PUBLICYSTYKA
Stadion dla Jastrzębia!
Ireneusz Miśkowiec
- Wiem, że powstało stowarzyszenie "Jastrzębski Sport", którego celem jest przyspieszenie działań na rzecz powstania zupełnie nowego obiektu - mówił w niedawnym wywiadzie dla naszej redakcji prezes GKS Jastrzębie Dariusz Stanaszek. W związku z tym, że tytułowy "Stadion dla Jastrzębia!" to coraz bardziej paląca potrzeba, postanowiliśmy przepytać jednego z najbardziej znanych członków "Jastrzębskiego Sportu", Ireneusza Miśkowca.
Ireneusz Miśkowiec - absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Finansista, wydawca, specjalista w zakresie zarządzania strategicznego oraz budowania nowych marek, manager rozwoju biznesu. Panelista ISPO Academy München, uczestnik Taipei Smart City 2019 oraz Taipei Cycle 2019. Motto: "Jeżeli nie wiesz, do jakiego portu zmierzasz, żaden wiatr nie będzie ci pomyślny".
- Co to jest "Jastrzębski Sport"? Ireneusz Miśkowiec - "Jastrzębski Sport" jest inicjatywą społeczną zorganizowaną w formie stowarzyszenia, któremu na sercu leży dobro, jak sama nazwa wskazuje, jastrzębskiego sportu. To inicjatywa społeczna, która powstała dość... spontanicznie. Pierwotnym celem miało być bowiem znalezienie lokalu, w którym mieściłoby się muzeum jastrzębskiego sportu. Dlatego też początkowo stowarzyszenie miało mieć nazwę Stowarzyszenie Historii Jastrzębskiego Sportu "Memoria". Jednak w trakcie rozmów doszliśmy do wniosku, że można pokusić się o coś więcej. Stąd nazwa "Jastrzębski Sport", ponieważ nie mamy w zamiarze zajmować się jedynie futbolem, ale koordynować działania związane z wszystkimi dyscyplinami działającymi w mieście. Od słowa do słowa, od spotkania do spotkania i stwierdziliśmy, że naszym głównym celem na ten moment będzie praca na rzecz budowy nowego ośrodka treningowego i stadionu z terenami rekreacyjnymi w Jastrzębiu-Zdroju.
- Czyli, podsumowując, zaczęło się od muzeum, a skończyło na stadionie. Chcieliście działać na rzecz upamiętnienia dziejów jastrzębskiego sportu, a teraz sami chcecie pisać historię.
- Tak, to w sumie wyszło. Dodam, że według naszych założeń na nowym stadionie znajdzie się również muzeum sportu.
- Kto działa w stowarzyszeniu? Ireneusza Miśkowca doskonale zna każdy szanujący się kibic GKS Jastrzębie, natomiast Marcin Boratyn to z kolei encyklopedia jastrzębskiego sportu.
- Generalnie w stowarzyszeniu na razie działa kilkanaście osób. Prezesem jest Adam Cieślak, natomiast wiceprezesem Marcin Boratyn. W połowie czerwca złożyliśmy dokumenty rejestrowe do Sądu i czekamy na oficjalną rejestrację "Jastrzębskiego Sportu". Natomiast tę inicjatywę wspierają różne osoby ze świata sportu i polityki. Jest nam niezmiernie miło, że wytworzyła się wokół bardzo pozytywna atmosfera, a chęć pomocy płynie do nas z każdej strony. Z pewnością przyjdzie czas podziękowań i wówczas lista osób dokładających swoją cegiełkę do całej inicjatywy będzie bardzo długa.
- Jak rozumiem, władze GKS Jastrzębie przychylnie patrzą na waszą działalność.
