Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

Siatkówka

 
PlusLiga 2020/21 - terminarz
 
12.09 Warta Zawiercie (w)-:-
19.09 Resovia Rzeszów (d)-:-
26.09 MKS Będzin (d)-:-
30.09 ZAKSA Kędzierzyn (w)-:-
03.10 Verva Warszawa (d)-:-
10.10 Skra Bełchatów (w)-:-
14.10 Stal Nysa (d)-:-
17.10 Trefl Gdańsk (d)-:-
24.10 AZS Olsztyn (w)-:-
31.10 GKS Katowice (d)-:-
04.11 Ślepsk Suwałki (w)-:-
07.11 Czarni Radom (d)-:-
14.11 Cuprum Lubin (w)-:-
21.11 Warta Zawiercie (d)-:-
28.11 Resovia Rzeszów (w)-:-
05.12 MKS Będzin (w)-:-
12.12 ZAKSA Kędzierzyn (d)-:-
19.12 Verva Warszawa (w)-:-
23.12 Skra Bełchatów (d)-:-
09.01 Stal Nysa (w)-:-
16.01 Trefl Gdańsk (w)-:-
23.01 AZS Olsztyn (d)-:-
30.01 GKS Katowice (w)-:-
06.02 Ślepsk Suwałki (d)-:-
20.02 Czarni Radom (w)-:-
27.02 Cuprum Lubin (d)-:-

  PlusLiga 2020/21
ZAKSA Kędzierzyn
Verva Warszawa
Skra Bełchatów
Jastrzębski Węgiel
Trefl Gdańsk
GKS Katowice
Czarni Radom
Ślepsk Suwałki
AZS Olsztyn
Warta Zawiercie
MKS Będzin
Cuprum Lubin
Resovia Rzeszów
Stal Nysa
       
 
Informacje o klubie
Rok założenia: 1949 (LZS Jastrzębie), 1961 (Górnik Jastrzębie; od 1963 Górnik Jas-Mos; od 1970 GKS Jastrzębie; od 1991 KS Jastrzębie-Borynia; od 2004 Jastrzębski Węgiel)
Barwy: pomarańczowo-biało-czarne
Adres: al. Jana Pawła II 6, 44-335 Jastrzębie-Zdrój
Obiekt: Hala Widowiskowo-Sportowa, ul. Jana Pawła II 6
Rozgrywki: Siatkarska PlusLiga
 
Prezes: Adam Gorol
Trener: Luke Reynolds (Aus)
Asystent trenera: Leszek Dejewski
Scoutman: Bogdan Szczebak
Fizjoterapeuta: Bartosz Celadyn
 
Kadra:
Przyjmujący: Tomasz Fornal, Michał Gierżot, Wojciech Szwed, Rafał Szymura, Yacine Louati (Fra)
Rozgrywający: Lukas Kampa (Ger) [10], Eemi Tervapotti (Fin)
Środkowi: Patryk Cichosz-Dzyga, Jurij Gladyr (Ukr), Michał Szalacha, Łukasz Wiśniewski
Atakujący: Jakub Bucki [5], Mohamed Al Hachdadi (Mar)
Libero: Jakub Popiwczak [3], Szymon Biniek

« powrót

ZAPOWIEDZI

PUBLICYSTYKA

"Teraz jesteśmy kompletni"

Prezes Adam Gorol z trenerem Slobodanem Kovaciem; fot. M. Kowolik

 

Z początkiem grudnia trenerskie stery w Jastrzębskim Węglu przejął 52-letni Serb Slobodan Kovać, zastępując "tymczasowego" Luke'a Reynoldsa. Kovać we wrześniu świętował mistrzostwo Europy z reprezentacją Serbii, a ponadto ma na swoim koncie mistrzostwo Turcji i Serbii, wicemistrzostwo Włoch oraz triumf w Pucharze Challenge. Z kolei jako zawodnik zdobył z Jugosławią mistrzostwo olimpijskie w Sydney.

Rolą Serba będzie przebudowa zespołu, z którego po nieudanym początku sezonu odszedł Roberto Santilli. O powodach i kulisach tej zmiany, a także o zasługach Luke'a Reynoldsa, serbskim charakterze narodowym i postawionym na głowie terminarzu rozmawiamy z prezesem klubu Adamem Gorolem, który jasno deklaruje, że cele na ten sezon pozostają niezmienne - co najmniej finał PlusLigi!

