Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

Piłka nożna



I liga - jesień 2020

28.08Arka Gdynia (d)0:4
05.09Korona Kielce (w)12:40
12.09Radomiak (d)-:-
19.09Chrobry Gł. (w)18:00
26.09Widzew Łódź (d)-:-
30.09Puszcza N. (w)19:00
04.10Górnik Łęczna (w)16:00
10.10Miedź Legnica (w)-:-
17.10Bruk-Bet Niec. (w)-:-
24.10GKS Tychy (w)17:00
06.11Odra Opole (w)18:30
14.11ŁKS Łódź (d)-:-
21.11Stomil Olsztyn (w)-:-
28.11Zagł. Sosnowiec (d)-:-
02.12Sandecja N. Sącz (w)-:-
05.12GKS Bełchatów (d)-:-
12.12Resovia Rzeszów (w)-:-

Tabela - I liga

1. Arka Gdynia 1 3 4:0
2. ŁKS Łódź 1 3 4:0
3. Radomiak Radom 1 3 4:1
4. Resovia Rzeszów 1 3 3:0
5. Górnik Łęczna 1 3 3:0
6. Miedź Legnica 1 3 3:1
7. BB Nieciecza 1 3 1:0
8. Chrobry Głogów 1 1 1:1
9. Korona Kielce 1 1 1:1
10. GKS Tychy 1 1 0:0
11. Stomil Olsztyn 1 1 0:0
12. Zagłębie Sosn. 1 0 0:1
13. Sandecja N. Sącz 1 0 1:3
14. Widzew Łódź 1 0 1:4
15. Niepołomice 1 0 0:3
16. GKS Jastrzębie 1 0 0:4
17. Odra Opole 1 0 0:4
18. GKS Bełchatów 1 -2 0:3
       
Informacje o klubie
Rok założenia: 1961 (Górnik Jastrzębie), 2010 (GKS 1962)
Barwy: zielono-czarno-żółte
Adres: ul. Harcerska 14B, 44-335 Jastrzębie Zdrój
Obiekt: Stadion Miejski, ul. Harcerska 14B
Rozgrywki: I liga

Prezes: Dariusz Stanaszek
Wiceprezes: Tomasz Kocerba
Wiceprezes: Rafał Stano
Trener: Paweł Ściebura
II trener: Łukasz Włodarek
Trener bramkarzy: Andrzej Bledzewski
Kierownik drużyny: Kamil Błachut
Masażystka: Natalia Legierska

Kadra:
Bramkarze: Grzegorz Drazik [1], Leonid Otczenaszenko [25], Mariusz Pawełek [81]
Obrońcy: Michał Bojdys [5], Mateusz Bondarenko, Dominik Kulawiak [16], Michał Rutkowski, Mateusz Słodowy, Kryspin Szcześniak, Adam Wolniewicz [93], Szymon Zalewski
Pomocnicy: Faril Ali (Ukr) [10], Daniel Feruga, Łukasz Gajda [19], Filip Karmański, Daniel Liszka, Wojciech Łaski, Marek Mróz [21], Michał Mydlarz, Patryk Skórecki [77], Dominik Szczęch [11], Łukasz Zejdler
Napastnicy: Kamil Jadach [8], Daniel Rumin [99], Daniel Szczepan [15]

« powrót

ZAPOWIEDZI

PUBLICYSTYKA

"Nienawidzę przegrywać"

Trener Jarosław Skrobacz i jego jastrzębska armia; fot. Jan Kalinowski (baron)

 

Nasze podsumowujące minioną rundę rozmowy-rzeki z trenerem Jarosławem Skrobaczem to już swoista tradycja. Podejrzewamy, że szkoleniowiec zdaje sobie sprawę, iż "anonimowi internetowi fachowcy" nie odpuszczą nawet gdyby wygrał z GKS Jastrzębie Ligę Mistrzów, ale mimo to zawsze chętnie zgadza się na wywiady z naszą redakcją i - choćby czas naglił do kolejnych zajęć - cierpliwie odpowiada na najbardziej absurdalne pytania. Na przykład te dotyczące rzekomego "odrodzenia się w Jastrzębiu... Odry Wodzisław" - porozmawialiśmy nawet o tym! 

Jednak w zdecydowanej większości niniejszej rozmowy dyskutujemy z Jarosławem Skrobaczem o trudnej, ale udanej rundzie jesiennej, o kadrze, o odejściach z drużyny i powrotach do niej, o kłopotach z kontuzjami, o rajdzie Michała Bojdysa, o przygotowaniach do wiosny, o ewentualnej gotowości do ekstraklasy, o świętach... Generalnie o wszystkim. Zatem zapraszamy do lektury!

- Czy trzydzieści punktów w dwudziestu meczach to dużo czy mało?
Jarosław Skrobacz - Zależy, jak na to spojrzeć... Z jednej strony na pewno mogło być ich więcej i tu mam pewien niedosyt. Wszak czasami brakowało nam takiego swoistego piłkarskiego szczęścia, albo też na własne życzenie nie potrafiliśmy dowieźć zwycięstwa do końca meczu, tudzież traciliśmy bramki w rezultacie dziwnych zbiegów okoliczności. Z drugiej jednak strony - gdyby przed sezonem ktoś proponował nam ten dorobek i to miejsce, które obecnie zajmujemy, to zapewne "wzięlibyśmy" je bardzo chętnie. Pamiętam, że pół roku temu rozmawialiśmy o tym, że drugi sezon jest dla beniaminka zawsze trudniejszy i to też należy brać pod uwagę. Kibice powinni także pamiętać, że nadal nie stać nas na spektakularne transfery. Reasumując - jestem przekonany, że z naszych osiągnięć w zakończonej rundzie możemy być zadowoleni.