- Oczywiście. Ta inwestycja jest przecież w interesie klubu. Natomiast sam GKS nie jest w stanie jako klub sportowy zbudować takiego obiektu, a przecież mówimy między innymi o ośrodku treningowym dla jastrzębskiej młodzieży. Takiego zadania musi podjąć się nasz Magistrat. My jako stowarzyszenie chcemy współpracować z władzami miejskimi i klubami sportowymi przy podejmowaniu stosownych decyzji, a następnie czynnie uczestniczyć w kolejnych etapach realizacji inwestycji. Pani prezydent Anna Hetman w swoim programie wyborczym zawarła m.in. budowę takiego obiektu, a zatem wszystko doskonale się zazębia. Powtórzę jednak, że "Jastrzębski Sport" to inicjatywa społeczna, apolityczna i zapraszamy do współpracy z nami wszystkich, którzy chcą, aby ta inwestycja w Jastrzębiu-Zdroju powstała. Chcemy tej inwestycji w naszym mieście.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
- Wszystko po kolei. Aktualnie jesteśmy na etapie prac nad dwiema uchwałami dotyczącymi sportu. Gdy będą gotowe, mamy zamiar wyjść do mieszkańców z apelem o poparcie tych uchwał. Chcemy zdobyć szeroki mandat społeczny zanim uchwały trafią na posiedzenie Rady Miasta.
- Zbieranie podpisów nie powinno być ciężkim zadaniem. Tysiące jastrzębian życzyłyby sobie takiego ośrodka treningowego. Ale zarazem każdy realnie stąpający po ziemi mieszkaniec miasta zapyta, skąd na to pieniądze? Przecież potrzeba milionów.
- Dlatego właśnie nasze działania nie są zawieszone w próżni. Opieramy się nie tylko o realne plany, ale także przykłady z innych miast. Obecnie można bowiem starać się o środki na taki cel w Ministerstwie Sportu. Ponadto kolejnym źródłem finansowania takiej inwestycji mogą być państwowe pieniądze przeznaczane na zagospodarowanie terenów pogórniczych. Do tego dochodzi budżet miasta oraz coraz większa przychylność Jastrzębskiej Spółki Węglowej zarówno wobec lokalnego sportu jako całości, jak i wobec piłki nożnej. Jako "Jastrzębski Sport" chcemy te działania skoordynować i nadać im odpowiednie ramy organizacyjne.
- Z pana słów wynika, że istnieje całkiem sensowna metoda i realna możliwość budowy takiego obiektu. Wcześniej nikt o tym nie wiedział?
- Problem polega na tym, że jak na razie wiele mówi się o nowym stadionie, ale wciąż nie zapadły żadne wiążące decyzje. Dlatego jako inicjatywa społeczna chcemy pomóc urzędnikom i politykom zainicjować stosowne działania. Na szczęście jak na razie spotykamy się wyłącznie z osobami, które nam sprzyjają. Patrzymy w przyszłość i każdego zachęcamy do współpracy. Jestem również po pierwszym spotkaniu z prezydent Anną Hetman, której podoba się cała inicjatywa. Jednocześnie jednak pani prezydent zastrzegła, że zauważa dwa główne problemy do rozwiązania, to jest: pozyskanie finansowania oraz sprawy właścicielskie gruntów pod inwestycję.
- Czyli jesteście taką swoistą grupą nacisku?
- Określenie "grupa nacisku" kojarzy się z jakimś roszczeniowym środowiskiem, które czegoś żąda, ale samo z siebie nic nie daje. My natomiast proponujemy określone działania i sami zabieramy się do roboty. Jesteśmy przekonani, że współpracując możemy zwyczajnie osiągnąć więcej. Powtórzę, że jako oddolna inicjatywa nie jesteśmy związani z żadnym środowiskiem politycznym, a zatem w pewnym sensie rozwiązujemy ręce politykom i oddajemy im pole do działania. Nie mamy zamiaru atakować kogokolwiek, że w przeszłości "nie chciał stadionu" czy generalnie był na "nie" w sprawach związanych z rozwojem sportu. Patrzymy w przyszłość. Powtórzę, że pojawiły się kapitalne możliwości budowy nowoczesnego ośrodka treningowego w Jastrzębiu-Zdroju i grzechem byłoby ich nie wykorzystać.
