Dzisiaj jest: wtorek, 21 maja 2024   Imieniny: Donat, Tymoteusz, Walenty

więcej ›

SPORT

PUBLICYSTYKA

Żeby było jak za komuny...

 

- Za komuny było lepiej? - pytam Krzysztofa Mrozka. - Pod względem możliwości amatorskiej gry w szachy - na pewno tak -  odpowiada ze śmiechem mój rozmówca. - Gdy byłem dzieckiem, czyli jeszcze za czasów Gierka, jastrzębscy szachiści mieli swoją mekkę w kawiarni "Marago" w Zdroju, a także w dawnym Kinie "Panorama". Tam spotykano się i organizowano towarzyskie turnieje. Z kolei całe ligi szachowe dzieciaków odbywały się w świetlicy Szkoły Podstawowej nr 7 pod kierunkiem Romana Dawidowa, który miał uprawnienia sędziego międzynarodowego. Dziś takich zajęć brakuje. Wszystko idzie w wyczyn - stwierdza z goryczą Mrozek, który gościł na naszych łamach przed paroma laty, gdy startowała akcja "Szachy w Szkole". 42-letni jastrzębianin chce to zmienić i robi, co w jego mocy, aby szachy na powrót trafiły pod strzechy.

 

Błędy i wypaczenia systemu słusznie minionego to jedna sprawa, a "wylanie dziecka z kąpielą" - zupełnie inna. Nie ulega raczej wątpliwości, że sport amatorski przed 1989 rokiem miał się lepiej. Inna sprawa, że wtedy nie było internetu, a o istnieniu komputerów mało kto wiedział. Szachy były znacznie popularniejsze i miały nawet, jak mówi Mrozek, swoją sekcję w ramach ówczesnego GKS Jastrzębie, którą prowadził Edward Sunita. O tym, że jest to "królewska gra", która uczy rozwiązywania kłopotów, logicznego myślenia i strategii (to gra "wielce polityczna", jak mówił szwedzki poseł podsłuchiwany przez Olbrychskiego vel Kmicica vel Babinicza w "Potopie"), nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

 

Największym sukcesem sportowym Krzysztofa Mrozka było szachowe drużynowe wicemistrzostwo województwa katowickiego, zdobyte wraz z Jerzym Ożaną przed ponad trzema dekadami w Rybniku. Ożana był, co ciekawe, jego głównym przeciwnikiem w klubie i rywalizacji miejskiej. Tak po prawdzie, to uczęszczający wówczas do podstawówki jastrzębianin powinien był sięgnąć po mistrza, ale... gospodarze nieco inaczej podliczyli, dodali i odjęli, i w efekcie rybniczanie wygrali. - Tak to bywało, ale dziś się z tego oczywiście śmieję - mówi. Ponadto Mrozek wygrywał też turnieje na Spartakiadzie TKKF, która odbywała się w naszym mieście. Rybnicki casus nie zraził go na szczęście do "królewskiej gry", a i obecnie nie przejmuje się niekorzystną dla amatorskiego sportu sytuacją. Nasz rozmówca od dawna działa zgodnie z maksymą, której autorstwo przypisuje się ojcu Tadeuszowi Rydzykowi: "Kto myśli na rok do przodu - sieje zboże, na dziesięć lat - sadzi las, daleko w przyszłość - kształci i wychowuje dzieci i młodzież". Krzysztof Mrozek trafia z szachami do najmłodszych przede wszystkim poprzez ich pierwszych wychowawców. W ramach projektu "Szachy w Szkole" Mrozek wraz z Wojewódzkim Ośrodkiem Metodycznym w Rybniku prowadzi szkolenia dla nauczycieli klas od pierwszej do trzeciej oraz przekazuje im stosowne materiały "za friko". Przygotował specjalny podręcznik, nad którym siedział trzy miesiące. Udostępnia go słuchaczom w formie elektronicznej. To o tyle ważne, że podobne kursy od pewnego czasu organizuje również "Warszawa", czyli Polski Związek Szachowy. Tu jednak trzeba uiścić wyższe opłaty.