- To może inaczej sformułuję moje pytanie. Czy dziesięć punktów straty do lidera i tyle samo przewagi nad strefą spadkową to dużo czy mało?
- Do lidera to na pewno sporo. Warta Poznań to niezwykle solidna ekipa, która właśnie tą swoją solidnością punktowała jesienią. Przeprowadzili kapitalne transfery. Mateusz Kupczak czy Łukasz Trałka to potężne wzmocnienia i dlatego uważam, że Warta zasłużenie prowadzi. Natomiast dziesięć punktów nad "kreską" to... jednak trochę za mało, choć oczywiście trzeba pamiętać, że zespoły znajdujące się za naszymi plecami będą jeszcze toczyły pojedynki między sobą, a my w rundzie wiosennej będziemy częściej grać u siebie. 
 
- Tę pozytywną ocenę jesieni zaburza nam nieco jej końcówka. Może paradoksalnie gdybyśmy na początku przegrywali, a dziś wygrywali, to przy takim samym dorobku malkontentów byłoby mniej.
- Można się z tym zgodzić. Musimy jednak mieć na uwadze, iż kadra naszego zespołu to dwudziestu zawodników, w tym kilku juniorów. Nie urodził się jeszcze taki geniusz, który potrafiłby utrzymać swoją najlepszą możliwą dyspozycję przez dłuższy czas. Stąd biorą się wzloty i upadki, ale przecież nie tylko my w dość... głupi sposób traciliśmy punkty. Wahania formy nie były wyłączną domeną Jastrzębia. Osobiście żałuję, że po naprawdę niezłych meczach z Termaliką Nieciecza i Miedzią Legnica pojawiła się dwutygodniowa przerwa, która wybiła nas tej przyzwoitej dyspozycji. Nagle po kilkunastu dniach musieliśmy w tydzień rozegrać trzy spotkania w ciężkich warunkach. Dlatego trochę nas "zabrakło" w końcówce. Nie będę ukrywał, że liczyliśmy na lepszy finisz.
 
- Aktualnie GKS Jastrzębie znajduje się w okolicach strefy barażu o ekstraklasę. Chciałbym zatem zadać brutalnie proste pytanie. Czy Jastrzębie jest gotowe na ekstraklasę?
- Nie chciałbym wypowiadać się na temat kwestii organizacyjnych, ale... z drugiej strony nie możemy od tego uciec. Szczerze? Nie jesteśmy przygotowani do ekstraklasy. Nie mamy odpowiedniej bazy. Ta, którą dysponujemy obecnie, jest skromniutka. Jedno trawiaste boisko na wszystkie drużyny, łącznie z młodzieżą z Akademii Piłkarskiej GKS, to zdecydowanie za mało... Trwają wprawdzie prace na boisku przy ul. Kościelnej, ale nie wiemy nawet, kiedy zostaną one ukończone. Do tego mamy zaledwie jedno niewymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią, które - szczególnie w zimie - jest potężnie obłożone. Do tego dochodzą kwestie odnowy biologicznej czy regeneracji. W to wszystko należałoby zainwestować spore pieniądze. Inna sprawa, że przez te trzy lata i tak udało nam się bardzo wiele zmienić przy użyciu bardzo niewielkich środków. Dlatego tym większy ukłon należy się MOSiR-owi i Miastu, bo bez dobrej woli z ich strony nie byłoby szans na cokolwiek. Wszyscy chcemy, aby Jastrzębie grało jak najwyżej, ale trzeba też pamiętać, że nie całe miasto żyje futbolem.
 
- A czy nie jest tak, że tych zmian i tak należy dokonać, bo za chwilę będziemy "w organizacyjnym tyle" nie tylko względem ekstraklasy, ale i jej zaplecza?
- Jeśli na dłuższą metę chcemy w Jastrzębiu pierwszej ligi - już nie mówię o ekstraklasie - to te zmiany i inwestycje muszą nastąpić. Nie ma od tego ucieczki. 
 
- A czy pod kątem piłkarskim jesteśmy choćby teoretycznie gotowi do walki o ekstraklasę?
- Myślę, że tu ocena należy do kibiców. Na pewno obiektywni sympatycy naszego zespołu widzą, że jeśli tylko jesteśmy w dobrej dyspozycji, to potrafimy rozgrywać naprawdę fajne mecze. Nie jest też nowością, że o ile czasem nie radzimy sobie z drużynami teoretycznie niżej notowanymi, o tyle znacznie lepiej idzie nam w starciach z "górą" tabeli. Wszak pod kątem sportowym wciąż dysponujemy bardzo skromną kadrą, której połowę stanowią zawodnicy jeszcze z III ligi! Co więcej, nie są oni rezerwowymi, a wręcz przeciwnie - tworzą trzon naszego zespołu. Nie stać nas na spektakularne transfery, a pozyskanie każdego nowego piłkarza analizujemy długo i pod każdym możliwym względem. Mimo to jakoś dajemy sobie radę. Podsumowując kwestię "Jastrzębie a ekstraklasa" przypomnę tylko, że wcześniej do elity awansowały ŁKS Łódź, Raków Częstochowa, Sandecja Nowy Sącz czy Termalika Nieciecza i... wszyscy widzimy, z jakimi problemami przychodzi im się borykać. Kłopoty nie omijają nawet takiej firmy, jak Górnik Zabrze. Myślę zatem, że jeśli chcemy myśleć o ekstraklasie, to musimy wykonać wiele poważnych "ruchów do przodu", aby po ewentualnym awansie nie stać się takim bumerangiem, który odbije się od najlepszych, a potem będzie spadał, spadał i spadał... Najpierw trzeba zadbać o bardzo solidne podstawy.
 