- Wasza aktywność może oczywiście kogoś ucieszyć, ale obawiam się, że raczej zmartwi. Dołożycie niektórym roboty.
- Jestem przekonany, że spotkamy się wyłącznie z życzliwością polityków i urzędników, ponieważ już teraz mamy do czynienia z pozytywnym odzewem z wielu stron. Myślę, że ludzi, którym nie chce się pracować, już dawno w Urzędzie Miasta nie ma. Jestem optymistą. Mówię to szczerze jako jastrzębianin, który ponad trzydzieści lat temu zaraził się sportem. Nasza inicjatywa opiera się na ludziach, którzy chcą zainwestować swój czas w działalność na rzecz rozwoju Jastrzębia-Zdroju. Wierzymy, że ciężka praca przynosi określone efekty. Chcieć to znaczy móc. Do tego mamy również komfortową wręcz sytuację jeśli chodzi o finanse w mieście. Dodam jedynie, że tylko dwie tegoroczne inwestycje w remont jednej ze szkół i budowę sali koncertowej przy szkole muzycznej to w sumie ponad 63 mln zł.
- Przejdźmy do szczegółów waszych propozycji. Ile, według waszych planów, ma kosztować cały ten kompleks sportowy? W jaki sposób rozłożone zostaną koszty inwestycji?
- Cała inwestycja to koszt około 100-110 mln zł, a kwota ta może być niższa o ok. 23% w przypadku realizacji inwestycji poprzez miejską spółkę celową. Przy tym 35 mln zł to koszt ośrodka treningowego, natomiast pozostałe 65 mln zł - stadion wraz z zagospodarowaniem otoczenia i sceną na inne imprezy masowe. Idea jest bowiem taka, aby cała okolica żyła sportem nie tylko w dniu meczu. Sporą część potrzebnych środków na takie centrum szkoleniowe można uzyskać z Ministerstwa Sportu. Dokładnie tak stało się w Szczecinie, gdzie przy okazji powstaje stadion na 22 tys. kibiców.
- Rozbierana właśnie "Paprikana" nawet trochę przypomina Stadion Miejski. Ale u nas stadion na 22 tys. widzów nie jest chyba potrzebny.
- Oczywiście. Dlatego w planach jest obiekt o pojemności 8 tys. widzów. Na chwilę obecną taki jest mniej więcej potencjał Jastrzębia-Zdroju i okolic. Dlatego właśnie chcemy zebrać co najmniej 8 tys. podpisów pod wspomnianymi projektami uchwał. Wyceną i projektem całego kompleksu treningowego aktualnie zajmuje się firma, która pracowała nad obiektem w Bielsku-Białej, a obecnie bierze się za budowę stadionu w Sosnowcu. Mamy wsparcie tego przedsiębiorstwa również w ramach działań stricte technicznych, w tym wizualizacji całego kompleksu.
- Z naszej rozmowy wynika, że rzeczywiście nie pójdziecie do Rady Miasta z pustymi rękami, ale z gotowym projektem. A zatem proszę o szczegóły, ponieważ to one najbardziej interesują kibiców. Obiekt ma mieć 8 tys. miejsc...
- Dokładnie 8,2 tys., ale z możliwością taniej rozbudowy o kolejne 3 tys. Projekt zawiera oczywiście oświetlenie, podgrzewaną murawę i wszelkie inne elementy wymagane przez Polski Związek Piłki Nożnej. Cztery całkowicie zadaszone trybuny będą znajdowały się blisko boiska, podobnie jak to miało miejsce na starym stadionie przy ul. Kasztanowej. Obiekt będzie skromny i kameralny, ale zarazem nowoczesny.
- Czyli wyprowadzamy się z Harcerskiej?
