Dzisiaj jest: piątek, 17 maja 2024   Imieniny: Brunon, Sławomir, Weronika

więcej ›

PUBLICYSTYKA

Są (byli) wśród nas

Śmierć Legendy

Jedyny w historii polskiego boksu amatorski mistrz świata (1978). Olimpijczyk z Montrealu (1976) i Moskwy (1980). Dwukrotny mistrz Europy (1977 i 1979) i wielokrotny mistrz Polski. Triumfator prestiżowego Turnieju im. Feliksa Stamma. Tymi sukcesami dałoby się obdzielić cały klub, a były one dziełem jednego tylko człowieka - Henryka Średnickiego, który w nocy z soboty na niedzielę zmarł po długiej i ciężkiej chorobie w szpitalu w Piotrkowie Trybunalskim. Absolutna legenda polskiego pięściarstwa. Średnicki w latach 1977-1982 był zawodnikiem sekcji bokserskiej GKS Jastrzębie i jako zawodnik naszego klubu odniósł największe sukcesy w swojej sportowej karierze. Tworzył historię. Jego zmaganiom w "starej" Hali Widowiskowo-Sportowej kibicowały tysiące jastrzębian. I te tysiące, starsze dziś o ponad trzydzieści lat, ze łzami w oczach wspominają tamte "stare, dobre czasy"...

Nazwisko "Średnicki" jeszcze do wczoraj zapewne niewiele mówiło przeciętnemu młodemu sympatykowi sportu z naszego miasta. Jak wielu mistrzów "złotej ery" jastrzębskiego pięściarstwa pozostawał nieco zapomniany. Tymczasem Henryk Średnicki był jednym z najwybitniejszych polskich bokserów. Listę jego sukcesów przedstawiliśmy na wstępie i bynajmniej nie jest to pełne zestawienie, ponieważ musiałoby obejmować również sukcesy w pomniejszych turniejach, meczach międzynarodowych, zmaganiach klubowych... Był pierwszym sportowcem, z którym kibice GKS Jastrzębie mogli bez większych wątpliwości łączyć nadzieję na nasze, jastrzębskie olimpijskie złoto. W 1980 roku w Moskwie 25-letni wówczas bokser był jednym z faworytów do podium.

Henryk Średnicki urodził się w 1955 roku w Siemianowicach. Choć był nikczemnej postury, bo mierzył niecałe 160 cm wzrostu i ważył mniej niż 50 kg, szybko trafił do sportu. Dużo ćwiczył i wyróżniał się atletyczną sylwetką. Zaczynał od podnoszenia ciężarów, ale w wieku piętnastu lat zlał kilku gości, którzy napadli na jego brata. To zaważyło na decyzji o postawieniu na boks w miejscowym Górniku Siemianowice. W aspekcie walk ulicznych mały dopisek - wielu nie doceniało umiejętności Średnickiego właśnie ze względu na wzrost i wagę. Cóż, popełniali duży błąd niczym Marcin Daniec w kultowym skeczu o "Andrew" Gołocie, przy czym w ich przypadku niewielki wzrostem "kogut" nie wstrzymywał wymierzonego już ciosu. Średnicki robił na tyle dobre wrażenie, że w wieku dziewiętnastu lat przeszedł do GKS Katowice, który na kilkadziesiąt lat wchłonął słynnego Kleofasa. 1974 rok był przełomowy w karierze młodziana. W marcu w Gdańsku zdobył tytuł mistrza Polski w wadze papierowej (do 48 kg), a w sierpniu pojechał na pierwsze pięściarskie mistrzostwa świata na Kubę. W Hawanie specjalnie nie zawalczył, odpadając w eliminacjach. Rok później, już jako zawodnik GKS Tychy, obronił we Wrocławiu tytuł mistrza kraju, pokonując w finale "naszego" Jerzego Dominika z GKS Jastrzębie. Kilka miesięcy później wystąpił na słynnych mistrzostwach Europy w Katowicach, gdzie niespodziewanie złoty medal zdobył Andrzej Biegalski (który do dziś mieszka w Jastrzębiu), pokonując w finale najcięższej kategorii wagowej Rosjanina Wiktora Uljanicza. Sam Średnicki dotarł do ćwierćfinału w swojej papierowej, w którym musiał uznać wyższość mistrza olimpijskiego z Węgier.