- Przerabialiśmy już ten scenariusz w 1989 roku i, pośrednio, w 2009 roku. A czy nie jest też tak, że my w Jastrzębiu trochę nie doceniamy tej pierwszej ligi? Że ta odbudowa z awansami z lig pszenno-buraczanych poszła po prostu za szybko?
- Przyznam szczerze, że mam czasem wrażenie, iż jako GKS Jastrzębie jesteśmy zdecydowanie bardziej doceniani poza naszym miastem. Gdziekolwiek nie pojedziemy, to wszyscy wypowiadają się o nas w co najmniej dobrym tonie i nie jest to żadna kurtuazja. Po prostu nasi rywale zdają sobie sprawę, w jakich warunkach udaje nam się osiągać obecne wyniki. I chyba rzeczywiście trzeba przyznać rację Kamilowi Jadachowi, który kiedyś gorzko podsumował, iż na własne życzenie robimy sobie problemy. Gdybyśmy grali w trzeciej lidze, to jedynym życzeniem byłoby pozostanie w niej i wszyscy byliby zadowoleni. Tymczasem my robimy awans za awansem, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. W efekcie porażki nawet ze znacznie silniejszymi kadrowo i finansowo przeciwnikami wylewa się na nas kubeł pomyj. Być może niektórzy byliby bardziej szczęśliwi, gdybyśmy utrzymywali się w pierwszej lidze nie spokojną, metodyczną pracą przez cały sezon, ale zrywem na finiszu i łutem szczęścia w ostatnim meczu. Może wtedy bylibyśmy bardziej docenieni. Przyznam, że mówię to nie bez dozy pewnej złośliwości, ale rzeczywiście z największą krytyką spotykamy się na własnym, jastrzębskim podwórku...
 
- Przejdźmy do nieco weselszych spraw. Który z meczów w pana opinii był najlepszy w naszym wykonaniu? Z Podbeskidziem na wyjeździe, czy też z dysponującą podobnym potencjałem Olimpią Grudziądz, która przy Harcerskiej dosłownie nie istniała?
- Myślę, że rozegraliśmy co najmniej kilka godnych uwagi meczów. Na pewno wśród nich są wymienione tutaj pojedynki, ale trzeba też dodać naprawdę niezły mecz z Miedzią Legnica, gdzie powinniśmy wygrać bardzo wysoko, a zremisowaliśmy 2:2. Nie wykorzystaliśmy paru kapitalnych sytuacji i potem nastąpiła piłkarska zemsta. Pod kątem taktycznym zagraliśmy bardzo dobrze na wyjeździe z Wartą Poznań. Podejrzewam, że teraz padnie pytanie o najgorsze mecze...
 
- Pan trener czyta w moich myślach.
- Tu trzeba wymienić przede wszystkim wyjazdowe mecze w Chojnicach i Mielcu. Być może w starciu ze Stalą obraz meczu wyglądałby inaczej, gdyby Michał Bojdys wykorzystał okazję na 2:1, a Kamil Adamek nie zatrzymał się będąc w sytuacji sam na sam. Ze Stalą rozegraliśmy fatalne spotkanie pod kątem taktycznym. Jednak z drugiej strony - chyba przydał nam się ten "zimny prysznic", ponieważ potem zanotowaliśmy serię zwycięstw. Do wyjazdowych derbów z GKS Tychy graliśmy już o niebo lepiej.
 
- A co stało się w Chojnicach? Gramy w jedenastu na dziesięciu i przegrywamy z drużyną, która teraz jest ostatnia w tabeli.
- Istotnie, Chojniczanka zajmuje obecnie ostatnią pozycję, ale nie zgodziłbym się z opinią, że to jest najsłabszy zespół w pierwszej lidze. W Chojnicach wina leżała po naszej stronie. Zagraliśmy tam nonszalancko i nieodpowiedzialnie. Nie chciałbym tego tak określać, ale nie znajduję innego słowa - wyszło z nas takie swoiste niepotrzebne "gwiazdorstwo". Byliśmy zbyt pewni siebie. W efekcie proste indywidualne błędy sprawiły, że straciliśmy gola na 1:2, a następnie zmarnowaliśmy kilka dwustuprocentowych sytuacji. Zawsze podkreślam, że nienawidzę przegrywać i chciałbym, aby zawodnicy podchodzili do tego podobnie. Każdy mecz i tym samym również każda porażka musi być okupiona hektolitrami potu, czasem nawet zmieszanego  z krwią. Tymczasem w Chojnicach zagraliśmy "ot, tak sobie", jakby to był mecz propagandowy z drużyną klasy A, gdzie po spotkaniu idzie się na kiełbasę. Mieliśmy do siebie ogromnie dużo pretensji o ten pojedynek.
 
- A czy miał pan pretensje do kolegów z marketingu, którzy wrzucili na Facebooka zdjęcia z tego waszego słynnego grzybobrania pod Chojnicami? 
- Nie, aż tak nie można przesadzać (śmiech). Uważam, że to akurat fajna sprawa, jeśli możemy przejść się po lesie. Proszę zauważyć, że wyjazd do Chojnic to wyprawa trwająca dziesięć godzin. Niekiedy takie wyjazdy przydarzają się nam co tydzień. Co więcej, aby uniknąć korków wyjeżdżamy nocą i trenujemy już na miejscu. Dlatego spacer to wartościowy przerywnik. Podkreślę przy tym, że żaden z zawodników nam nie towarzyszył. Po prostu jako sztab trenerski poszliśmy na małą przechadzkę. A że akurat przytrafił się tam wysyp grzybów, to w sieci pojawiły się sympatyczne zdjęcia. Nie robiłbym z tego sensacji.
 