- Tak. Cały kompleks ma powstać na obszarze po dawnej KWK Moszczenica, pomiędzy wciąż stojącym skipem, a ul. Kasztanową. Natomiast sam stadion zostanie umiejscowiony bliżej Ronda im. Władysława Chlebika. Są to obszary wolne od szkód górniczych. Nie trzeba tam wiele burzyć, a zarazem jest w miarę blisko z centrum miasta. Dodam, że jako kibicowi żal mi będzie atmosfery ze Stadionu Miejskiego przy ul. Harcerskiej. Osobiście chciałbym, aby jastrzębski futbol nadal właśnie tam miał swój dom. Jednakże projekt budowy nowego stadionu w niecce starego obiektu nie pozostawia wątpliwości, że wówczas koszty samego stadionu wzrosłyby o całe 40-50%. Dlatego należy podjąć odważną decyzję o inwestycji na terenach po KWK Moszczenica. Całe przedsięwzięcie zresztą nie jest dla tchórzy, tylko dla ludzi odważnych i chcących mieć wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. Nikt jej za nas nie zmieni.
- Tam są dwa cieki wodne...
- A także słupy linii wysokiego napięcia. Znamy te argumenty. Żyjemy jednak w XXI wieku i wynaleziono już metody kanalizowania cieków wodnych i radzenia sobie z "prądem". Proszę mi wierzyć, że rozwiązań technicznych nie brakuje, choć oczywiście "dla chcącego nic trudnego" - jeśli chce się znaleźć przeciwwskazania dla budowy tego kompleksu, to zawsze się je znajdzie.
- Jak ma się młotek, to gwóźdź się zawsze znajdzie.
- Może nie powinienem o tym wspominać, ale dawno temu jeden z wciąż aktywnych polityków powiedział w mojej obecności i jeszcze kilku osób, że "w Jastrzębiu stadion nigdy nie powstanie". To było 11-13 lat temu, gdy po raz pierwszy pojawił się pomysł zawiązania inicjatywy budowy nowego obiektu, a ten polityk przyszedł prosić o głosy środowiska sportowego przed zbliżającymi się wyborami. Jako kibice zaproponowaliśmy temu politykowi poparcie w zamian za podjęcie się tego tematu, ale usłyszeliśmy właśnie taką deklarację. Wciąż nurtuje mnie pytanie, dlaczego padły te słowa. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej.
- Wróćmy do projektu kompleksu sportowego. Rozmawiamy przecież o pieniądzach z Ministerstwa Sportu na ośrodek treningowy.
- Dokładnie tak. Priorytetem jest ośrodek treningowy, natomiast stadion - dodatkiem do niego. Z premedytacją chcemy skorzystać z tej "furtki", jaką dają aktualnie obowiązujące przepisy. Tak właśnie uczyniono w Szczecinie. W ramach kompleksu powstać mają cztery boiska z naturalną nawierzchnią oraz dwa ze sztuczną murawą, w tym jedno pod specjalnym balonem. W ramach kompleksu ma istnieć baza hotelowa na 95-120 osób, część restauracyjna, ośrodek odnowy biologicznej, siłownia, bieżnia, a także miejsca spacerowe, tory rolkowe i skwery. Generalnie ma to być miejsce spędzania wolnego czasu, przy którym powstanie również wielofunkcyjny stadion na 8,2 tys. osób, który zarazem będzie mógł pełnić rolę areny kulturalnej.
- To znaczy? Przecież ma to być obiekt typowo piłkarski.
- Jedna z trybun ma być przystosowana do funkcjonowania jako scena. Dlatego stadion będzie mógł również gościć różne inne imprezy masowe, w tym festyny, Dni Jastrzębia czy koncerty. Takie rozwiązanie pojawiło się m.in. na jednym z obiektów na Słowacji. Wszystkie te plany i projekty nie są zawieszone w próżni, ponieważ powstają w oparciu o konsultacje z klubem GKS Jastrzębie, Akademią Piłkarską GKS Jastrzębie oraz Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji, a także wieloma innymi instytucjami.
