Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

PUBLICYSTYKA

"Mama TKKF"

Jest 26 czerwca 1978 roku. Dwa dni wcześniej urodził się 35-milionowy Polak, a dzień później Mirosław Hermaszewski poleci w kosmos. W USA rządzi Carter, w ZSRR - Breżniew, w Iranie - szach, a w Watykanie jeszcze nie wiedzą, że w tym roku będą mieli aż trzech papieży. Zupełnie inny świat. W tym innym świecie zupełnie inaczej podchodzono do amatorskiego sportu i rekreacji, na które nie brakowało środków. Mniej liczyły się wyniki, a bardziej - masowość. Może dlatego, że wychodzono z założenia, iż ilość przejdzie w jakość. Metoda wówczas się sprawdzała, co było widoczne w tabelach medalowych kolejnych igrzysk olimpijskich w tamtym czasie. Symbolem tej masowości było Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej.

 

Tego dnia, 26 czerwca 1978 roku, Prezydium Zarządu Wojewódzkiego TKKF powołało do życia Radę Koordynacyjną Ognisk TKKF w Jastrzębiu Zdroju. Przewodniczącym wybrano Stanisława Makaruka, a jego zastępcą - Bronisława Chmielewskiego. Sekretarzem i etatowym pracownikiem została Jadwiga Res. 23 lutego 1984 roku w miejsce Rady Koordynacyjnej powstało Miejskie Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej. Jego prezesem został Bolesław Knapik, a wiceprezesami - Stefan Słota oraz Mariusz Wrzeszkiewicz. Po dwóch latach szefem MTKKF wybrano Wilhelma Grudnia, a jego zastępcami: Jadwigę Res oraz Ryszarda Wybrańca. Od 1994 roku prezesem MTKKF jest Jadwiga Res. Do dziś. Bez jej zaangażowania trudno wyobrazić sobie działalność Towarzystwa w naszym mieście.

 

"Trzydzieści pięć lat w pigułce" - filmowa podróż z jastrzębskim TKKF >>>

 

- Trzydzieści pięć lat to piękny jubileusz, ale dlaczego właściwie za rok powstania TKKF w naszym mieście przyjęliśmy 1978? Przecież Miejskie Towarzystwo datuje się od roku 1984, natomiast pierwsze ogniska TKKF powstały o wiele wcześniej.
Jadwiga Res-Siudzińska - Istotnie, prawdą jest, iż za początek działalności Towarzystwa w Jastrzębiu Zdroju moglibyśmy brać inną datę. Jednak to 1978 rok wydaje się najbardziej adekwatny. Dlaczego? W tym właśnie roku powołana została do życia Rada Koordynacyjna Ognisk TKKF, która stała się podstawą późniejszego utworzenia Miejskiego TKKF. Wspomniane ogniska, istniejące przy pięciu jastrzębskich kopalniach, a także w Urzędzie Miasta i na osiedlu nr IV (ognisko "Herkules") organizacyjnie należały wówczas do wodzisławskiego TKKF.

 

- Jastrzębie przez wiele lat było jedynie niewielką gminą w powiecie wodzisławskim...
- A potem stało się większe niż sam Wodzisław (śmiech). Należało stworzyć te struktury w młodym mieście i stąd właśnie datujemy nasze istnienie od 1978 roku. Oczywiście, moglibyśmy próbować szukać źródeł, które z ognisk TKKF powstało najwcześniej, ale jest to, mówiąc szczerze, niewykonalne. Wielu z dawnych działaczy już nie żyje. Inni wyjechali w Polskę. Archiwa dotyczące wcześniejszej działalności Towarzystwa również zaginęły. Dopiero w 1978 roku, kiedy powstała ta struktura organizacyjna ognisk w Jastrzębiu Zdroju, zaczęłam prowadzić dokumentację, której po prostu wcześniej nie było.