- Przejdźmy do spraw kadrowych. Czy gdy dowiedział się pan, że na jesień wypadają panu zarówno Kamil Szymura, jak i Adam Wolniewicz, to ocenił pan to w sposób, który możemy tutaj zacytować?
- Mówiąc delikatnie, nie byliśmy zadowoleni z tej sytuacji. Całe nasze letnie przygotowania przebiegały także po tym kątem, że w pierwszych meczach gramy bez Szymury, ale zarazem mamy do dyspozycji Wolniewicza. W efekcie gra była ustawiona właśnie pod Adama. Do niego należał sposób rozegrania od tyłu i to on decydował o zachowaniach w defensywie. Jego kontuzja spowodowała, że z przymusu graliśmy na środku obrony Michałem Bojdysem i Bartoszem Jaroszkiem, czego oczywiście wcześniej nie braliśmy pod uwagę. Musieliśmy jednak jakoś sobie poradzić i z dzisiejszej perspektywy mogę przyznać, że daliśmy sobie radę grając bez dwóch dowódców w obronie. To również wpływa na pozytywną ocenę rundy jesiennej. Nie możemy przecież zapominać, że na tak newralgicznej pozycji wystąpił Bojdys, który nigdy wcześniej nie grał w pierwszej lidze, oraz Jaroszek, który nie jest przecież nominalnym środkowym obrońcą. Dlatego mogę być tylko wdzięczny chłopakom, że podołali zadaniu.
 
- Kto zatem jest odkryciem rundy jesiennej i dlaczego Michał Bojdys?
- Czy ja wiem, czy Michał jest aż takim odkryciem... Znaliśmy tego chłopaka wcześniej i przyglądaliśmy się mu podczas jego występów w ROW-ie Rybnik. Można powiedzieć, że dopasowywaliśmy go do naszej gry. Po poprzednim sezonie z wiadomych przyczyn musieliśmy rozstać się z Piotrem Pacholskim, a ponadto Kacper Kawula nie zanotował zbyt udanego sezonu. Co gorsza, Michał nie miał łatwego startu. Początkowo "zderzył się" z pierwszą ligą, ale z meczu na mecz było coraz lepiej. Trzeba zdawać sobie sprawę, że zawodnik pozyskany z drugiej czy trzeciej ligi nie od razu jest w stanie "wsiąść na wysokiego konia" i musi nieco ograć się na wyższym poziomie. Myślę jednak, że Bojdysowi trzeba wystawić  bardzo pozytywną ocenę.
 
- Jego słynna już akcja bramkowa przeciw Podbeskidziu to był przejaw szaleństwa czy geniuszu?
- Dobre pytanie (śmiech). Mówiąc jednak całkiem poważnie, to jest to znakomity materiał do analizy. Zauważyliśmy, że grając w obronie Bojdysem i Jaroszkiem rywale zdołali trochę nas rozszyfrować. Przeciwnicy zdawali sobie sprawę, że mamy problemy z wyprowadzaniem piłki, w związku z czym byliśmy zmuszeni grać z pominięciem linii środkowej. Nie wychodziło nam to, co ćwiczyliśmy na treningach, a i sam Michał popełniał pewne błędy w tym elemencie. Dlatego mam nieodparte wrażenie, iż zachowanie zawodników Podbeskidzia było... celowe! Oni specjalnie ustawili się tak, aby Bojdys miał miejsce, a potem, gdy już się rozpędził, to gospodarze nie potrafili go już zatrzymać. Sądzę, że bielszczanie podjęli próbę takiej swoistej "prowokacji", a Michał perfidnie to wykorzystał (śmiech). Myślę jednak, że o powtórkę będzie bardzo trudno. Od meczu na Podbeskidziu nikt już nie pozwalał Bojdysowi na tego typu wprowadzanie piłki. Po tej akcji jest już zupełnie inaczej traktowany.
 
- W samym środku rundy podjął pan trudną decyzję o zmianie w bramce. Grzegorza Drazika zastąpił Mariusz Pawełek i - trzeba to przyznać - spisywał się bardzo dobrze. Jak ciężko było panu zdecydować się na tę zmianę? Męczymy pana czasem na konferencjach prasowych o te kwestie, gdy chłopaki, którzy są z nami od lat, tracą miejsce w podstawie.
- Rozmawialiśmy już o tym przy okazji poprzedniej rundy wiosennej, gdy Drazik rywalizował o pierwszą jedenastkę z Hubertem Gostomskim. Jako miejscowi kibice czasem rzeczywiście przyzwyczajacie się do pewnych nazwisk czy rozwiązań, ale proszę też zrozumieć nas, czyli sztab szkoleniowy. My pewne trudne decyzje musimy podejmować przed meczem. Gdybyśmy wiedzieli, jak dane spotkania będą się toczyć, to zapewne czasem postępowalibyśmy inaczej. Nie jest sztuką być mądrym po meczu. Nawet w trakcie zawodów może być już za późno na zmiany. My jako trenerzy obserwujemy piłkarzy nie tylko podczas spotkań ligowych, ale także na treningach. Decyzja kadrowa nigdy nie jest efektem impulsu, a długich przemyśleń. Mariusz Pawełek cały czas bardzo solidnie pracował i udowadniał, że wciąż jest bardzo wartościowym zawodnikiem. Ponadto dysponuje przeogromnym doświadczeniem, o czym chyba nie muszę nikogo przekonywać. Ten aspekt znacznie przemawia na jego korzyść.  Nie zmienia to jednak faktu, że ja nadal bardzo liczę na Grześka Drazika. Chciałbym, aby pozostał z nami na kolejne lata i na pewno sami wystąpimy do niego o przedłużenie kończącego się w czerwcu kontraktu. Teraz jednak mamy przerwę zimową i, tym samym, nastaje czas na nowe rozdanie. W najbliższych miesiącach każdy zawodnik będzie musiał od nowa walczyć o miejsce w składzie. Dyspozycja na początku marca decydować będzie o tym, czy na pierwszy mecz ktoś wyjdzie w podstawie, czy też pozostanie na ławce.
 