- Jastrzębski Węgiel po raz kolejny nie zakończy sezonu z tym samym trenerem, z którym rozpoczynał rozgrywki...
Adam Gorol - To prawda. Jednak nie doszukiwałbym się tutaj analogii do poprzednich sezonów. Każda z tych sytuacji była inna i apelowałbym, aby odnosić się do aktualnej rzeczywistości, a nie sytuacji sprzed roku czy dwóch lat. Po prostu - rozwój wydarzeń z jesieni bieżącego roku wymagał pewnych nowych rozwiązań i dlatego właśnie takie decyzje podjąłem.

- Czyli to nie fatum końcówki roku?
- Oczywiście, że nie. Powtórzę, że każdy sezon jest inny. Tak się akurat złożyło, że do ostatnich zmian na stanowisku szkoleniowca dochodzi w podobnym okresie sezonu, ale wystarczy rzut oka na każdą z tych sytuacji, aby przekonać się o ich zupełnie odmiennych uwarunkowaniach.

- Kiedy podjął pan decyzję, że czas Roberto Santilliego w Jastrzębskim Węglu dobiegł końca? Czy nie przypadkiem po pierwszym przegranym secie z Visłą Bydgoszcz? Podczas tego spotkania nie tryskał pan radością i optymizmem. Wręcz przeciwnie...
- Szczerze mówiąc, to już wcześniej zauważyłem, że Roberto nie ma już odpowiedniego przełożenia na drużynę. Mówiąc wprost - że jest już trochę innym człowiekiem niż wówczas, gdy po raz drugi obejmował stanowisko trenera naszego zespołu. To nie był ten Santilli, którego chcieliśmy widzieć w Jastrzębiu i którego obserwowaliśmy jeszcze rok temu w Olsztynie. Nie można też ukrywać, że poziom gry oraz zaangażowania zawodników pozostawiały wiele do życzenia. Widzieliśmy to przecież wszyscy. Porażki z Zaksą Kędzierzyn-Koźle czy Projektem Warszawa (lub też kimkolwiek innym) mogą się przydarzyć, ponieważ taki jest sport. Jednak najważniejsze jest to, aby nawet te ewentualne przegrane miały miejsce po pojedynkach pełnych walki. Tymczasem tu brakowało tego ważnego elementu. Wyraźnie "coś" przestało działać. Widzieli to kibice i widziałem to również ja. Obserwowaliśmy Roberto, który był wyraźnie bezradny w tych trudnych momentach. Tymczasem właśnie wtedy rola trenera jest najistotniejsza. Szkoleniowiec musi umieć podnieść drużynę pod kątem psychologicznym. Tu tego brakowało.

- Jeszcze pół roku temu Roberto Santilli miał bardzo dobry kontakt z zespołem. Co zmieniło się przez te zaledwie kilka miesięcy?
- Postawienie precyzyjnej diagnozy jest bardzo trudne. Faktem jest jednak, że widzimy efekty tej zmiany. Roberto Santilli to obecnie niestety - mówiąc otwarcie - inny człowiek niż ten, z którym rozpoczynaliśmy współpracę. Prowadziłem rozmowy na ten temat zarówno ze sztabem oraz zawodnikami, jak i z samym Roberto. Pytałem go, gdzie podziała się ta jego energia i impulsywność sprzed roku, na co Włoch odparł, że pracuje nad sobą, aby być człowiekiem spokojniejszym i bardziej opanowanym. Problem jednak polega na tym, że w mojej opinii jest to zmiana czyniona "na siłę". Nie będę ukrywał, że jestem przeciwnikiem takich... operacji. Każdy z nas jest taki, jaki jest i wyznaje określone wartości. Skoro chcieliśmy współpracować z impulsywnym Roberto Santillim, to niekoniecznie chcemy widzieć jego zmianę "na siłę" w zupełnie innym kierunku. Tak czy inaczej, rezultaty tej "pracy nad sobą" widzieliśmy w ostatnich kilku tygodniach.

- Podsumowując zatem - Santilli nie został zwolniony przede wszystkim "za wyniki" - wszak musiał odejść po wygranym meczu - ale z uwagi na "brak chemii" w zespole?
- Przede wszystkim decydowało to, co wszyscy widzieliśmy na parkiecie. Natomiast brak odpowiednich wyników był efektem całej tej sytuacji. Na pewno nie możemy powiedzieć, iż na moją decyzję miał wpływ przebieg jednego meczu czy seta, ale bez wątpienia pojedynek z Visłą Bydgoszcz potwierdził wszelkie wcześniejsze diagnozy. W efekcie tę trudną decyzję należało zwyczajnie podjąć. I tyle.

