję, że moje przewidywania się nie sprawdzą. Pamiętajmy, że do olimpiady zostało zaledwie półtora roku. Przedstawiłem pewne warunki, które są, moim zdaniem, konieczne do spełnienia, abyśmy mogli o te medale walczyć. Jeśli nie ma na coś środków, to nie ma medali.

- Przejdźmy do spraw klubowych. W minionym roku jastrzębscy judocy zdobywali sporo medali.
- Nasza młodzież jest naprawdę bardzo zdolna. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że wręcz wybitna. Przykładem jest tu Dawid Zykubek, z którym się bardzo trudno rywalizuje. Mówię to zarówno jako trener, jak i judoka. Jego ciało jest tak elastyczne, że ma się wrażenie, że niczym woda przelewa się między rękami. To się bardzo rzadko zdarza. To jest mądry chłopak i bardzo pracowity. Ma wszystkie cechy godne przyszłego mistrza, ale musi być wytrwały i solidny. Jest też Patryk Nowak, który na ostatnich mistrzostwach Śląska wygrywał z zawodnikami wyższymi od siebie o głowę.

- Cele na przyszły rok?
- Chcemy zdobyć co najmniej dwa medale na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, a także wywalczyć medal w zawodach juniorów. Mamy również nadzieję, że w związku z planowanym ukończeniem hali uda nam się zorganizować porządne ogólnopolskie zawody w judo. Poza tym wysyłamy naszych trenerów na szereg szkoleń i mam w związku z tym nadzieję, że cykl selekcji młodych zawodników będzie coraz bardziej efektywny. Wybieramy najlepszych i mam nadzieję, że na koniec roku okaże się, że naprawdę wybraliśmy właśnie najlepszych.

- Judo to dyscyplina olimpijska, więc wysłanie potomka do Klubu Judo Koka pobudza wyobraźnię rodziców.
- Pierwszym krokiem, aby pojechać na olimpiadę jest zapisać się na judo. Dla najmłodszych adeptów judo mamy przygotowane zajęcia z akrobatyki i sprawności ogólnej. To taka zabawa w sport, ale celem jest oczywiście wyczynowe podejście do dyscypliny.

Zobacz materiał filmowy >>>

 

Rozm. Mariusz Gołąbek

KOMENTARZE

  • jasnet.pl | 21/05 godz. 08:11

    Bądź pierwszy! Wyraź swoją opinię!

  • jasnet.pl | 24/01 godz. 00:00

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X