- Panie trenerze, a co się dzieje z braćmi Kamilem i Radałem Adamkami?
- To nie jest łatwy temat. Kamil to chłopak, któremu już kilka razy dawaliśmy u nas szansę na grę. Wszyscy wiemy, jak to wyglądało wcześniej. Adamek strzelał bramki i wszystko było dobrze. Niestety, ostatnimi czasy jego dyspozycja pozostawia wiele do życzenia. W wyjazdowym meczu ze Stalą Mielec Kamil zagrał wręcz rozczarowująco i nie można tego ukrywać. Dlatego zdecydowanie przegrał rywalizację o miejsce "na szpicy" z Jakubem Wróblem. Natomiast Rafał Adamek na dzień dzisiejszy nawet nie trenuje z nami z powodu jakiegoś urazu czy choroby... Nie chciałbym ciągnąć tego wątku. Powiem tylko, że w mojej opinii w piłkę trzeba chcieć grać i wiele należy dla niej poświęcić. To nie może być tak, że wszyscy wokół mają "skakać" wokół jednego piłkarza i chuchać na niego, ponieważ jakiś czas temu zdarzył się mu się dobry mecz. Swoją przydatność do drużyny należy udowadniać na każdym treningu i podczas każdego spotkania. Ponadto należy pamiętać, że pozostali zawodnicy widzą to nieodpowiednie podejście danej jednostki. Specjalne traktowanie takiej "gwiazdy" byłoby nie w porządku wobec innych graczy. Tyle.
 
- Porozmawiajmy jeszcze o Kamilu Jadachu. Niedzielni kibice sukcesu, którzy chodzą na Harcerską tylko na mecze z poważniejszymi rywalami, a podczas występów w trzeciej lidze nawet nie pomyśleli o wizycie na stadionie, narzekają czasem na Kamila Jadacha. Twierdzą, że "Carlos" się już nie nadaje, powinien siedzieć na ławie, gra za dawne zasługi i inne tego typu bzdury. Co ma pan do powiedzenia takim ludziom? 
- A co ja mogę im powiedzieć? Istnieje taka grupa ludzi, którym nigdy nic nie pasuje. Każda sytuacja jest dla nich okazją do wbijania szpil. Być może "Carlosowi" nie wyszedł jakiś mecz, ale czy to jest powód, aby mieszać go z błotem?! Podkreślam, że bardzo potrzebujemy tego chłopaka. Jadach jest stąd, dałby się pokroić za ten klub i był z nim nawet w najgorszych momentach. Nieprzypadkowo nosi opaskę kapitańską. W tym miejscu powiem jednak coś niepopularnego - dla mnie te wszystkie godne pochwały aspekty... nie miałyby znaczenia, gdyby Kamil nie bronił się swoją grą. "Carlos" wciąż udowadnia, że po prostu zasługuje na miejsce w podstawowym składzie! Zapewniam, że jeśli Jadachowi przydarzy się słabsza dyspozycja, to usiądzie na ławce rezerwowych. Bywało tak przecież w przeszłości. Trzeba też wiedzieć, że akurat on gra najlepiej, kiedy jest wypoczęty. Nie służą mu mecze co trzy dni. Jednak gdy jest na boisku, to potrafi utrzymać się przy piłce i pociągnąć drużynę za sobą. Jest jednym z bardzo ważnych elementów zespołu. Broni się grą i jeśli nie będzie odstawał od kolegów, to będzie grał. Niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy też nie. Myślę, że taka pozbawiona podstaw krytyka to zwykły "hejt" ze strony kogoś, kto zwyczajnie ma jakieś "ale" do Kamila Jadacha jako człowieka. Myślę, że nie warto się tym przejmować. 
 
- Pociągnijmy temat internetowych opinii. Słyszał pan, że podobno w Jastrzębiu "zmartwychwstała" Odra Wodzisław? Bo Jan Woś, bo Mariusz Pawełek, bo młody Łukasz Gajda...
- Gajdy też się czepiają?
 
- Też, bo jest wychowankiem Odry. To jest zresztą ciekawe zjawisko, bo gdy dwadzieścia lat temu do Wodzisławia trafiali Mirosław Szwarga, Michał Chałbiński, Adam Śmigielski czy Dariusz Kłus, to było narzekanie, że "Odra wypija z nas soki". Teraz Odra jest niżej, a do GKS Jastrzębie trafiają ludzie związani z sąsiednim miastem. I też jest źle.
- Nie mam pojęcia, jak to skomentować. Nie boję się powiedzieć, że to jest po prostu... głupie. Tak właśnie proszę napisać - oceniam takie opinie jako skończoną głupotę. Cóż mam powiedzieć? Że robimy źle, bo ściągamy utalentowanego młodego człowieka, który ma potencjał na naprawdę dobrego zawodnika? Osobiście sądzę, że Łukasz może za półtora roku stać się nawet jedną z centralnych postaci naszego zespołu. Gajda - po pierwsze - ma talent, a po drugie - wie nad czym powinien pracować i, co najważniejsze, chce poświęcić się piłce nożnej. To sukces, że udało nam się przekonać zarówno Gajdę, jak i jego rodziców, aby nie korzystali z ofert bogatszych klubów, tylko zaufali szansie danej przez GKS Jastrzębie. Czy ktoś na serio twierdzi, że powinniśmy z niego zrezygnować, bo jest z Wodzisławia? Dawid Gojny też grał w Odrze. I co z tego? Czyli nie chcemy w Jastrzębiu Gajdy, Gojnego, Wosia, Pawełka, Skrobacza... Nie wiem, jak to nazwać. Wolałbym, abyśmy porozmawiali o czymś... poważniejszym.
 