Rok 1976 stał pod znakiem Igrzysk Olimpijskich w Montealu, ale przedtem nasz bohater w barwach tyskiego GKS po raz trzeci wywalczył mistrzostwo Polski, tym razem w Poznaniu. Niestety, sama olimpiada mu nie wyszła. Po zwycięstwie z Luisem Curtisem z USA o włos przegrał z Koreańczykiem z Północy, Li Byong Ukiem, który tym samym awansował do ćwierćfinału, a potem zdobył srebrny medal. Następnie w życiu Średnickiego nastąpiły dość poważne zmiany. Po pierwsze - przeszedł z GKS Tychy do GKS Jastrzębie i to w tych barwach zyskał życiową formę. A po drugie - powoli zmieniał kategorię wagową. Od tej pory przez kilka kolejnych lat (z jednym wyjątkiem, o którym poniżej) będzie rywalizował w muszej (do 51 kg). W marcu pojechał na kolejne mistrzostwa Polski do Sosnowca, ale tym razem musiał zadowolić się "zaledwie" srebrem. Po pokonaniu Stanisława Syjuda (Carbo Gliwice), Zdzisława Lipińskiego (Miedź Legnica) i Antoniego Różnickiego (BKS Bolesławiec), musiał uznać wyższość Ryszarda Czerwińskiego ze Stali Stocznia Szczecin. Warto wspomnieć, że na tej imprezie jedyne złoto dla GKS Jastrzębie wywalczył Bolesław Nowik. W niecałe dwa miesiące po zawodach w Sosnowcu Średnicki pojechał do Halle w NRD, gdzie odbywały się mistrzostwa Europy i to tu Średnicki odniósł swój pierwszy wielki sukces na arenie międzynarodowej. Czas na wyżej wspomniany wyjątek, bo na ten jeden turniej Średnicki powrócił do kategorii papierowej (do 48 kg). Polak kolejno pokonał: Turka Mustafę Glenca, Czecha Vaclava Hornaka, Irlandczyka Philippe Sutcliffe i, w finale, Bułgara Georgi Georgiewa, po czym sięgnął po złoto. W tym samym roku osłodził sobie porażkę w finale indywidualnych mistrzostw Polski i wraz z kolegami z GKS Jastrzębie zdobył drużynowe mistrzostwo kraju.

W glorii mistrza Europy przystępował do kolejnego sezonu, najlepszego w swoim pięściarskim życiu. W marcu 1978 roku bez większych problemów w Krakowie wywalczył tytuł mistrza Polski w wadze muszej (to pierwszy tytuł w tej kategorii), a w maju pojechał do Belgradu, gdzie zorganizowano mistrzostwa świata. Na poprzednich, w Hawanie, wyszło tak, jak wyszło. W Jugosławii miało być inaczej i... było! W eliminacjach na drodze Czech Hornak, znany z Halle. 5:0 i do widzenia. Ćwierćfinał - taki sam rezultat po walce z Węgrem Sandorem Orbanem. W półfinale czekał faworyt, Aleksandr Michajłow z ZSRR. A tu znów 5:0. Wreszcie finał, gdzie dotarł również Kubańczyk Hector Ramirez. Kto wie cokolwiek o boksie, rozumie, co oznacza Kuba. Goście wygrywali wszystkie (za wyjątkiem jednej, w 1989 roku byli gorsi tylko od ZSRR) klasyfikacje medalowe mistrzostw globu od 1974 do 1997 roku. Ale co to dla faceta z Jastrzębia w pełnym gazie? Wynik 4:1 mówi sam za siebie. To było właśnie to jedyne, historyczne mistrzostwo świata dla Polaka w boksie. Zdobył je człowiek, który na co dzień ubierał koszulkę z napisem GKS Jastrzębie i trenował na obiekcie przy Leśnej. W 1979 roku Średnicki podtrzymał świetną formę, broniąc w Łodzi tytułu mistrza kraju (drugie złoto dla Jastrzębia wywalczył Biegalski), a następnie w Kolonii - zdobywając mistrzostwo kontynentu (dwa lata wcześniej walczył w innej wadze). Na rozkładzie w RFN miał Turka Nuriego Eroglu, Rosjanina Aleksandra Dugarowa i Rumuna Daniela Radu. Był jedynym Polakiem, który na tym turnieju dotarł do finału.