 

W minionym roku Mrozek przeszkolił siedemnastu nauczycieli (a w sumie będzie ich już ponad setka z województwa śląskiego, a także Chrzanowa i Warszawy) z "Piątki", "Dziesiątki", "Dwunastki" oraz "Dziewiętnastki", którzy po zakończeniu kursu i za pozwoleniem dyrekcji poszczególnych placówek wdrożyli do programu nauczania podstawy szachów. Na chwilę obecną, zarówno dzięki panu Krzysztofowi, jak i programowi związku szachowego, praktycznie w każdej jastrzębskiej podstawówce pracują przygotowani do takiej misji ludzie. - Nauczyciele dopasowują swój autorski program do dzieci i tak to się zaczyna. Po kursie w ramach normalnych zajęć dziecko potrafi rozegrać partię. Na początku oczywiście uczy się nazw i ruchów figur oraz tego całego "kodu szachowego", niezbędnego do funkcjonowania w tym środowisku. Ponadto gra w szachy niezwykle przydaje się też dla ogólnego rozwoju młodego człowieka. Przy szachownicy trzeba umieć się skupić, być cierpliwym, nie można przeszkadzać innym zawodnikom i należy przestrzegać zasad fair-play - wymienia zalety "królewskiej gry" pod kątem najmłodszych Krzysztof Mrozek.

 

Umiejętność rozegrania szachowej partii dla siedmioletniego szkraba to już coś. Nauka polega tu na pokazaniu schematów działania, swoistych algorytmów i reakcji na ruchy przeciwnika. Nikt nie wymaga od dzieci, aby od razu grały jak sam Garri Kasparow, albo nawet niczym nasza mistrzyni Zuzanna Adamczyk z UKS Pionier. - Bywało i tak, że wrócił taki uczeń do domu i wygrywał z tatą, który nie siedział kilkanaście lat przy szachownicy - śmieje się Mrozek i już na poważnie wyjaśnia, że tę umiejętność należy szlifować w każdym wieku. - Jak to mówią, nieużywany organ zanika. Tak samo jest z wiedzą dotyczącą gry. Nauki nigdy nie jest za dużo - stwierdza. Dodaje również, że dla szczególnie zainteresowanych dzieciaków, wielu nauczycieli organizuje poza lekcjami kółka szachowe, które również procentują. - Siłą takich kółek jest to, że wszyscy trenują i grają razem, bez podziału na poszczególne klasy. Dzięki temu rodzą się znajomości. W efekcie dziecko z pierwszej klasy, które uczęszcza na kółko szachowe, poznaje kolegów z klasy trzeciej. Można humorystycznie powiedzieć, że takie znajomości "przydają się" później w czasie przerw na korytarzach - żartuje.

 

Kolejnym krokiem jest udział w miejskich turniejach amatorskich. Nasz rozmówca od kilku lat, wspólnie z zarządem Osiedla Pionierów oraz Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji, organizuje takie imprezy. Wraz z "Pionierami" (nie mylić z klubem UKS Pionier) Mrozek w grudniu zaprasza na Turniej Mikołajkowy do Szkoły Podstawowej nr 5, natomiast w styczniu, we współpracy z MOSiR-em - na Turniej Noworoczny, którego czwarta edycja odbyła się niedawno w Sali Lustrzanej Hali Widowiskowo-Sportowej. Imprezy przyciągają nawet do siedemdziesięciu młodych uczestników. - Dzieciaki mają okazję, aby wykazać się inicjatywą oraz nauczyć samodzielności. Młody człowiek dowiaduje się, po co jest sędzia i dlaczego należy grać fair-play. Dziecko musi umieć sobie poradzić z przeciwnikiem, któremu na przykład ktoś podpowiada ruchy. Kiedyś przybiegł do mnie tata właśnie w takiej sytuacji. Nie mogłem zareagować, bo jego syn nie zgłosił sędziemu, że rywal nie gra uczciwie. Mówię mu: "Co będzie, jeżeli syn będzie musiał na innym turnieju poradzić sobie bez pana?". Ale to są jednostkowe przypadki, które jednak również uczą "życia". Ważniejsze jest to, że stawiamy na amatorstwo. Na naszych imprezach praktycznie każdy otrzymuje nagrodę, ponieważ stosujemy także klasyfikację drużynową dla poszczególnych szkół. Dzięki temu nikt nie czuje się pominięty, a te placówki, które mają na przykład jednego bardzo dobrego zawodnika i kilku mniej utalentowanych, przegrywają w "drużynówce" z prezentującymi bardziej wyrównany poziom. Kiedyś po takim turnieju usłyszałem od jednego chłopaka, że będzie pierwszą osobą w całej rodzinie, która dostała medal. To też się liczy - przekonuje nasz rozmówca.