- A czy "okolicznością łagodzącą" dla Roberto Santilliego nie był ten kompletnie szalony początek sezonu, gdzie z powodu meczów reprezentacji terminarz PlusLigi został postawiony na głowie?
- Na pewno nie. Jastrzębski Węgiel to klub zawodowy. Mieliśmy odpowiednio dużo czasu, aby przygotować się do sezonu. Ponadto dysponujemy szeroką kadrą. Spełniliśmy zatem wszelkie warunki, aby sprostać temu trudnemu początkowi sezonu. Poza tym proszę pamiętać, że równie obciążone spotkaniami w listopadzie były także inne zespoły PlusLigi. Odpowiem jeszcze inaczej - jestem przekonany, że w tym sezonie Jastrzębski Węgiel ma potencjał na osiągnięcie sukcesu. Dysponujemy bardzo mocnym składem, a zarazem nie mamy czasu na to, aby przygotowywać się do sezonu... w trakcie sezonu! Przeznaczyliśmy przecież na to kilka wcześniejszych miesięcy, a ponadto Roberto doskonale wiedział, jak będzie wyglądał ten sezon. Wspólnie przygotowaliśmy strategię i wszystko było pod kontrolą. Znaliśmy także kalendarz. Dlatego w mojej ocenie problem tkwił tylko i wyłącznie w zmianie postawy naszego szkoleniowca.

- Zanim przejdziemy do następcy Santilliego chcę jeszcze poruszyć kwestię tego szalonego listopada. PlusLiga to określona marka, którą tak nieludzko poustawiany terminarz po prostu psuje. Może należało zmniejszyć liczbę drużyn lub system gier? Zawodnicy są zamęczani, a części kibiców mecze co trzy dni po prostu się przykrzą.
- Nie ukrywam, że wciąż trwają dyskusje na ten temat zarówno na szczeblu zarządów klubów, jak i ligi zawodowej. Faktem jest jednak, iż ułożenie kalendarza rozgrywek przy tak poważnym natężeniu rozgrywek międzynarodowych i klubowych to niezwykle ciężkie zadanie. 2019 rok upływa pod znakiem wręcz przesytu siatkówki. Gdyby nie dobra wola selekcjonerów, którzy rotują składami, to wielu zawodników nie byłoby dziś zdolnych do gry na szczeblu ligowym. Ilość rozgrywek międzynarodowych nadzwyczaj utrudnia budowę "normalnego" terminarza. Mamy za sobą Mistrzostwa Europy i Ligę Narodów, a ponadto jesteśmy jeszcze w trakcie eliminacji do Igrzysk Olimpijskich w Tokio, których następna odsłona zaplanowana jest na styczeń. Z tego powodu kolejne dwa i pół tygodnia w zasadzie wypadnie nam z kalendarza. Cóż jednak możemy zrobić, jako prezesi klubów? Możemy jedynie starać się to wszystko jakoś ułożyć, bo... nie mamy innego wyjścia! Dodam, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż taka ilość spotkań to spore obciążenie dla zawodników. Wiem również, że niektórzy kibice odczuwają przesyt siatkówką. Co więcej, część sympatyków Jastrzębskiego Węgla to przecież górnicy, którzy wstają wcześnie rano do pracy i nie są w stanie zawitać na Halę Widowiskowo-Sportową w tygodniu w późnych godzinach wieczornych. Niestety, musimy sobie jakoś poradzić i... po prostu to przetrwać.

