Dzisiaj jest: piątek, 17 maja 2024   Imieniny: Brunon, Sławomir, Weronika

więcej ›

SPORT

PUBLICYSTYKA

Koronawirus: Co już straciliśmy?

 

Najpierw epidemia w Chinach, teraz pandemia na całym świecie. Katastrofa gospodarcza największa od czasów krachu w 1929 roku, który przecież doprowadził do II wojny światowej. Bezradność instytucji międzynarodowych. Na całym świecie "oficjalne" ofiary liczone są już w dziesiątkach tysięcy. Kolejne ograniczenia w poruszaniu się, które mają zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Do tego wszystkiego dochodzi kompletny chaos informacyjny w Internecie dotyczący otaczającej nas rzeczywistości, która jest całkowicie nowa. "Teorie spiskowe" (?) mówią wręcz o tym, że w istocie mamy do czynienia z niewypowiedzianą wojną z użyciem niespotykanych dotychczas metod. "Obyś żył w ciekawych czasach"...

Zostawmy to wszystko na moment. Zatrzymajmy się na chwilę. Powiedzieć, że mamy do czynienia z żywą ilustracją dowcipu o rabinie i kozie, to nic nie powiedzieć. Przypomnijmy, że ta znana żydowska anegdota opowiada o człowieku, który żalił się rabinowi na ciasne mieszkanie, w którym musi gnieździć się z całą rodziną. - Nie stać mnie na lepsze, a z żoną, dziećmi i rodzicami jest nas dziesięcioro. Co mam robić, rebe? - pyta. Rabin odpowiada, że powinien kupić sobie kozę, co ten po wielkich oporach czyni. Po dwóch tygodniach przychodzi do rabina i narzeka jeszcze bardziej ("koza nie daje nam żyć!"), na co patriarcha nakazuje mu sprzedanie zwierzęcia. - Rebe, jak my teraz mamy dużo miejsca! - komentuje człowiek po pozbyciu się kozy.

Do rzeczy. W całym tym koronawirusowym chaosie bardzo mocno ucierpiał "przemysł sportowy", a to przecież dopiero początek problemów. Narzekaliśmy, że w sezonie jest za dużo meczów i nie ma gdzie upchać zaległych spotkań? Narzekaliśmy, że terminarze są źle poukładane? Narzekaliśmy, że organizatorzy jednej imprezy nie biorą pod uwagę, że organizatorzy drugiej już wcześniej ustalili termin swojej i teraz trzeba rozerwać się, aby nie odpuścić obu?

Narzekaliśmy. A potem wpuszczono "kozę"...

Być może za dwa miesiące wszystko będzie dobrze, a pandemia minie niczym zły sen. Wiele jednak wskazuje na to, że tegoroczne wakacje naprawdę mogą być gorące, a "lepiej już było". Skalę zmian najlepiej ilustruje fakt, że w 2020 roku miały odbyć się Igrzyska Olimpijskie w Tokio oraz piłkarskie Mistrzostwa Europy. Po raz ostatni igrzysk planowo nie było w 1944 roku, a do ich przesunięcia nie doszło nawet w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, gdy Zachód i Wschód bojkotowały się wzajemnie. Zawieszono lub zakończono rywalizację w praktycznie wszystkich rozgrywkach sportowych na całym świecie. Jedynym wyjątkiem jest tu chyba tylko Białoruś. Prezydent Aleksander Łukaszenka bagatelizuje zagrożenie, publicznie gra w hokeja i radzi innym to samo. Opcje są tylko dwie - albo zmysły postradał Łukaszenka, albo reszta świata.

Dla ludzi pamiętających "komunę" dzisiejszy czas jest trudny, ale mimo wszystko nie wiąże z wyjątkowo ogromnym szokiem. Kolejki przed 1989 rokiem były przecież znacznie dłuższe, a puste półki w sklepach nie ograniczały się tylko do chwilowego braku drożdży. W zdecydowanie gorszej sytuacji znajduje się młodzież, która nie pamięta żołnierzy na granicach i dla której Internet jest tak oczywisty, jak woda w kranie. Generalnie jednak wszyscy jedziemy na tym samym wózku, a nazywa się on "fatalna niepewność jutra".

Dlatego dziś, na przełomie marca i kwietnia przydałoby się jeszcze raz rzucić okiem na minione kilka tygodni w jastrzębskim sporcie. Odpowiedzmy sobie wspólnie na pytanie, co już straciliśmy? Być może za miesiąc będzie na to za późno, bo "wiatry historii" powieją w zupełnie nieoczekiwaną stronę. Relacją z odległej epoki wydaje się wszak przypomnienie, że zaledwie miesiąc temu Europejska Konfederacja Siatkówki (CEV) groziła Jastrzębskiemu Węglowi walkowerem za decyzję o odwołaniu wyjazdu do północnych Włoch na pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów z Trentino Volley. Nasi siatkarze mieli podobno dostać się do Trydentu przez... Bergamo, tak tragicznie naznaczone epidemią w kolejnych tygodniach. Czego w ten sposób uniknęliśmy? Bóg jeden raczy wiedzieć, ale łatwo wyobrazić sobie katastrofalne efekty tej wyprawy.