 

- Jest Pani osobą, która przez te wszystkie lata stała się wręcz symbolem jastrzębskiego TKKF. Jak do tego doszło?
- Może zabrzmi to śmiesznie, ale uważam to nasze jastrzębskie Towarzystwo za moje pierwsze dziecko. Nie będę ukrywała, że zawsze czułam się dobrze w pracy organizacyjnej. Już w podstawówce organizowałam imprezy z okazji Dnia Nauczyciela, działałam w harcerstwie, a w szkole średniej byłam przewodniczącą Związku Socjalistycznej Młodzieży Wiejskiej. Tu nie chodziło o politykę, a po prostu o możliwość realizacji pewnych celów i organizacji imprez. W Jastrzębiu znalazłam się tylko w celu odbycia obowiązkowego stażu w Szpitalu Górniczym. Wówczas nie przypuszczałam, że utknę w tym mieście na stałe... Pracując w szpitalu wykazałam się aktywnością organizacyjną w zakresie imprez turystycznych i rekreacyjnych dla pracowników placówki. Wówczas w wojewódzkim TKKF pojawiła się idea założenia w młodym mieście lokalnego oddziału Towarzystwa, który miałby koordynować działalność istniejących już na terenie miasta ognisk TKKF. Na podstawie porozumienia zakładów pracy zostałam pracownikiem wojewódzkiego TKKF oddelegowanym do pracy w Jastrzębiu. Wtedy był prawdziwy boom na sport i rekreację wśród społeczności miasta w ramach naszego Towarzystwa. Chcieliśmy powołać ogniska na każdym osiedlu i w dużej mierze nam się to udało.

 

- Osoba, która nie interesuje się Waszą działalnością nie wie, jak wiele pracy w dobie aktualnych przepisów wymaga prowadzenie organizacji pozarządowej. Gdyby to były tylko kwestie związane stricte ze sportem i rekreacją, to pół biedy. Ale problem polega na tym, że jest jeszcze masa tzw. papierkowej roboty. Po co to Pani?
- Jak zawsze trudne pytania (śmiech). Jak już wspomniałam, czuję się matką tego naszego TKKF...

 

- A matka nie zostawia swojego dziecka?
- Dokładnie tak jest. Wiele osób pytało mnie, czemu nadal TKKF, a nie własna działalność. Mając taki potencjał organizacyjny, może wreszcie coś dla siebie? Przecież i tak na utrzymanie swoje i biura muszę wypracować własne środki, a dochodzi jeszcze ta cała buchalteria papierkowa. To wszystko prawda, ale co dalej? Czy któryś z młodych działaczy przejmie pałeczkę na aktualnych zasadach, gdzie wszystko trzeba sobie samemu wypracować, a jeśli braknie środków - to zostać bez wypłaty? Obawiam się, że jeśli zabraknie oddanych, bezinteresownych działaczy, których jest już niewielu w naszych szeregach, to nie doczekamy "złotych godów". Mówię to z pełną świadomością. To już nie są lata osiemdziesiąte czy nawet dziewięćdziesiąte, gdy można było liczyć na dofinansowanie naszej działalności ze strony Ministerstwa Sportu czy miasta. Dostawaliśmy pieniądze na bieżącą działalność, pracowników, utrzymanie biura czy instruktorów. Dziś nie ma o tym mowy. Musimy sami sobie wypracowywać środki na bieżącą działalność, pomoc dla naszych klubów i organizację imprez. Jedyne dofinansowanie to udział w konkursach, w których ogranicza się je do minimum. Musimy mieć świadomość, że dofinansowanie do imprez ze strony Urzędu Miasta, za które zawsze bardzo dziękujemy, to jednak jedynie niewielki procent potrzebnych środków. Dzięki działalności gospodarczej w zakresie usługi transportowych i, czasami, reklamowych mamy możliwość prowadzenia biura MTKKF, centralnej księgowości dla wszystkich naszych klubów oraz pomocy im w zakupie sprzętu sportowego czy opłaceniu obiektów sportowych. Mamy oddanych działaczy, którzy często poświęcają własny czas kosztem rodziny, ale czasy są takie, że każdy musi z czegoś żyć. Działalność społeczna jest piękna, ale trzeba mieć też co włożyć do garnka. Nikt nie tyle nie chce, co nawet nie może dokładać do bieżącej działalności. To, co udało się stworzyć w Jastrzębiu, pozwoliło naszemu Towarzystwu przetrwać trudne czasy przemian politycznych i gospodarczych w kraju. Sport wyczynowy ma sponsorów w postaci zakładów pracy, które potrafią zmierzyć wynik, sprawdzić tabelę czy zobaczyć medal. Rekreacja i kultura fizyczna to co innego. My pracujemy u podstaw, a rezultaty naszych działań to mniejsza liczba osób otyłych czy cierpiących na dolegliwości już w podeszłym wieku.