- Przejdźmy wobec tego do kolejnych kwestii. Po trzech wygranych meczach część kibiców optowała za tym, aby dać szansę Luke'owi Reynoldsowi. Drużyna pod jego wodzą wyraźnie odżyła. Czy Australijczyk był w ogóle brany pod uwagę jako następca Santilliego, czy też od początku było pewne, że niezależnie od osiągniętych wyników nowym trenerem zostanie ktoś bardziej doświadczony?
- Zanim odpowiem na to pytanie chciałbym wrócić jeszcze do czasów, gdy Luke Reynolds po raz pierwszy pracował w naszym klubie. Już wówczas wykonywał w Jastrzębskim Węglu kapitalną robotę jako trener przygotowania motorycznego, a ponadto był bardzo pozytywnym człowiekiem, który potrafił zbudować atmosferę i przekazać drużynie mnóstwo autentycznej energii. Niestety, z pewnych względów odszedł wówczas z klubu, nad czym bardzo ubolewałem. Dlatego w późniejszym okresie starałem się, aby Australijczyk wrócił jednak do Jastrzębia i to dokładnie w tej samej roli. Gdy tak się stało, praktycznie od razu poczuliśmy poprawę klimatu w szatni. Luke, jak mało kto, potrafi budować monolit w ekipie. Dzięki niemu zawodnicy odzyskują radość z gry. Dlatego w momencie, gdy zakończyliśmy współpracę z Santillim, tymczasowo przekazaliśmy stery właśnie jemu. Miał on jednak pełną świadomość, że jest to zadanie "na chwilę".

- Czyli Reynolds zdawał sobie sprawę, że niezależnie od wyników wróci do funkcji trenera przygotowania motorycznego?
- Tak. Luke z pełną świadomością, ale zarazem radością oraz odpowiedzialnością podjął się tego trudnego zadania. Takie było założenie i postanowiłem się go trzymać. Mogę jedynie wyrazić ogromną wdzięczność dla Reynoldsa, że potrafił w kilka dni poprawić atmosferę w drużynie i pomógł jej wydobyć z siebie taki potencjał, który pozwolił na zwycięstwa w trzech meczach. Niezależnie jednak od tak wspaniałych zasług Luke'a, na dłuższą metę potrzebowaliśmy człowieka o większej charyzmie i znaczniejszym doświadczeniu, które pozwoliłoby na odniesienie sukcesu z takimi zawodnikami, jakich ma Jastrzębski Węgiel. W tym miejscu pragnę dodać, że po tych rotacjach wartość Luke'a dla mnie osobiście i dla klubu jeszcze bardziej wzrosła.

- To będzie trudna kwestia, ale nie mam zamiaru jej unikać. Niektórzy kibice stwierdzali, że Reynoldsowi poszło aż za dobrze. Pojawiły się wręcz opinie, że "zawodnicy zwolnili Santilliego". Wniosek? Specjalnie przegrywali, aby zmusić zarząd klubu do zmiany na stanowisku szkoleniowca. Co pan na to?
- Przyznam, że słyszałem o takich opiniach. Od razu podkreślę, że nie mam żadnych dowodów na poparcie takiego twierdzenia i... powiem szczerze, że nie dopuszczam nawet myśli, że mogło to mieć miejsce! Z drugiej jednak strony mam także świadomość, że w zespole naprawdę nie było dobrej atmosfery, a jednocześnie na tyle dobrze znam Luke'a, że zakładam, iż poprawa relacji w szatni po prostu pomogła w odblokowaniu się zespołu. Przecież kibice doskonale widzieli, że przy Roberto Santillim "coś" przestało funkcjonować. Nie chcę już do tego wracać, ale Włoch narzucał drużynie pewne schematy i zaczął podejmować niezrozumiałe decyzje odnośnie zmian w składzie. Te schematy  mogły nie pasować do naszych siatkarzy, natomiast same zmiany przyczyniły się do rozstrojenia zespołu w trakcie meczu. To mogło powodować pewną niechęć, ale nie doszukiwałbym się tutaj żadnego spisku. Luke Reynolds dał drużynie nieco luzu oraz pozwolił zawodnikom grać po swojemu. Dlatego żywię przekonanie, że ten "przełom" nastąpił w głowach naszych zawodników.

- Przejdźmy wobec tego do Slobodana Kovacia. Zacznijmy od tego, czy był pan kiedyś w Jugosławii?
- Tak... I to dosłownie na kilka dni przed wybuchem wojny. Pamiętam, że wtedy już dość mocno blokowano granice. Natomiast obecnie bywam i w Serbii, i w Chorwacji. Miałem okazję poznać zarówno ten obszar, jak i mentalność mieszkańców państw bałkańskich.