 

A jeżeli ktoś poczuje się na tyle silny, aby na serio rozpocząć przygodę z szachami, to zawsze może spróbować swoich umiejętności na treningach chociażby we wspomnianym UKS Pionier. - To już jest jakaś forma sportu wyczynowego, nastawionego na zdobywanie medali. Mnie bardziej interesuje możliwość gry dla każdego. A jak "żyję" z tym klubem? Chyba nie najgorzej. Niedawno pożyczyli nam raz na Turniej Noworoczny zegary, za co serdecznie dziękuję - zaznacza Mrozek. 

 

Powiedzieć, że Krzysztof Mrozek jest pasjonatem szachów to... nic nie powiedzieć. Organizacja szkoleń i turniejów to po pierwsze. Po drugie - stworzenie podręcznika w ramach programu "Szachy w Szkole", o czym była mowa wyżej. Po trzecie - przygotowanie strony internetowej (www.szachywszkole.jasnet.pl), w ramach której każdy może zapoznać się z informacjami na temat prowadzonych zajęć (wszystkie podręczniki w formie elektronicznej i "za friko"), a nawet nauczyć się ruchów szachowych i przetestować online swoją wiedzę w tej materii. Po czwarte - szukanie wsparcia dla akcji na własną rękę. Mrozek uderzył nawet do Jastrzębskiej Spółki Węglowej, która nie pozostała głucha na jego prośby. Udało mu się w ten sposób zdobyć po trzy komplety szachów dla każdej placówki, której nauczycieli przeszkolił. Dzięki przekazanemu przez spółkę sprzętowi, szkoły nie muszą wykładać pieniędzy nawet na szachownice. Po piąte - rozwinięcie działalności na Żory, gdzie nasz bohater również organizuje amatorskie turnieje szachowe ze wsparciem zarządu Osiedla Pawlikowskiego. Po szóste - uwaga - zainteresowanie z... Rosji! Jastrzębianin, za sprawą swojej aktywności w tej dziedzinie, otrzymał zaproszenie do udziału w konferencji szachowej w dalekim Chanty-Mansyjsku. Ostatecznie na Syberię Mrozek nie poleciał z powodu braku możliwości skrócenia procedury uzyskania paszportu. Nawet rosyjski konsul w Krakowie nie czynił przeszkód z wizą i zarządził przyznanie jastrzębianinowi dokumentu w przyspieszonym trybie. W sumie - trudno się dziwić. Mało który naród tak bardzo docenia wagę znajomości strategii szachowej i jej przydatności w "zwykłym" życiu. Sprawa rozbiła się zatem o polskich urzędników. Nic nowego w naszym pięknym kraju.

 

Jak na skromnego nauczyciela matematyki, to naprawdę sporo. - Byłoby super, gdyby udało nam się stworzyć solidną miejską ligę szachową - mówi Mrozek w odpowiedzi na pytanie o kolejne cele. - W większości miast szachy nie podlegają pod wydziały sportu, a są uważane za część kultury. Chciałbym, aby w przyszłości, poza takimi dorocznymi turniejami, działało w naszym mieście takie "szachowe miejsce", jakim były przed 1989 rokiem "Marago" i "Panorama". Tak, aby można było po prostu przyjść i pograć. Zmierzyć się ze znajomym, albo i nieznajomym. Taki, nazwijmy to, "Kurnik" w realu - wymienia nasz rozmówca, odnosząc się do popularnej witryny internetowej z różnymi popularnymi grami. Warto życzyć Krzysztofowi Mrozkowi sukcesu. Takich zapaleńców w dzisiejszych czasach trzeba ze świeczką szukać. W kwestii amatorskiego sportu masowego hasło "komuno wróć" wciąż nie pozostaje pustym sloganem, zarezerwowanym dla starych gomułkowców.

 

Fot. MOSiR Jastrzębie

 

mg

KOMENTARZE

  • ja | 04/03 godz. 09:03

    tak, to prawda były w Jastrzębiu - Zdroju kluby, w których m.in. były tzw. "kółka szachowe", ja też chodziłam do takiego klubu, w którym uczył nas grać w szachy m.in. ojciec pana Krzysztofa, było wesoło, sympatycznie i bardzo miło wspominam te spotkania, ale rzeczywiście to było bardzo, bardzo, dawno temu ...... Panie Krzysztofie życzę powodzenia!

  • jasnet.pl | 27/02 godz. 01:29

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone!
    Minął okres dodawania komentarzy.

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X