 

- Chyba nie do końca mogę się zgodzić. To przekłada się również na sport wyczynowy. Przecież z tych wszystkich dzieciaków, które biegały po klepiskach w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, również pod egidą TKKF, wyrastali potem mistrzowie olimpijscy. Deynie czy Lubańskiemu nikt nie budował orlików. Korzeniowski nie miał profesjonalnego trenera od trzeciego roku życia, a Małysz skakał na biegówkach na skoczni ze śniegu.
- To jest oczywiste. W dzisiejszych czasach, erze internetu i kablówki, trudno zachęcić młodzież do sportu. Co ciekawe, nawet częściej przychodzą do nas ludzie właśnie tacy, którzy biegali po tych klepiskach dawno temu. Coś w nich zostało. Co wyrośnie z siedzących dziś przed telewizorami pokoleń, boję się nawet myśleć.

 

- Gdy spotkaliśmy się wiosną na Majówce na Sportowo, była Pani rozczarowana słabą frekwencją w Turnieju Koszykówki Ulicznej Bruk. Tymczasem nagrodą było 400 dolarów, więc naprawdę ciekawa suma. Zatem to chyba nie jest kwestia wysokości gratyfikacji. Choć z drugiej strony... Gdyby w 1986 roku TKKF zorganizował turniej z taką nagrodą, to...
- To musiałabym tu postawić jeszcze kilkadziesiąt dodatkowych koszy (śmiech). Takie, niestety, są czasy. Dlatego chcemy iść naprzód w kwestii problemów tzw. trzeciego wieku, czyli osób po 55. roku życia. Skoro młodzież nie garnie się do sportu amatorskiego i rekreacji, jeśli nie ma zapewnionego luksusu, to kierujemy się też do tych, którzy wiedzą, jak ważny jest ruch i jak wiele radości potrafi sprawić. Nasze społeczeństwo się starzeje, a to wiąże się z większymi wydatkami na służbę zdrowia. Tymczasem nasze państwo nie robi nic w tym kierunku, a przecież sport i rekreacja dla seniorów to mniejsze kolejki w przychodniach. A co my robimy? Cóż, od dziesięciu lat prowadzimy Ośrodek Terapii Ruchowej dla Osób Trzeciego Wieku. Przynosi on wspaniałe efekty. Mamy ludzi, którzy przychodzili na pierwsze zajęcia z ogromnymi ograniczeniami ruchowymi, a teraz trenują jak zdrowi ludzie. Można to nazwać takim wf-em dla weteranów. Obecnie na treningi uczęszcza około sześćdziesiąt osób. Współpracujemy też z Uniwersytetem Trzeciego Wieku. Tu niestety pojawiają się wspomniane problemy finansowe. Przez pierwsze trzy lata istnienia Ośrodka Terapii Ruchowej otrzymywaliśmy dofinansowanie z Ministerstwa Sportu. Niestety, potem Warszawa przestała się tym interesować, a my nie chcieliśmy rezygnować z czegoś, co cieszy się tak wielką popularnością...

 