- A zatem skąd pomysł na ten "serbski kierunek"? To bardziej efekt przemyśleń i odejścia od "kierunku włoskiego",  czy też po prostu dopasowanie się do sytuacji na "rynku trenerskim", który siłą rzeczy w środku sezonu nie jest zbyt bogaty?
- Trzeba przyznać i podkreślić, iż rzeczywiście w połowie sezonu dostępność szkoleniowców jest ograniczona. W tym momencie nie ma możliwości działania według planu, tylko trzeba reagować błyskawicznie. Nie będę ukrywał, że zapoznałem się z tym "rynkiem" i... byłem nieco zaskoczony ilością wielkich nazwisk trenerskich, które na nim pozostawały. Co więcej, wyrażali oni zainteresowanie pracą w Jastrzębskim Węglu. Byli to głównie obcokrajowcy, ale od razu wyjaśnię, że - poza Kovaciem - do żadnych poważnych rozmów, czy też negocjacji nie doszło.

- Kto jeszcze pozostawał wolny? Chyba dziś możemy już to głośniej powiedzieć.
- Raul Lozano, Daniel Castellani, Alberto Giulani, Lorenzo Bernardi... i jeszcze kilku innych. Wielkie nazwiska i ogromne sukcesy. Jednak rozmowy podjęliśmy tylko z Kovaciem.

- A czy spośród Serbów pojawił się tylko Kovać?
- Tak. O tym, że postawiliśmy właśnie na Slobodana Kovacia zadecydowało kilka elementów. Po pierwsze - świeży sukces, czyli mistrzostwo Europy z reprezentacją Serbii. Po drugie - charyzma szkoleniowca i styl preferowany przez niego, czyli agresywność w grze oraz waleczność. Akurat tę ostatnią cechę w pewnym stopniu gwarantuje pochodzenie Kovacia. Wszak Serbowie z niej słyną! To są powody, dla których podjąłem taką, a nie inną decyzję. Czas pokaże, na ile była ona dobra. Osobiście jestem przekonany, że był to najlepszy możliwy wybór.

- Skoro już mówimy o charakterze narodowym Serbów, to pociągnijmy ten temat. Jak pan stwierdził, Serbowie słyną z waleczności i twardości. Z drugiej jednak strony sam pan przyznał, że Santilli "narzucał drużynie pewne schematy", a ja dla uproszczenia nazwę to zarządzaniem z elementami zamordyzmu. Czy jednak nie jest tak, że w takim gwiazdozbiorze, jaki obecnie jest w szatni Jastrzębskiego Węgla, tej drużynie nie potrzeba dyktatora, ale kogoś w stylu Vicente del Bosque w Realu Madryt?
- Rozumiem te obawy. Jestem jednak po rozmowach ze Slobodanem Kovaciem i trener doskonale wie, że tę "serbską waleczność" chcę widzieć na parkiecie, ale... niekoniecznie w szatni. I od razu powiem, że byłem zaskoczony, jak bardzo jest to ciepły, serdeczny i sympatyczny człowiek. Sam Kovać przyznał, że dla niego priorytetem jest dotarcie do zawodników w kwestii walki o każdą piłkę i agresywności na każdej pozycji, od zagrywki, przez blok, po obronę i kontratak. Takie podejście ma przełożyć się na wynik. Natomiast sprawa szeroko pojętej szatni to wręcz filar całego funkcjonowania zespołu. Dziś rozumiem to o wiele lepiej niż jeszcze trzy lata temu. Obecnie nie mamy zawodników, którzy lubią generować konflikty.  Wręcz przeciwnie - to są fajni i ambitni ludzie, z którymi można sympatycznie porozmawiać. Nie jest też tak, że po przegranym meczu biegnę do szatni i wykrzykuję swoje opinie. Wrzaskiem niczego nie osiągnę. Do tych ludzi trafia normalny, merytoryczny dialog. Nie ukrywam, że w ostatnim trudnym okresie kilkakrotnie pojawiłem się w szatni, ale pomimo problemów na parkiecie, nasze rozmowy prowadzone były w atmosferze wzajemnego poszanowania. Podsumowując zatem - dysponujemy drużyną składającą się z pozytywnych zawodników oraz z Luke'a Reynoldsa, który stanowi ogromną wartość dla budowania atmosfery i pozytywnego myślenia w szatni. Do tej układanki dodajemy Slobodana Kovacia i to powoduje, że... teraz jesteśmy kompletni!