Nadszedł przełomowy rok 1980. Przełomowy dla Polski z wiadomych powodów. Przełomowy dla ruchu olimpijskiego z uwagi na bojkot igrzysk przez Stany Zjednoczone (gdy w Waszyngtonie przypomniano sobie o prawach człowieka w Afganistanie), Kanadę, Japonię, RFN, Chiny i kilkadziesiąt  innych państw. Warto jednak pamiętać, że nie był to pierwszy bojkot olimpiady na tak szeroką skalę. W 1976 roku na zawody w Montealu nie przyjechali sportowcy z Afryki (za wyjątkiem Senegalu i Wybrzeża Kości Słoniowej) oraz Chiny. Tym niemniej bojkot igrzysk w Moskwie przez "pierwszy świat" spowodował retorsje w postaci bojkotu olimpiady przez "drugi świat" w Los Angeles w 1984. Sytuacja unormowała się dopiero w Seulu. I wreszcie rok 1980 był przełomowy dla samego Henryka Średnickiego, którego kariera właśnie wtedy zaczęła powoli, ale nieubłaganie, hamować. Do Moskwy reprezentant Polski i GKS Jastrzębie jechał jako faworyt do złota, choć w majowych mistrzostwach kraju odpadł w półfinale, przegrywając ze wspomnianym wyżej Czerwińskim z Czarnych Słupsk. Igrzyska rozpoczęły się 19 lipca. Świat zobaczył maskotkę zawodów - "Miszę" oraz krzaczaste brwi ledwie żywego Leonida Breżniewa i posłuchał Muslima Magomajewa śpiewającego "Stadion moich snów". A potem się zaczęło. Średnicki bez walki przeszedł 1/16 finału, a 26 lipca rywalizował w 1/8 finału z Zambijczykiem Webbym Mwango i pewnie wygrał 5:0. 29 lipca w ćwierćfinale czekał na niego reprezentant gospodarzy, Ukrainiec z Doniecka, młodszy o cztery lata Wiktor Miroszniczenko. Niestety, Średnicki zawiódł. Nie dołożył do swojego pięknego dorobku medalu olimpijskiego. A Miroszniczenko? Dotarł do finału, gdzie przegrał z Bułgarem Petarem Lesowem. Później zdobył jeszcze mistrzostwo Europy i wicemistrzostwo świata. Średnicki wrócił do Jastrzębia, ale w barwach naszego klubu nie zdobył już nic cennego. W 1982 roku odszedł do Górnika Sosnowiec, gdzie udało mu się odbudować formę i zdobyć mistrzostwo Polski w Zabrzu, tym razem w wadze koguciej (do 54 kg), po drodze rewanżując się między innymi Czerwińskiemu, który wtedy boksował dla Pogoni Szczecin.

Po jakimś czasie Średnicki zakończył bogatą karierę. Bogatą zarówno w sukcesy, jak i... aspekty pozasportowe, o czym do dziś wspominają niektórzy kibice boksu w naszym mieście, mając na myśli imprezową grupę w pięściarskiej sekcji GKS Jastrzębie. Zagrał w filmie "Ring" obok Zbigniewa Buczkowskiego ("Henia Lermaszewskiego") i Ryszarda Kotysa ("Paździocha"; "koty z centrali polskiej"). Pracował na kopalni, ale z powodów zdrowotnych musiał zrezygnować z roboty. Podejrzewano nawet raka, ale wtedy były to schorzenia nieco mniejszego kalibru, które udało się wyeliminować za pomocą operacji. Imał się różnych zajęć, między innymi pracował jako barman. Człowiek, który walczył przed obliczami Fidela Castro na Kubie i ludożercy Idi Amina w Ugandzie, który poza tymi wszystkimi wymienionymi wyżej mistrzostwami wygrywał Turniej im. Feliksa Stamma czy prestiżowy TSC w Berlinie (gdzie swego czasu triumfował mieszkający do dziś na "Szóstce" Krzysztof "Kuraś" Michałowski), który zdobył dla Polski jedyne w historii mistrzostwo świata w boksie, musiał nalewać piwo ludziom, co to parę dekad wcześniej mieli go za sportowego boga. Na dodatek ktoś podobno ukradł mu ten, tak cenny, medal z Belgradu... Skąd my to znamy? "Kurasiowi" też podprowadzono z mieszkania pamiątkę największego sportowego sukcesu.

Henryk Średnicki był doskonałym przykładem na to, jak "komuna" podchodziła do boksu. Z jednej strony nakłady na pięściarstwo były nieporównanie większe niż dziś. Kluby były silne, a zawodnicy co rusz przywozili medale. Ale była też druga strona. Średnicki bez zezwolenia władz lub... ucieczki z kraju nie miał możliwości na przejście na prawdziwe, światowe zawodowstwo, za którym kryły się realne pieniądze, a nie ruble transferowe. W końcu parę lat temu ktoś poszedł po rozum do głowy i przyznano mu niewielką rentę, z której zył w ostatnich latach. Niestety, z czasem nasilały się choroby, a najmocniej z nich dawała mu się we znaki cukrzyca. Szpital stał się jego drugim domem.

Odszedł 10 kwietnia 2016 roku, dołączając do "niebiańskiej kadry" GKS Jastrzębie, gdzie od trzech lat boksuje Tomasz Nowak, a od roku - Tadeusz Wijas. Święty Piotr szykuję niesamowitą ekipę...

Źródła: amateur-boxing.strefa.pl, sosnowiec.naszemiasto.pl, 06kleofas.pl.

Zdjęcie: Marcin Ptak - autografy.net.

poniedziałek, 11 kwi 2016, mg

KOMENTARZE

  • ak | 17/04 godz. 12:52

    Ta kadra niebiańska jest większa:Andrzej Danielak,Jan Gudra,

  • jasnet.pl | 11/04 godz. 12:28

    Komentarze do tego tekstu zostały wyłączone! Minął okres dodawania komentarzy.

zobacz wszystkie komentarze

ARTYKUŁY

27/08

Windy w GSM

0

więcej

BLOGI

22/02

W co gra MZK?

29

18/02

Radni hipokryci

7

więcej blogów

KALENDARZ

Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszego serwisu. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
Zamknij X