- Jakie to problemy finansowe?
- Niestety, nie dla wszystkich miejskie obiekty sportowe zarządzane przez MOSiR są dostępne za symboliczną złotówkę, o której mówi zarządzenie Prezydenta Miasta. Musimy płacić za wynajem Krytej Pływalni Laguna i tu, niestety, przechodzimy do kwestii, która nas różni z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji, choć bardzo doceniam, co ta instytucja robi dla sportu w mieście. Nadmieniam, że ani MOSiR nie jest dla nas konkurencją, ani my dla MOSiR-u. Chcemy być partnerami w kwestii rekreacji i sportu amatorskiego. Podam przykład. Istnieje Szkółka Piłkarska MOSiR i to jest wspaniałe, bo setki chłopców uczą się gry w piłkę nożną i być może za kilka lat wyrosną na świetnych zawodników. A co z tymi, którzy nie są tak utalentowani i nie mieszczą się do kadr? Co z osobami, które nie mają zamiaru być wielkimi sportowcami, a jedynie chcą rekreacyjnie pograć na boiskach w badmintona, ringo czy chociażby tylko poćwiczyć. Właśnie te osoby trafiają na zajęcia stałych zespołów sportowych naszych klubów. Kilka lat temu wyszło zarządzenie Prezydenta Miasta, iż miejskie obiekty sportowe będą udostępnione za symboliczną złotówkę dla celów statutowych właśnie dla takich stowarzyszeń i klubów, jakim jest między innymi TKKF. Niestety, MOSiR nie wywiązuje się z tego zarządzenia względem nas, gdyż za wynajem obiektów musimy płacić tak samo, jak każdy przysłowiowy Kowalski. Nie mogę się z tym zgodzić. Władze MOSiR-u tłumaczą nam, że udostępniają obiekty jedynie tym stowarzyszeniom i klubom, które prowadzą szkolenie dzieci i młodzieży. My istotnie nie szkolimy, ale w swoich szeregach mamy całą rzeszę społeczeństwa, również ludzi młodych, którzy też mają prawo dostępu do obiektów miejskich na równych zasadach.

 

- Pani Prezes mówiła, że macie około tysiąca członków. Może chodzi o to, że nie schodzilibyście z obiektów?
- Absolutnie nie. Chodzi nam zaledwie o kilka godzin tygodniowo na niektórych obiektach. To naprawdę niewiele. Podam tu przykład Ośrodka Terapii Ruchowej, o którym już mówiliśmy. Prosimy tu dosłownie o dwie godziny zajęć w miesiącu na Krytej Pływalni Laguna. Czy to tak dużo? Gdybyśmy mieli dofinansowanie z ministerstwa lub z miasta na instruktora, sprzęt czy lekarza, to nie podnosiłabym tej kwestii. Przypomnę, że to jest zarządzenie Prezydenta Miasta, a nie nasza fanaberia. Nie chcemy chodzić "po prośbie", bo uważam, że sporo zrobiliśmy dla sportu i rekreacji w Jastrzębiu Zdroju. Co ciekawe, osoby z Ośrodka Terapii Ruchowej mają również zajęcia na sali gimnastycznej Zespołu Szkół nr 2. Pani dyrektor tej placówki oświatowej nie miała problemu z interpretacją w/w zarządzenia i my, jako TKKF, płacimy tu właśnie tę symboliczną złotówkę. Więc jednak to jest do zrobienia. Z MOSiR-em dogadujemy się dobrze w wielu innych kwestiach, jak chociażby organizacji imprez, które odbywają się na obiektach miejskich. Nie płacimy nic za ich wynajem, choć musimy uiścić opłatę za obsługę urządzeń. Dlatego z przykrością mówię o tym jednym elemencie, w którym nie potrafimy się porozumieć.

 

- Na koniec będzie z "grubej rury". Czy TKKF jest "bastionem komuny"?
- Czekałam na to pytanie (śmiech).

 