- Naprawdę "jesteśmy kompletni"?
- Tak. Mówię to z pełnym przekonaniem i odpowiedzialnością. Uważam, że teraz jako zespół jesteśmy kompletni i gotowi do walki na wszystkich frontach rywalizacji krajowej. Możemy starać się o medale PlusLigi i o Puchar Polski. Myślę, że nie ma w naszym kraju zespołu, z którym nie bylibyśmy w stanie wygrać. Realnie rzecz ujmując, mamy potencjał, aby zwyciężyć w pojedynku z każdą polską drużyną i na każdym parkiecie w naszym kraju. Ostatnie mecze pokazały, że jeśli walczymy, to potrafimy "wyciągnąć" wynik nawet wówczas, gdy przegrywamy ze Skrą Bełchatów. Trzeba jedynie pokazać charakter.

- Jaki cel został postawiony przed Kovaciem?
- Medal.

- Santilli też zdobył medal (brązowy) i... do szczęścia trochę jednak brakowało. Trzecie miejsce to chyba za mało.
- W ostatnich trzech latach dwukrotnie zdobywaliśmy brąz, co plasuje nas w ścisłej czołówce za ten okres. Teraz jednak celem jest finał. Od razu dodam, że przy tych wszystkich planach i marzeniach musimy pozostać realistami i o to apeluję do kibiców. W Polsce jest kilka ekip, które mają co najmniej tak duży potencjał i tak szeroki skład, jak Jastrzębski Węgiel. Dlatego walka będzie toczyła się o każdego seta i o każdą piłkę. To naprawdę nie jest frazes. Ktoś zwycięży, ale zarazem ktoś inny będzie musiał przegrać. W związku z tym musimy jeszcze brać pod uwagę te aspekty, które mogą okazać się decydujące w rozgrywkach sportowych, jakimi są elementy szeroko pojętego "szczęścia" i "zdrowia". Przy założeniu, że szczęście nie będzie po stronie rywali, a nam dopisze zdrowie, to jesteśmy w stanie wejść do ścisłego finału i podjąć walkę o mistrzostwo Polski.

- Ten medal ma dwie strony. Takie postawienie sprawy może spętać drużynie nogi. Nawet tak mocnej, jak obecny Jastrzębski Węgiel. Nasi siatkarze udźwigną te oczekiwania?
- Tak, siatkarze Jastrzębskiego Węgla są gotowi do walki o ten sukces. Zawodnicy mają świadomość oczekiwań ze strony zarówno kibiców, jak i naszego sponsora strategicznego, czyli Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Takie są również oczekiwania moje jako prezesa zarządu Jastrzębskiego Węgla. Drużyna o tym wie i zdaje sobie sprawę z tego także trener Kovać. To jasna i przejrzysta deklaracja. Od razu dodam, że podobną wiedzę miał także Roberto Santilli. Tu trzeba dodać jeszcze jedną bardzo istotną rzecz - będąc członkiem obecnej ekipy Jastrzębskiego Węgla należy zakładać, że mierzy się w najwyższe cele. W przypadku osiągnięcia sukcesu wzbogacę swoje CV, ale jeśli mi się nie powiedzie, to wówczas coś stracę. Takie jest ryzyko i każdy o tym wiedział, przekraczając próg siedziby naszego klubu. Zawodnicy mają tę świadomość i nie obawiają się presji. Zresztą, to było widać po odejściu Santilliego. Mimo "tymczasowości" zespół zdawał sobie sprawę, że nie ma żartów, trzeba wygrywać, a margines błędu został już wykorzystany. Myślę, że w rundzie zasadniczej w ogóle nie może być mowy o presji. Inaczej rzecz się ma w finale Pucharu Polski czy podczas walki o medale. Wtedy rzeczywiście może pojawić się problem dużej presji, gdy nie będzie miejsca nawet na jedną porażkę. Jestem jednak pewien, że jeśli się tam znajdziemy, to damy sobie radę.