- Zgoda. Zatem jakich ruchów kadrowych możemy spodziewać się w przerwie zimowej?
- Na ten moment na pewno mogę zdradzić, że jestem po pierwszych rozmowach z Kacprem Kawulą. Myślę, że podjęliśmy w stu procentach słuszną decyzję o wypożyczeniu go do Bytovii Bytów. Jestem pewien, że wróci do nas dużo mocniejszy. Kacper jest mocno związany z naszym regionem i osobiście bardzo na niego liczę, choć jeszcze nie podjęliśmy decyzji, czy wróci do nas już w trakcie przerwy zimowej, czy dopiero po tym sezonie. Musimy usiąść i porozmawiać, co będzie dla niego najlepsze. Na starcie przygotowań będziemy się także przyglądać Maciejowi Gaszce i Wojciechowi Łaskiemu, którzy jesienią byli wypożyczeni do drużyn trzeciej ligi. Sprawdzimy, czy poczynili na tyle duże postępy, aby pozostać w pierwszej lidze. Z drugiej strony będziemy chcieli wypożyczyć Dawida Chochulskiego, Przemysława Pastuszaka i Mateusza Kurzanowskiego, aby ograli się na niższych szczeblach rozgrywkowych. Aby spróbować podbić zaplecze ekstraklasy, najpierw trzeba dać sobie radę w trzeciej czy nawet czwartej lidze.
 
- To może inaczej - na jakie pozycje będziemy szukać wzmocnień?
- Na trzech lub czterech pozycjach rywalizacja jest trochę za mała i tu będziemy chcieli poczynić pewne ruchy. Jednak musimy zdawać sobie sprawę, że nie jest tak, że Skrobacz zażyczy sobie tego czy tamtego piłkarza i on na pewno do nas trafi. Pieniędzmi ich nie skusimy, ponieważ w innych klubach mogą liczyć na znacznie wyższe pensje. Dlatego bardzo często odbywa się to w ten sposób, że ktoś potrafi nam zaufać, albo wysłucha rady kolegów, którzy zachwalają grę w Jastrzębiu pod kątem możliwości pokazania się i rozwoju. Czasem naprawdę mocno trzeba się napracować, aby ktoś zdecydował o dołączeniu do naszego zespołu. Poprzedni okres transferowy oceniam jako bardzo udany. Łukasz Norkowski, Michał Bojdys, Daniel Liszka i Mariusz Pawełek okazali się wartością dodaną. Trzeba też pamiętać, że generalnie przeprowadzamy mało ruchów kadrowych i dlatego każdy z nich to efekt długich przemyśleń i jeszcze dłuższych działań. Aktualnie pracujemy nad tym, kto jeszcze pojawi się u nas na treningach.
 
- Nazwisk oczywiście nie poznamy...
- Oczywiście. Wynika to jednak z naszej zapobiegliwości. Jeśli wyrazimy głośno zainteresowanie danym zawodnikiem, to niemal natychmiast sieci rzucają na niego bogatsze kluby i w efekcie ląduje on gdzie indziej. Chcemy tego uniknąć i stąd wolałbym nie ujawniać żadnych nazwisk.
 
- A kto może odejść? Zapewne są już jakieś podchody pod najlepszych zawodników. 
- Oczywiście, że są... Nie mogę ujawnić nazwisk, ale czterema piłkarzami zainteresowane są kluby ekstraklasy. Być może są to na razie tylko "wici" rozsyłane przez menadżerów, jednak z drugiej strony wiem też, iż przedstawiciele tych klubów bywali przy Harcerskiej i obserwowali naszych zawodników. Na razie mamy z nimi wszystkimi ważne kontrakty, ale jeśli ktoś będzie chciał odejść do klubu z wyższej ligi, to nie będziemy robili mu problemów. Oczywiście możemy się upierać, że kogoś nie puścimy, jednak ja jestem zdania, że z niewolnika nie ma pracownika. Jeżeli nasz piłkarz zyska szansę na występy w ekstraklasie, to... przecież trudno mu się dziwić, że będzie chciał spróbować. Natomiast nie tylko ta czwórka może nas opuścić. Jest też kilku piłkarzy niezadowolonych z tego, że za mało grają. Z nimi również będziemy rozmawiać, aby wypracować najlepsze rozwiązania. 
 
- Co pół roku pytam także o podchody pod trenera Skrobacza, więc i tym razem ponowię to pytanie.
- Nic się nie zmienia. Zawsze przewijają się jakieś zapytania, ale - powtórzę - od telefonów czy nawet wstępnych rozmów do podjęcia decyzji jest bardzo daleka droga. Nie zawracam sobie tym głowy. W Jastrzębiu mam kontrakt ważny do czerwca z opcją przedłużenia w przypadku osiągnięcia celu, jakim jest utrzymanie się w pierwszej lidze. Takie zadanie postawił przed nami zarząd. Dlatego skupiamy się na jego realizacji i nie zaprzątamy sobie myśli plotkami.
 