- A ja oczekiwałem właśnie takiej reakcji. Pytam nie bez powodu. Często wspomina Pani o pięknych latach osiemdziesiątych, które dla przeciętnego Kowalskiego wspaniałym okresem raczej nie były. Jednak każdy, kto wie cokolwiek o sporcie, zgodzi się z tezą, że jego finansowanie za tej przysłowiowej "komuny" to zupełnie inny poziom niż dziś. Z drugiej strony, macie w Waszych szeregach ludzi związanych z naprawdę różnymi opcjami, od "komucha" do "solidarucha". Skąd więc ta łatka? Być może to ona jest powodem dzisiejszego stanu rzeczy.
- Sport nie uznaje podziałów politycznych. Zdecydowanie zgodzę się z tym, że nasi działacze są z różnych środowisk. Mimo to świetnie się dogadują. Nigdy nie było u nas żadnej dyskryminacji ze względu na przynależność partyjną czy też, za czasów PRL, brak tej przynależności. Liczył się sport. Nie zdarzyło się, aby pojawił się w naszych szeregach konflikt na tle politycznym. W Jarze Południowym byliśmy współorganizatorami tak różnych imprez, jak zjazdy Zielonoświątkowców, festyny rodzinne w rozlicznych barwach partyjnych czy imprezy NSZZ Solidarność. Z każdym potrafiliśmy się dogadać. Zarzut o "komunie" wywodzi się stąd, że powstaliśmy w takich, a nie innych czasach. Do działalności w sporcie potrzebni byli ludzie aktywni, a wielu z nich należało do partii. Często robili oni później kariery w aparacie PZPR. Jednak sam TKKF nigdy nie miał żadnych politycznych inklinacji. Robiliśmy swoje na rzecz sportu. I robimy nadal.

 

- Pomówiliśmy o przeszłości, więc czas na przyszłość...
- Dla mnie głównym zadaniem jest znalezienie następcy. Musi to być osoba, która nie będzie patrzyła na to, ile zarobi, ale co może zrobić dla sportu i rekreacji. Człowiek ten powinien myśleć w nowoczesnym stylu i być przedsiębiorczy, bo bez tego nie przetrwa. Do tej pracy naprawdę nikt się nie rwie, stąd jestem pełna obaw. Ale z drugiej strony niezmiernie cieszę się z naszej nowej siedziby. Kto pamięta ten stary barak, który służył nam przez kilka dekad, na pewno doceni, że potrafiliśmy, mimo tylu problemów, ruszyć do przodu. To daje mi nadzieję, że nie wszystko stracone. Być może mój następca będzie miał inną wizję i plan na działanie TKKF, ale ważne, aby Towarzystwo istniało i działało nadal. Natomiast jeśli miasto nam powie, że nie jesteśmy tu już do niczego potrzebni, to nie będziemy się przecież narzucać. Wiem jednak, że przez te 35 lat działalności zrobiliśmy bardzo dużo i trudno będzie wyobrazić sobie Jastrzębie Zdrój bez TKKF. Mamy najwięcej klubów rekreacyjno-sportowych w województwie i jesteśmy uważani za jeden z najprężniejszych ośrodków na Śląsku. Czy to mało?

 

- Za pięć lat zaśpiewamy, iż "Czterdzieści lat minęło".
- Mam nadzieję, że do tego czasu "ruszy się" sprawa renowacji i przebudowy Jaru Południowego...

 

- Ja tu widzę piękny, duży... sklep wielobranżowy.
- Bardzo dziękuję za taką propozycję (śmiech). Mam nadzieję, że za pięć lat spotkamy się w o wiele lepszych humorach i za oknem naszej nowej siedziby zobaczymy piękny i duży, ale kompleks sportowy, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, a my będziemy mieć nad tym pieczę.

 

- Czy będzie Pani Prezes oponować, jeśli zatytułuję naszą rozmowę "Mama TKKF"?
- Nie będę (śmiech).

 

Rozm. Mariusz Gołąbek

KOMENTARZE

  • koi | 28/11 godz. 10:01

    a nic o stasiu krasuckim

  • KS | 25/11 godz. 19:36

    Gratulacje. Pani Jadzia od lat trzyma to wszystko "matczyną" ręką. Tak trzymać.

  • Asia | 25/11 godz. 11:50

    Prosimy Pani Jadziu o jakąś fajną imprezę siatkarską dla kobiet! :))

  • Henryk | 23/11 godz. 14:07

    Brawo TKKF. Brawo Pani Jadwiga. Ukłony i wyrazy uznania. Sto lat.

  • Bolesław | 22/11 godz. 15:41

    TTKF jest ok!!!

  • Justyna | 22/11 godz. 08:25

    Serdeczne pozdrowienia dla Pani Res i dla synów. Najlepsze obozy były właśnie z TKKF narciarskie i rowerowe. Piękne to były czasy :)

  • jasnet.pl | 21/11 godz. 22:57

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X