- Na koniec zapytam jeszcze o Ligę Mistrzów, ponieważ rozmawiamy dosłownie w przeddzień jej powrotu do Jastrzębia-Zdroju. Do ćwierćfinału, jak sama nazwa wskazuje, wejdzie tylko osiem spośród dwudziestu drużyn. Mimo to Jastrzębski Węgiel wydaje się być jednym z faworytów do awansu choćby z tego drugiego miejsca obok Zenitu Kazań, któremu rezerwuje się pierwszeństwo.
- Na pewno celem minimum jest wyjście z grupy i należy uczynić wszystko, aby go zrealizować. Oczywiście znam opinie, że Halkbank Ankara czy Greenyard Maaseik to już nie są te potęgi, co jeszcze kilka lat temu. Trzeba jednak pamiętać, że mamy do czynienia z rozgrywkami Ligi Mistrzów. Są to rozgrywki międzynarodowe na najwyższym możliwym kontynentalnym szczeblu, a zatem panuje tu zupełnie inna motywacja. Jeśli ktoś doszukuje się "uproszczenia", bo w Halkbanku nie ma już gwiazdozbioru, to może się mocno zdziwić. W mojej opinii czeka nas ostra walka w bardzo ciężkiej grupie. Na chwilę obecną cieszyć musi fakt, że jesteśmy "na fali" i odzyskaliśmy niezły rytm. Liczę, że dzięki temu progresowi poczynimy minimum na końcówkę 2019 roku, czyli wygramy dwa pierwsze mecze u siebie.

- To takie życzenie pod choinkę?
- Można tak powiedzieć (śmiech). Dołożę do tego jeszcze dwa mecze w PlusLidze i to już będzie pełnia szczęścia na okres świąteczno-noworoczny! Byłbym bardzo zadowolony z kompletu dwunastu punktów pod choinką i... wierzę, że tak się stanie. A poza tym życzyłbym sobie, drużynie i kibicom, aby obyło się bez kontuzji i problemów, które mogłyby przeszkodzić nam w realizacji naszych planów i marzeń. Natomiast na sam koniec chciałbym życzyć sobie i wszystkim sympatykom jastrzębskiej siatkówki pełnej Hali Widowiskowo-Sportowej. Kibice są wartością tego sportu, co widzieliśmy podczas meczu ze Skrą Bełchatów. Każdy mógł przekonać się, jak mocno naszemu zespołowi potrafi pomóc doping z trybun. To było wręcz wspaniałe! Przy tej okazji dziękuję naszym fanom za postawę w tym spotkaniu. Dziękuję również naszemu partnerowi strategicznemu Jastrzębskiej Spółce Węglowej za ciągłe wsparcie dla naszego klubu oraz naszemu miastu za to, że możemy rozgrywać nasze mecze w tak pięknej hali.

 


 

rozm. mg

KOMENTARZE

  • Jerzy | 18/12 godz. 11:50

    to z krs "W PRZYPADKU ZARZĄDU WIELOOSOBOWEGO DO SKŁADANIA OSWIADCZEŃ W IMIENIU SPÓŁKI WYMAGANE JEST WSPÓŁDZIAŁANIE DWÓCH CZŁONKÓW ZARZĄDU ALBO JEDNEGO CZŁONKA ZARZĄDU Z PROKURENTEM. W PRZYPADKU ZARZĄDU JEDNOOSOBOWEGO OSWIADCZENIA W IMIENIU SPÓŁKI SKŁADA CZŁONEK ZARZĄDU SAMODZIELNIE." Problem o którym pisali poprzdnicy jest natury takiej, że jednoosobowy zarząd w postaci prezesa Gorola wymienia prokurentów jak rękawiczki. Prawdą natomiast jest,że prokurentów, na tę chwilę jest dwóch. Ciekawe jak długo i kto następny. Bo po co to wiemy.

  • Daniel | 17/12 godz. 22:27

    Jerzy ja doskonale wiem co to prokura, nie musisz mi tłumaczyć...sprawdź sobie w krs,że prokurentow w JW jest 2 i to oni dwaj mają władze, jeden nic nie zdziała. Pozdrawiam

  • Jerzy | 17/12 godz. 07:45

    Danielu, tak dla twojej wiadomości o prokurze.Prokura to specjalny rodzaj pełnomocnictwa dla osoby fizycznej posiadającej pełną zdolność do czynności prawnych (prokurenta), którego udzielić może każdy przedsiębiorca podlegający wpisowi do rejestru przedsiębiorców w Krajowym Rejestrze Sądowym. Tak wiec prokurent to ważna osoba dla klubu, w tym i zawodników.

  • Daniel | 14/12 godz. 18:54

    Adres? Po co? To napisz co ma prokurent do drużyny, wykaż się mądrością... czekałem na Ciebie na dzisiejszym meczu, abyś mi zdradził ową tajemnicę. Ilu ich było co?Ilu jest? Nawet nie musisz główkować wszystko jest jasne, tylko co mają do drużyny?