- Przejdźmy do zimowych przygotowań do rundy wiosennej. Nie będzie ona łatwa. Raz, że teoretycznie ma ruszyć pod koniec lutego, więc pewnie spadnie śnieg i wszystko się tradycyjnie "wysypie". A dwa - mamy pewne traumy związane z rundami wiosennymi...
- Ostatnia wyglądała już zupełnie inaczej niż dwie poprzednie, więc może nie przesadzajmy z tymi traumami (śmiech). 
 
- Nowością są jednak dwa obozy w Kamieniu. Dotychczas zimą piłkarze pracowali tylko na jednym zgrupowaniu.
- Decyzja o dwóch obozach to efekt długich przemyśleń i rozmów. Pierwsze zgrupowanie w styczniu przypadnie na okres wzmożonej pracy motorycznej i fizycznej. Ilość jednostek treningowych w tym czasie jest ogromna. Tymczasem przed rokiem mieliśmy spory problem, ponieważ ciągle dosypywało nam marznącego śniegu i w efekcie zwykła awaria traktorka do odśnieżania powodowała, że wypadały nam dwa dni zajęć. Nie chcemy ryzykować powtórki i dlatego jedziemy na pięć dni do Kamienia, gdzie zawodnicy będą mieli trzy jednostki treningowe dziennie. Pierwsza będzie miała miejsce w godzinach porannych. Będą to zajęcia w terenie, których celem jest poprawa wydolności tlenowej. Piłkarze tego nie lubią, ale muszą przez to przejść. Następnie trenujemy około dwóch czy trzech godzin na sali pod kątem wytrzymałościowo-siłowym. Natomiast po południu czeka nas praca na boisku. Co ważne, pomiędzy tymi jednostkami treningowymi drużyna będzie miała możliwość odpoczynku czy wspólnego spędzenia czasu. Gdybyśmy trenowali w Jastrzębiu, to zawodnicy musieliby jechać do domu lub spędzać przerwy między treningami na kawie w jakimś lokalu. Natomiast drugi obóz w lutym będzie poświęcony pracy nad organizacją gry i taktyką. Od razu uprzedzę kolejne pytanie - wiem o opiniach "dyżurnych malkontentów", którzy obawiają się rybnickiego smogu. Apelowałbym jednak do nich, aby osobiście odwiedzili ośrodek w Kamieniu i przekonali się, że panuje tam zupełnie inny mikroklimat niż w centrum miasta. Obiekty położone są na uboczu i w środku lasu. Naprawdę niczego tam nie brakuje. Proszę się o nas nie martwić. Przeżyjemy.
 
- To jest kolejna z tych sytuacji, że "jak się nie odwrócisz, to cztery litery zawsze z tyłu". Gdybyście polecieli do Turcji, to byłoby narzekanie, że w klubie szasta się kasą. Z kolei Kamień jest zły, bo to "Czarnobyl".
- Cóż... Obojętnie, co byśmy nie zrobili, to będziemy krytykowani. Zawsze znajdzie się ktoś mądrzejszy od nas i tak będzie również w tym przypadku. Robimy swoje i nie przejmujemy się tym.  
 
- Na koniec chciałbym zapytać o pana osobiste plany na tę przerwę. Nie samą piłką żyje trener.
- Przed samymi świętami wybiorę się na kilka dni do Drezna, gdzie mieszka moja córka. Odbywają się tam słynne jarmarki świąteczne, więc będzie możliwość pooddychania bożonarodzeniową atmosferą. Natomiast planów sylwestrowych jeszcze nie mam, choć być może przytrafi się jakiś bliski wyjazd. Cały czas jednak będę w kontakcie z klubem, zawodnikami i menadżerami. Nasi piłkarze bynajmniej nie będą mogli liczyć wyłącznie na słodkie lenistwo, ponieważ na okres świąteczno-noworoczny dostaną rozpiski treningowe, które będą musieli wykonać jeszcze przed naszym styczniowym pierwszym spotkaniem. Krótko mówiąc, mamy co robić. Przerwa zimowa nie jest wcale aż tak długa, jak może się wydawać.
 
- To mogę panu chyba jedynie życzyć, aby pod choinką znalazł pan... święty spokój.
- Chyba jednak nie (śmiech). To jest tak, że wprawdzie w trakcie sezonu wszyscy czekamy na tę przerwę, aby psychicznie odreagować. Jednak potem mija parę dni wolnych od pracy i... zaczyna tego wszystkiego brakować. Mimo czasu teoretycznie wolnego człowiek myśli o przygotowaniach, treningach, planach na najbliższe tygodnie...
 
- To brzmi jak wyznanie człowieka uzależnionego od piłki.
- Coś w tym jest... 
 


 

rozm. mg

KOMENTARZE

  • Stary | 11/12 godz. 07:46

    To naprawdę się fajnie czyta. Sporo rzeczy o których my kibice niekiedy nawet nie myślimy. Panie trenerze często tak bywa że "swojego" się nie docenia - to tak trochę w obronie tych narzekających. Wyciągnął nas Pan ze sportowego dna, cały Klub mocno stoi na nogach. Brawo. Ja dzisiaj spotykając się z rodziną z innej części Polski mogę z dumą się wypowiadać i słuchać o swoim Klubie.

  • Tezeusz | 10/12 godz. 21:33

    Brawo trenerze. Dziękuję.

  • | 10/12 godz. 10:01

    I to się chwali z takim budżetem na tym szczeblu szcun PANOWIE GRATULUJE na wiosnę powtórka i baraże stoją otworem(nie musi być awansu)liczy się otoczka i ciśnienie jakie temu towarzyszy!!!!!!POWODZENIA!!!