A zatem, co już straciliśmy?

1. Straciliśmy emocje związane z ćwierćfinałem siatkarskiej Ligi Mistrzów. Jastrzębski Węgiel wcale nie stał na straconej pozycji w rywalizacji z Trentino, które przecież - przypomnijmy - nie było rozstawione w tej fazie rozgrywek. To już nie jest trzykrotny triumfator Champions League sprzed dekady. Zakładając jednak nawet porażkę naszych siatkarzy, to i tak bezpośrednią walkę o strefę medalową Ligi Mistrzów gościliśmy tylko dwukrotnie, pojedynkując się z Noliko Maaseik i Resovią Rzeszów.

2. Straciliśmy emocje związane z walką o medale PlusLigi. Jastrzębski Węgiel na pewno nie wypadłby przed finiszem fazy zasadniczej z czołowej czwórki, a zatem w ćwierćfinale zmierzyłby się z teoretycznie słabszym rywalem. Kibice mieli zatem prawo liczyć na awans do półfinałów, gdzie... mogło być różnie. Nasz zespół radził sobie przecież ze Skrą Bełchatów i po raz pierwszy od lat zdołał pokonać Zaksę Kędzierzyn-Koźle. Powiedzmy sobie szczerze, że potencjał tej ekipy dawał jej szansę nawet na mistrzostwo Polski. Na ile realną była powtórka z 2004 roku, nie dowiemy się już nigdy.

3. Straciliśmy emocje związane z walką o medale Polskiej Hokej Ligi. JKH GKS Jastrzębie po pokonaniu faworyzowanej Cracovii Kraków miał zmierzyć się o finał z Unią Oświęcim, z którą w sezonie zasadniczym toczył wyrównane i zacięte boje, i którą pokonał w finale Pucharu Polski w Tychach. Innymi słowy, można pokusić się o stwierdzenie, iż znalazłoby się więcej jastrzębskich kibiców wierzących w sukces w rywalizacji z Unią, aniżeli z Cracovią. Dodajmy, że podopieczni Roberta Kalabera po zdobyciu Pucharu Polski i Pucharu Wyszehradzkiego oraz awansie do półfinału już "nic nie musieli", bo "zrobili swoje". Gra na luzie często przynosi bardzo słodkie owoce.

4. Na pewno straciliśmy już także "normalną" rundę wiosenną w piłkarskiej Fortuna I Lidze, gdzie piłkarze GKS Jastrzębie po pokonaniu Radomiaka Radom wskoczyli na lokatę gwarantującą baraże o ekstraklasę. Faktem jest, że wiosną podopieczni Jarosława Skrobacza mieli przed sobą jeszcze siedem spotkań u siebie i pięć na wyjeździe. Szanse na emocjonujące baraże o ekstraklasę były zatem całkiem spore. Na chwilę obecną nie wiemy, czy sezon zostanie dokończony, ale szanse na to maleją z tygodnia na tydzień. PZPN chce wrócić do gry z końcem kwietnia... UEFA przełożyła czerwcowe Euro 2020 także ze względu na ewentualną możliwość przesunięcia finiszu sezonu na późne lato, jednak na tę chwilę nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie dalej.

5. Straciliśmy szereg szans na siatkarskie (Akademia Talentów Jastrzębskiego Węgla) i hokejowe (JKH GKS Jastrzębie) medale młodzieżowych mistrzostw Polski. Przypomnijmy, że młodzi "pomarańczowi" szli jak burza w rozgrywkach wojewódzkich oraz ogólnopolskich ćwierćfinałach i półfinałach. Z kolei żaki starsze z Jastora zapewniły sobie mistrzostwo Śląska (niezależnie od przerwania sezonu) i na pewno nie były bez szans w rywalizacji z ekipami z reszty kraju. Ponadto podopieczni Mariusza Bernackiego mieli przed sobą finały międzynarodowej Ligi Karpackiej, w której wcześniej odnieśli komplet piętnastu zwycięstw, w tym z drużynami z Kijowa.