  • Do Daniela | 14/12 godz. 15:16

    najpierw ty podaj swoje imię i nazwisko oraz adres. A prokurent ma dużo do klubu,ale ty chyba pomyliłeś go z prokuratorem, pseudo cwaniaczku.

  • Daniel | 14/12 godz. 10:57

    Co ma prokurent do drużyny? Ujawnij się z imienia i nazwiska mądralo. Przyjdź do klubu albo do sektora E1 to pogadamy. Przed kompem wszyscy mądrzy A tak to chowają łeb w piach....

  • T | 14/12 godz. 09:07

    Fajnie, że w klubie jest tyle kasy, że możemy sięgać po najlepszych zawodników i trenerów świata.

    Szkoda tylko, że ta kasa z JSW na sport jest tak nierówno dystrybuowana pomiędzy siatę, nogę i hokej. Ewidentnie noga jest traktowana na zasadzie alibii.

  • Jerzy | 14/12 godz. 08:55

    Bajkopisarz z tego prezesa. I ciekawe kto lepszy ten kto te bajki opowiada czy ci ,którzy je łykają jak pelikan ryby. Ja jednak wolę klasyka Andersena, braci Grimm czy Brzechwę.

  • Bolek | 14/12 godz. 07:36

    Dlaczego nikt nie zrobił wywiadu z byłym szkoleniowcem?

  • Do Daniela | 14/12 godz. 00:33

    To ty jesteś dyletantem, jakiego świat nie widział. Tyle wiesz, co zjesz. Łykasz wszystko jak pelikan, prezes wszystkim wciska taki kit, że głowa boli. Zapytaj go na przykład, ilu już było prokurentów w klubie?

  • Daniel | 13/12 godz. 22:18

    Brawo JW klub z przyszłością. Niezależnie od wyniku to liczymy się w lidze i to jest ważne. Ci co komentują na nie to zwykli dyletanci co klubowi chcą zaszkodzić tylko po co? Z braku zajęcia?

  • | 13/12 godz. 19:43

    Zaksa i wszystko jasne. Ile meczów z rzędu przegranych za prezesa?

  • Mieszkaniec | 13/12 godz. 19:30

    Mam nadzieję że JSW w końcu przykreci kurek z pieniędzmi dla tego tworu! Klubik korporacja bez barw, kibiców!! Szczytem jest zbiórka kasy na wyjazd dla młodzieży do Brazylii!! Szczyt żenady!

  • As | 13/12 godz. 18:42

    Szkoda kasy.

  • | 13/12 godz. 17:39

    To, ze co chwile zmienia sie trenerow,stanowi o kiepskim zarzadzie.ktory miesza juz od kilku lat.Jakos dziwnie druzyna przedtem grala slabo ,a teraz w mig gra lepiej,dopki jeszcze nie bylo Serba.Owszem Serb ma zaslugi,ale czy ktos pomyslal ,ze jest dalej trenerem Serbi ,ktora bedzie walczyc o start w olimpiadzie ?

  • TrochęWiary | 13/12 godz. 14:53

    Ależ mnie ostatnio drażnią te wszystkie komentarze zarówno redakcji jak i "kibiców". W Lidze Mistrzów się gra żeby wygrywać, a nie zajmować 2 miejsce. Rok w rok pytania do zawodników i trenerów typu: "czy mamy szansę wygrać z tą NIESAMOWITĄ drużyną". To takie typowo polskie, niedocenianie własnych zawodników, przytłaczanie ich marką klubów, które już coś osiągnęły. Szacunek - tak, ale nie stawianie się z góry jako przegrany...

  • British Steel | 13/12 godz. 14:52

    Wywiad do bani. Dlaczego redaktorze mg nawet nie próbował pan porozmawiać z Roberto Santillim? Jest tylko "opinia" prezesa, który - spójrzmy prawdzie w oczy - nie zna się na siatkówce. A zbiórka pieniędzy na chłopców z Akademii podczas meczu z Halbankiem to żenada. Pan Gorol "pięknie" potrafi tylko opowiadać o wartości i znaczeniu Akademii. Wstyd i tyle!

  • | 13/12 godz. 13:36

    czy ktoś naprawdę zorientowany może napisać co jest z Julkiem.

  • jasnet.pl | 13/12 godz. 00:32

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X