- Załóżmy, że sytuacja ułoży się idealnie. Nie zabraknie pieniędzy, a uchwała, przetarg, budowa i wykończenie zostaną zrealizowane w najszybszym możliwym czasie. Kiedy na nowym stadionie mógłby odbyć się pierwszy mecz?
- Jestem realistą, więc wolałbym nie przedstawiać tu sytuacji idealnej. Same procedury przetargowe mogą przeciągać się, ponieważ rozwiązania prawne w naszym kraju w tej kwestii są bardzo nieżyciowe.
- Puśćmy jednak wodze fantazji, że wszystko pójdzie jak po sznurku. Kolejne kroki milowe to...?
- Do końca września chcielibyśmy mieć zebrane kilka tysięcy podpisów pod projektem uchwał, które aktualnie są przygotowywane. Następnie liczymy na sprawne ich przegłosowanie w Radzie Miasta. W sytuacji idealnej przetarg zostałby rozpisany do końca 2020 roku, natomiast zakładając bardzo optymistyczny scenariusz, że maszyny wjechałyby na plac budowy w 2021 roku. Oznaczałoby to, że w 2022 roku mógłby odbyć się tam pierwszy mecz. Ale podkreślę, że rozmawiamy tu o sytuacji idealnej. Natomiast nasze plany są realne mają pewne zapasy czasowe. Bierzemy pod uwagę wystąpienie różnych przeciwności.
- Chciałbym jeszcze zapytać o nazwę waszego stowarzyszenia. "Jastrzębski Sport" kojarzy się chociażby z "Tyskim Sportem", który obejmuje nie tylko piłkę nożną. Tymczasem waszym celem jest budowa centrum treningowego ze stadionem, na którym skorzysta aktualnie I-ligowy GKS Jastrzębie.
- W Jastrzębiu-Zdroju powinna powstać spółka podobna do "Tyskiego Sportu". Byłoby to kapitalne rozwiązanie dla wszystkich klubów, bowiem miasto zyskałoby znacznie większe możliwości zarządzania sportem i finansowania klubów. Ponadto trzeba pamiętać, że miasto jest płatnikiem VAT-u i w przypadku powstania takiej spółki z udziałem miasta część kosztów spadłaby o 20%. Natomiast nie zgodzę się z tezą, iż jedynie seniorska piłka nożna będzie beneficjentem budowy takiego ośrodka. W mojej opinii paradoksalnie najmniej na powstaniu centrum, o którym rozmawiamy, skorzysta pierwsza drużyna GKS Jastrzębie. Cała infrastruktura obszaru między ulicami Kasztanową i Energetyków służyć będzie przede wszystkim rozwojowi szkolenia młodzieży. I to nie tylko piłkarskiej! Wprawdzie sama Akademia Piłkarska GKS Jastrzębie to blisko pół tysiąca dzieci i młodzieży, ale przecież z obiektów typu siłownia, hotele czy odnowa biologiczna korzystać mogą także przedstawiciele innych dyscyplin. Powtórzę, że ośrodek szkoleniowy to główny cel inwestycji. Kameralny stadion jest dodatkiem do niego. Cały ten kompleks docelowo ma siebie utrzymywać, ponieważ liczymy, iż na zasadach komercyjnych korzystać z niego będą także inne kluby. Przecież Polska staje się powoli pożądaną lokalizacją zgrupowań dla zagranicznych klubów, m.in. ze Skandynawii. Rośnie zapotrzebowanie na takie ośrodki.