  • Do Górny | 09/12 godz. 23:58

    A ile remis???

  • krys | 09/12 godz. 21:21

    Brawo GKS JASTRZĘBIE za całą rundę jesienną bo naprawdę na takie małe miasto w Polsce to ogromny sukces. KOCHAM TEN KLUB Z CAŁEGO SERCA. Jestem zarazem dumny że w Jastrzębiu zawsze było 100% za GKS-em Jastrzębie.

  • British Steel | 09/12 godz. 20:48

    Do "Zawsze polskie". Już sam pseudo nick dyskwalifikuje cię. Czytaj nie tylko Jasnet, ale również inne strony internetowe, gdzie wypowiadają się nasi piłkarze. Bojdys przyznał się na przykład do babola, przez którego straciliśmy bramkę w Tychach. Więc przestań gadać od rzeczy, że był bezbłędny. Kiepsko zagrał z Puszczą i dlatego usiadł na ławce ze Stomilem. Zajmij się grą w bierki, bo o piłce nożnej nie masz pojęcia. Jedna bramka w stylu Messiego z żadnego piłkarza nie zrobi genialnego Argentyńczyka.

  • 1962 | 09/12 godz. 19:27

    Ha ha nie ma to jak tatuś wypisujący na swojego najlepszego synusia:) A od Szymury wara bo on bez nogi i tak bedzie lepszy.

  • Zenek | 09/12 godz. 18:17

    Brawo Trener, Sztab, Prezes i Carlosek(piekne asysty i utrzymywanie sie przy pilce, technika, szybkosc).
    Cieszymy sie z 1 ligi, stabilnej formy, miejsca w czołówce.
    Narzekacze, malkontenci i pseudo znawcy footballu - żal mi Was. Nie róbcie syfu wokol Klubu.

  • Górny | 09/12 godz. 17:38

    7 miejsce ..i 4 mecze przegrane ..Wisła Kraków bierze takie miejsce i wynik w ciemno a u nas jest ciągłe psioczenie.. Można się doczepić tylko do meczu w Chojnicach i do domowego z Miedzią że przeszło koło nosa nam zwycięstwo ..Brawo Piłkarze brawo sztab trenerski

  • aron | 09/12 godz. 11:32

    Jik...już to gdzieś słyszałem...ekstraklasa albo śmierć !!! i chyba wiesz jaki był tego finał?

  • Zawsze polskie nigdy śląskie | 09/12 godz. 11:01

    Szanowny Panie trenerze!
    Cała piłkarska Polska zna już nazwisko Bojdys i to zdecydowanie z tej dobrej strony a pan się zastanawia czy jest odkryciem roku???!!! Deprecjonuje pan jego zasługi i świetne występy (bywały bezbłędne jak choćby ten w New Sączu) a w szczególności wspaniałą bramkę, której nie powstydziłby się żaden piłkarz na świecie ,z Messim i Ronaldo na czele a pan mówi, że "specjalnie się piłkarze tak ustawili"! Zamiast pochwalić duet środkowych obrońców (Bartosz Jaroszek też spisał się znakomicie),że podołali zastąpić tych "dowódców obrony" to pan opowiada o grze z przymusu tudzież konieczności! Wszyscy, oprócz pana zapewne, widzieli w jakiej formie jest po powrocie na boisko Kamil Szymura a jednak posadził pan na ławce najpierw Bartosza a w ostatniej kolejce Michała, mimo, iż ich dyspozycja w tym czasie była zdecydowanie lepsza! Jestem przekonany, że jak wróci do gry Adam Wolniewicz to bez względu na ich dyspozycję (Adama i Kamila) to właśnie oni będą występować na środku obrony. Oczywiście życzę im jak najlepiej i żeby byli w życiowej formie ale jeśli tak ma wyglądać rywalizacja o miejsce w podstawowym składzie to nie wróżę sukcesów, w tym awansu do ekstraklasy, o którym my wszyscy, kibice GKS-u tak bardzo marzymy. Apeluję do pana z tego miejsca, panie trenerze Skrobacz, żeby o miejsce w podstawowym składzie (nie tylko na środku obrony) toczyła się zdrowa rywalizacja a nie.......
    Powodzenia!!! Naprzód GKS!!!!!!!!!!!!!!!!!

  • L4 | 08/12 godz. 17:10

    Dzięki PANIE TRENERZE jest dobrze a ci co tak tu ujadają,nie znają realiów w jakich KLUB PRACUJE!!! tu nie ma kokosów i każda złotówka jest oglądana dwa razy.Powodzenia i wszystkiego dobrego!!!

  • Jik | 08/12 godz. 14:01

    Tylko ekstraklasa!
    Nic więcej nas nie interesuje..

  • Mieszkaniec | 08/12 godz. 11:23

    Krawiec kraje jak mu sukna ostaje. Trenerze dziękujemy za dobre jak na możliwości klubu wyniki. To że w Jastrzębiu nie każdy gra do jednej bramki to widać. Dla niektórych jesteśmy problemem, kto ogląda sesje rady miasta ten wie o kim mówię. Klub jest traktowany jako zło konieczne i dla niektórych włodarzy gramy za wysoko. Nie może być tak że jeden z klubów z miasta ma wszystko a inny musi ledwo wiązać koniec z końcem. Hala do siatkówki, lodowisko miasto zbudowało. Nowy stadion to problem nie do przeskoczenia. Mimo problemów wierzę, że i dla nas zaswieci słońce. AVE GKS

  • jasnet.pl | 08/12 godz. 06:20

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X