6. Biegacze i kolarze stracili de facto już teraz całą pierwszą część sezonu. Dla tych, którzy solidnie przepracowali zimę (tak bardzo sprzyjającą treningom) to sportowa katastrofa. Odwołano wszystkie możliwe imprezy biegowe i kolarskie w marcu, kwietniu i maju (w tym Jastrzębski Bieg Kobiet na 5+). Co więcej, organizatorzy większości zawodów już teraz zapowiadają, że chcą rozegrać je jesienią. Oznacza to, że do przeładowanego sezonu wrześniowo-październikowego trzeba będzie dołożyć jeszcze imprezy z wiosny. Co gorsza, nie jest w tym czasie dobrze widziana dłuższa aktywność fizyczna na świeżym powietrzu, którą służby mogą (choć nie muszą) potraktować jako łamanie przepisów. Pod kątem sportowym jedyny plus jest taki, że mięśnie co bardziej uzależnionych od sportu biegaczy i kolarzy wreszcie nieco odpoczną, jednak w tych warunkach ciężko będzie jeszcze w tym roku o rekordy życiowe.

7. Punkt szósty w pewnym stopniu dotyczy także adeptów sportów i sztuk walki. Mogą oni wprawdzie w domu pracować nad tężyzną fizyczną i zapewne nikt nie będzie mierzył odległości między nimi, jeśli zdecydują się na sparingową walkę na rozłożonej w dużym pokoju macie. Jednak nie zmienia to faktu, że wszystkie obiekty sportowe są zamknięte, a o zawodach nie można nawet pomarzyć. A zatem też pół sezonu do kasacji.

8. Nie do obliczenia są ponadto straty, jakie już poniosło szkolenie dzieci i młodzieży. Trenerzy najmłodszych sportowców nie ukrywają, że na tym etapie rozwoju każdy miesiąc jest ważny, a tu przecież mamy do czynienia z przestojem znacznie dłuższym. Co więcej, jeśli nawet sytuacja wróci do jako takiej normalności, to dzieciaki będą musiały nadrabiać zajęcia szkolne, a sport zejdzie na dalszy plan. Trzeba też brać pod uwagę czysto ludzki aspekt - jeśli rodzice stracą pracę, to przeznaczą zaoszczędzone jeszcze środki (o ile nie zeżre ich inflacja) na podstawowe potrzeby, a nie na składki klubowe czy dowożenie pociech na treningi. Tej straty nie jesteśmy w żaden sposób w stanie oszacować.

9. Podobnie nie jesteśmy w stanie oszacować efektów "pandemii gospodarczej", jaka nas czeka w światowym i krajowym sporcie drużynowym. Ilu młodych piłkarzy, hokeistów czy siatkarzy zostanie zmuszonych przez szeroko pojęte życie do rezygnacji z uprawiania sportu i poszukiwania "normalnej" pracy, bo trzeba będzie pomóc rodzicom lub przedwcześnie dorosnąć?

O jeszcze gorszych scenariuszach nie chce się nawet myśleć. Jan Paweł II podobno powiedział, że piłka nożna jest najważniejszą z nieważnych rzeczy i tę maksymę możemy w dziś rozciągnąć na cały sport. W sytuacji walki o ludzkie życie nikt nie zajmuje się "świńskim pęcherzem wypełnionym powietrzem". Niemniej, jest to istotna gałąź gospodarki, która w czasach "po kryzysie" może pomóc społeczeństwu w powrocie do normalności. Innej niż ta sprzed miesiąca, ale jednak normalności. Można stawiać "dolary przeciw orzechom", że jeśli ta przeklęta "koza" zostanie "sprzedana", to na pierwszym meczu każdej z naszych drużyn obiekty sportowe będą wprost pękały w szwach.

Dlatego miejmy nadzieję, że jeszcze "wszystko będzie dobrze"...

Grafika: Vektor Kunst iXimus / Pixabay

 

WWW.SPORT.JASNET.PL

 

mg

KOMENTARZE

  • Kibic | 02/04 godz. 15:39

    Nie wiadomo kiedy skończy ta pandemia

  • WIKTOR | 02/04 godz. 09:29

    Skończy się pandemia po wprowadzeniu szczepionki a kraj, który go opatentuję zgarnie gruby hajs tyle.
    Ten wirus to sztuczny twór spreparowany w laboratorium jest niemożliwe, żeby tak szybko się przenosił na wszystkich krajach.

  • Maja | 02/04 godz. 08:45

    Panie Mariuszu, tak naprawdę tracą tylko najbogatsi. Rozżaleni na cały świat, szukają ukojenia przy tych, którym podarowali biedę. A sport, Panie Gołąbek, to tylko przygrywka do melodii wielkiego światowego biznesu. Serdecznie pozdrawiam.

  • Kibic | 02/04 godz. 06:40

    Nie wiadomo kiedy to się skończy .................... Pandemia

  • jasnet.pl | 01/04 godz. 18:06

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X