- Na koniec chciałbym jeszcze, abyśmy przedstawili Ireneusza Miśkowca szerszej publiczności. Zależy mi na tym, ponieważ nie jest pan "jedynie" kibicem GKS Jastrzębie, ale ma również wiele wspólnego z innymi dyscyplinami w mieście. - Przede wszystkim chciałbym wyjaśnić, że kibic to nie tylko stereotypowy facet, który biega z szalikiem po stadionie. Fanatykiem swojego klubu jest przecież chociażby Janusz Filipiak, który jest profesorem wyższej uczelni i zamożnym biznesmenem. Kibic to człowiek, który poświęca swój czas, pieniądze, doświadczenie i umiejętności na rzecz ulubionego klubu.
- Warto to dodać, ponieważ zapewne pojawią się wśród naszych czytelników ludzie, którzy noszą w sobie stereotypowy obraz kibica.
- Nowoczesne kibicowanie polega na czymś zupełnie innym. Jak już wspomniałem, zaraziłem się futbolem ponad trzydzieści lat temu, gdy tata zabrał mnie na pamiętny mecz z Piastem Nowa Ruda. Jeszcze w tym historycznym ekstraklasowym sezonie 1988/1989 zaliczyłem pierwszy wyjazd na spotkanie z ŁKS Łódź. Bilet z tego pojedynku przechowuję do dzisiaj. Najważniejsza była dla mnie zawsze piłka nożna, ale nie omijałem także siatkówki, hokeja, piłki ręcznej czy nawet tenisa stołowego.
- Swego czasu był pan także jednym z najbardziej znanych jastrzębskich kolarzy górskich. Niektórzy nasi czytelnicy na pewno pamiętają, że Ireneusz Miśkowiec reprezentował nas w Bike Maratonie czy w morderczym Salzkammergut Trophy w Austrii.
- Moja kolarska przygoda rozpoczęła się dlatego, że... nie miałem talentu do piłki nożnej (śmiech). W wieku 17 lat zainteresowałem się kolarstwem górskim, które wówczas nie było tak bardzo popularną dyscypliną jak dziś. Można powiedzieć, że na naszym jastrzębskim podwórku byłem prekursorem MTB. Udało mi się pozyskać przychylność drobnych sponsorów i... tak przeleciało kilka lat. Cóż tu wspominać... Ciężkie treningi, trener na odległość, jeden rower do treningów i zawodów. Nie da się tego porównać do dzisiejszego ścigania, gdy nawet absolutni amatorzy dysponują kapitalnym sprzętem i nieograniczonym dostępem do wiedzy treningowej. Jednak MTB nauczyło mnie determinacji i ciężkiej pracy. Ten sport hartuje ducha i przydaje się w codziennym życiu.
- Zawody w Austrii były tymi najcięższymi w przygodzie z kolarstwem?
- Miło wspominam Salzkammergut Trophy, ponieważ wystartowałem tam po dłuższym rozstaniu ze sportem, a mimo to udało mi się wykręcić niezły wynik i zająć dość wysoką, szóstą lokatę. Za najtrudniejsze zawody uważam jednak walkę w dyscyplinie XCO jeszcze przed wspomnianą przerwą. Tam rywalizowało się z absolutną czołówką i trzeba było dawać z siebie wszystko od startu do mety. Biorąc pod uwagę warunki, w jakich trenowałem, szło mi całkiem nieźle.
- Liczył pan szlify na nogach?
- Nie było sensu (śmiech). Wypadki na treningach były codziennością. Blizny mam do dziś. To norma w kolarstwie górskim.
- Kończąc temat innych sportów - syna wysłał pan do Nautilusa.
- Igor, podobnie jak ja, nie ma szczęścia do piłkarskiego talentu. Równolegle trenował futbol i pływanie w płetwach, ale ostatecznie postawił na drugą z tych dyscyplin, gdzie zaczyna zdobywać pierwsze medale, co mnie oczywiście niezmiernie cieszy.
- Krótko mówiąc, Ireneuszowi Miśkowcowi z "Jastrzębskiego Sportu" bliski jest cały jastrzębski sport.
- Dokładnie tak jest.
rozm. mg
KOMENTARZE